Wjeżdżając, patrzył na mnie, z tym swoim zniewalająco pięknym uśmiechem. Gdy już stolik pozostał na swoim miejscu, poszłam usiąść po turecku obok niego. Okryliśmy się wielkim kocem. Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w siebie nawzajem. W końcu odwróciłam się, i wtulając się w niego pocałowałam go w szyję. Znowu to zrobił, znowu się uśmiechnął. Ten cały rok, jak go nie było, nadrobiliśmy w jeden, długi, dzień. /Koniec.
|