|
silenciosa.lullaby.moblo.pl
cz.2 i próbowaliśmy sobie udowodnić to ze jedno drugiemu do szczęścia potrzebne nie jest choć on widział ból w moich oczach a ja w jego nie potrafiliśmy przestać b
|
|
|
cz.2 i próbowaliśmy sobie udowodnić to ze jedno drugiemu do szczęścia potrzebne nie jest , choć on widział ból w moich oczach a ja w jego nie potrafiliśmy przestać , brnęliśmy dalej byle tylko nie przyznać się do bełdów nie wyjść na ‘głupków’ , byle tylko zachować twarz , naiwnie wtedy myśląc ze to właśnie nasze szczęście .
|
|
|
cz.1 jak on próbował o mnie zapomnieć zaliczał panienki , wszystkie które mu sie nawinęły , jedna po drugiej , zupełnie dla poprawy nastroju , zawsze przy tym każda z nich nazywał moim imieniem . gdy ja próbowałam zapomnieć o nim parzyłam w kuchni filiżankę melisy , szlam do pokoju , zamykałam drzwi na klucz siadałam na łóżku podciągałam zgięte w kolanach nogi pod brodę i analizowałam wszystko co nas spotkało , jego niewinne jak u noworodka uśmiechy przeznaczone dla mnie , moje nieśmiałe odpowiedzi na jego jakiekolwiek pytania , jego urwane w połowie zdania , których z nieznanych mi przyczyn nie chciał mi dokończyć , moje zachwycanie sie jego osoba . jego .. moje .. naszą wzajemna zazdrość , radość ze spędzania wspólnie czasu i niedojrzała miłość . i właśnie przy próbach zapomnienia o sobie paradoksalnie dopadała nas jak grom z jasnego nieba ta cholerna świadomość tego ze pasowaliśmy do siebie jak nikt inny na tym świecie a mimo to nie potrafiliśmy być ze sobą bo byliśmy zbyt dumni
|
|
|
i wiesz co juz nawet znudzilo mi sie ciebie kochac , tak ze wzdychania na twoj widok tez zrezygnowalam oraz z tych nieprzespanych nocy .
|
|
|
' teraz już cicho kochanie , nie płacz . wszystko będzie dobrze . trzymaj usteczka mała damo .
|
|
|
zawsze gdy wychodziles o ustalonej 23 z mojego pokoju kazałeś mi być dzielna az do poranka , kazałeś się klasc zaraz spac a nie o sobie myslec , żebym rano była przytomna i poranna porcje musli nie zalewala sokiem pomaranczowym lecz mlekiem , tak jak wypadalo , uśmiechales się przy tym szarmancko , wiec właściwie to była prosba . a ja na ciebie spoglądałam wtedy spode lba udajac urazona , bo to nie ja zakładałam podkoszulek każdego ranka ‘ tyl na przod ’
|
|
|
nie . nie . nie ! biegalam po pokoju jak opętana krzyczac tylko to jedno slowo , naiwnie przy tym wierzylam , ze wlasnie ten akt desperacji zagluszy w moim umysle te rodzace się uczucie . uczucie rodzacej się na nowo nadziei .
|
|
|
|