|
definicjamiloscii.moblo.pl
dzięki Tobie nauczyłam się nie wybiegać zanadto w przyszłość. doceniać to co mam. wyznaczać sobie nieodległe cele stopniowo. nie planować dalekiej przyszłości. korzysta
|
|
|
dzięki Tobie nauczyłam się nie wybiegać zanadto w przyszłość. doceniać to co mam. wyznaczać sobie nieodległe cele, stopniowo. nie planować dalekiej przyszłości. korzystać z każdej dostępnej chwili maksymalnie. nie rozpamiętywać. żyję się lepiej.
|
|
|
lubiłam wbiegać na lekcje po dzwonku. czułam na sobie przeszywające spojrzenia. mówiłam do nauczyciela zadyszanym głosem 'dzień dobry'. a Ty tylko się uśmiechałeś i mówiłeś dosłyszalnie dla wszystkich 'chodź tu, najpiękniejsza'.
|
|
|
siedziałam na łące. był upalny dzień, a ja nie potrafiłam się nim cieszyć. jeszcze kilka dni temu zapewniał, że mnie kocha. a wczoraj po prostu mnie zostawił. odszedł. pff, miłość. płakałam. pomimo tego, że powinnam go znienawidzić - cierpiałam przeraźliwie. wtem ktoś położył mi rękę na ramieniu. - cześć. - usłyszałam cichy głos dziecka. odwróciłam się. mały przedszkolak. otarłam łzy. kimkolwiek był, nie powinien widzieć jak płacze. - cześć. - odpowiedziałam. - przykro mi. - szepnął, a w jego niebieskich oczach pojawiły się łzy. - kim jesteś? - zapytałam zdezorientowana. - Jego bratem. on Cię kocha. - odparł. nie rozumiałam. - ale.. jak to? więc czemu mnie zostawił? - dopytywałam się. nie powinnam zagłębiać się w tą rozmowę, jednakże musiałam. - nie wiem. i dlatego mi przykro. - odpowiedział mały, wstając z ziemi. otrzepał się. - idę, cześć. - dodał, nie czekając na moją odpowiedź. poszedł. zaczęłam szlochać bez opamiętania.
|
|
|
szłam parkiem uśmiechając się do osób siedzących na ławkach. wszyscy, z wyjątkiem jednego chłopaka, odwzajemniali uśmiech. był rozdarty. podeszłam bliżej. - przepraszam, mogę się dosiąść? - zagadnęłam cicho. - siadaj. ja już idę. - odparł oschle. - nie idź. chcę porozmawiać. - poprosiłam. popatrzył na mnie pytająco, ale nie poszedł. został. - nic nie rozumiecie! Ty też nic nie zrozumiesz! weźmiesz mnie za skończonego frajera. za kogoś kto bawi się uczuciami innych! a ja taki nie jestem. na prawdę.. - wykrzyczał. - co zrobiłeś? - zapytałam szeptem. - zostawiłem ją. pomimo tego, że ją kocham, zostawiłem. - odpowiedział ze łzami w oczach.
|
|
|
po jakimś czasie na tyle przywykłam do tego, że możesz mnie przytulać, całować, że nie wywoływało to we mnie takich emocji jak na początku. stało się nieodłączną częścią codzienności. wtem pewnego dnia - odebrałam to sobie. sama. bez niczyjej pomocy. podczas rozmowy z Tobą powiedziałam, że to koniec. nie sądzisz, że to było dziwne, inne? że normalnie nie byłoby mnie na coś takiego stać? że Cię do jasnej cholery kochałam? więc, czemu mnie nie powstrzymałeś? czy tak trudno było złapać za rękę i cicho poprosić, żebym została?
|
|
|
drganie całego ciała, głośniejsze uderzenia serca, przyśpieszony oddech, spocone ręce, zarumienione policzki. - z upływem czasu zdałam sobie sprawę, że te wybryki natury na Twój widok, były przyjemne.
|
|
|
siedziałam na trawniku wpatrzona wielkimi oczami w dal. nie oddychałam, nie czułam. moje serce biło na tyle wolno i cicho, że gdyby przestało nie byłoby widać różnicy. po policzkach spływały mi łzy. ręce i nogi miałam nieruchome. nikt nie zwracał na mnie uwagi. wtem mały chłopczyk z balonem w ręku podbiegł do mnie i wręczył mi go. otrząsnęłam się. - dziękuję. - powiedziałam ochrypłym głosem. - co Ci się stało? czemu płaczesz? - zapytał ciekawy. dzieci. tak wiele jeszcze przed nimi. - nie zrozumiesz. - odparłam uśmiechając się do niego lekko. - zostawił Cię. - odparł przekonanym tonem. rozpłakałam się. schowałam twarz w dłoniach wciąż histerycznie szlochając. chłopiec poklepał mnie swoją małą rączką po ramieniu. - nie płacz. nie warto. - szepnął. podniosłam wzrok. już go nie było.
|
|
|
po prostu mnie przytul. schowaj w swoich ramionach. trzymaj dopóki się nie uspokoję, nie wykrzyczę wszystkiego co leży mi na sercu. pozwól mi się rozpłakać, okładać Cię pięściami. bądź przy mnie. ja na prawdę sobie nie radzę.
|
|
|
przeciętny chłopak. wysoki, szmaragdowe oczy, czarne włosy. normalny. jak wielu innych. więc czemu tylko Jego potrafię kochać?
|
|
|
nawet nie wiesz jak wiele perspektyw się przed nami otworzyło. jak moglibyśmy być szczęśliwi. dowiesz się, owszem, lecz będziesz cholernie cierpiał nie mogąc ich wykorzystać.
|
|
|
siedziałam w moim żółtym pokoju z laptopem na kolanach. usłyszałam huk rozbijanej o ścianę filiżanki, w pokoju mojego brata. zerwałam się z dywanu i pobiegłam zobaczyć co się stało. - co jest? - krzyknęłam. - skończyła się! - odpowiedział mój brak. - herbata? - spytałam nieco ciszej, niepewnie. - nie. moja miłość.. - odparł ze łzami w oczach. po raz pierwszy widziałam jak płakał.
|
|
|
przybliżył się do mnie. znacznie za blisko. objął mnie jedna ręką w talii. czułam ciepło między nami. nasze przyśpieszone oddechy. kciukiem wolnej ręki musnął mój policzek. - jesteś piękna. - szepnął. spuściłam wzrok.
|
|
|
|