|
definicjamiloscii.moblo.pl
nie do końca pojąłeś o co mi chodzi. tak mówiłam że za Tobą strasznie tęsknię z podtekstem żebyś do mnie wrócił. to zrozumiałeś. samo stwierdzenie. różnica polega na
|
|
|
nie do końca pojąłeś o co mi chodzi. tak, mówiłam, że za Tobą strasznie tęsknię z podtekstem, żebyś do mnie wrócił. to zrozumiałeś. samo stwierdzenie. różnica, polega na tym, że ja nie chciałam szpanu w opisach na gadu czy chwalenia się przed kumplami. zrozum, że tęsknię za czułością i resztą uczuć jakimi mnie darzyłeś.
|
|
|
zagrzmiało. - kochanie, boję się. - pisnęłam. ścisnął mocniej moją dłoń i po chwili puścił ją całkowicie. popatrzyłam na Niego przerażona. tak cholernie bałam się burzy.. w jednej sekundzie mocno objął mnie w pasie. oparłam ręce zgięte w łokciach na Jego torsie. byliśmy jednością. położyłam głowę na Jego ramieniu. - dziękuję. - szepnęłam. pocałował moje włosy.
|
|
|
- poczekaj! nie odchodź! moment! daj mi sekundę. błagam! - wykrzykiwałam roztrzęsiona. - nie. odchodzę. nie zatrzymasz mnie. zrozum! - odparł twardo. - nie o to chodzi. proszę.. - szepnęłam. nie odpowiedział. wsiadł na motor i z piskiem opon, odjechał. usiadłam na gorącym asfaldzie i rozpłakałam się. nie chciał słuchać. nie zdążyłam uświadomić go, że przechowywałam w kieszeniach Jego bluzy swoje serce, uczucia. zabrał mi wszystko. zostawił samą.
|
|
|
minęło pół roku. widać skutki. może nie są wielkie, ale zawsze. potrafię przejść obok Ciebie nie reagując w dziwny sposób. tylko popatrzeć, nic poza tym. to, że resztę dnia o Tobie myślę, że mi się śnisz każdej nocy - nie ma znaczenia. nie skończyłam odwyku. dalej się staram, odzwyczajam się od Ciebie.
|
|
|
no to teraz pomyśl. normalnie gdy złamiesz rękę, nogę lub coś podobnego - wkładają Ci to w gips. mniej boli i się lepiej zrasta, goi. Ty złamałeś mi serce. część, której pod żadnym pozorem nie da się zabezpieczyć. widzisz, skazałeś mnie na cholernie długie i bolesne leczenie.
|
|
|
uwielbiał bawić się moimi włosami. przekładał je to na lewo, to na prawo. do tyłu lub po prostu dokładał do grzywki. kochał topić w nich dłonie. wdychać ich zapach. lekko drażnić nimi swoją twarz zostawiając przy okazji na moim obojczyku delikatny pocałunek.
|
|
|
siedziałam na szkolnym parapecie z słuchawkami w uszach. wtem otworzyły się drzwi od jednej z sal. wyszedł z klasy. On. nikt inny. zeskoczyłam z parapetu. wolnym krokiem ruszyłam ku Niemu. czytał tablicę ogłoszeń. gdy w końcu do Niego doszłam wyciągnęłam dłoń i lekko szarpnęłam Go za rękaw. odwrócił się do mnie unosząc pytająco brwi. - muszę Ci coś powiedzieć. coś bardzo ważnego. wiem, że uznasz mnie za idiotkę, wiem to bardzo dobrze. trudno. muszę i już. - powiedziałam szybko. - zamieniam się w słuch. - odparł uśmiechając się do mnie. ah, był cudowny. - kocham Cię. - wykrztusiłam patrząc w Jego wielkie oczy. tęczówki mu zapłonęły. cofnął się o krok i zaczął szyderczo śmiać. mimowolnie zaczęłam płakać. sercem. tak, żeby nie widział. - chciałam tylko, żebyś wiedział. - szepnęłam. minęłam Go wolnym krokiem. było mi lżej. bolało tylko to, jak się zachował. nie mogłam tak tego zostawić. obróciłam się. - kretyn! - krzyknęłam w Jego kierunku, na cały korytarz.
|
|
|
moment, kiedy wszystko jest proste, łatwe. chodzimy w podskokach nucąc wesołe piosenki. nasze serce przepełnia ogromne szczęście. usta bolą od ciągłego uśmiechu i pocałunków. w głowie wciąż widnieją myśli o Tej osobie. nie możemy się z Nią rozstawać nawet na kilka godzin. natychmiast zaczynamy tęsknić. bezkarnie spędzamy razem chwile, wtulając się w siebie. szkoda, na prawdę wielka szkoda, że owy stan nie może trwać wiecznie. że nadchodzi moment kulminacyjny kiedy wszystko się pieprzy.
|
|
|
wiesz co jest najgorsze? że Jego usta są dostępne dla wszystkich dziewczyn, które mają ładny tyłek i biust. teraz uświadamiam sobie, że w naszych pocałunkach nie było ani magii, ani wyjątkowości. nie zapamiętał ich na pewno. dla mnie jednak moment, kiedy po raz pierwszy się pocałowaliśmy, kiedy po raz pierwszy nasze języki się odnalazły, był na tyle niezwykły, że nie zapomnę go nigdy.
|
|
|
niedzielne popołudnie. słońce ostro grzeje przez okno. wody, wody, wody! męczy mnie cholerny kac. otwieram butelkę z wodą mineralną, wypijam pół. z powrotem opadam na łóżko. zamykam oczy. przypominam sobie minioną noc. dyskoteka. alkohol. papierosy. Ty. czemu tylko przez tą jedną noc mogę żyć beztrosko, przy Tobie? możemy tak po prostu rozmawiać, uśmiechać się do siebie. na pożegnanie namiętnie się pocałować. czemu muszę na tą jedną cholerną noc czekać cały tydzień?
|
|
|
lewa noga raz. prawa noga raz. muszę nauczyć się chodzenia i wszystkich innych banalnych rzeczy. i lewa, i prawa. mówiłam mu, że będzie mi ciężko jak odejdzie. nie słuchał. no i brawo. idziemy dalej. ee? zapach. wciągam mocno powietrze. Jego perfumy. ah, jest blisko. - kochanie! - słyszę piskliwy głos Jego nowej niuni. jej, zapewne różowe, szpilki stukają o podłogę. stop. czyli jest w Jego ramionach. oblewa mnie fala tęsknoty. czemu nie ja? czemu woli ją? na policzkach pojawiają się łzy, lecz nie zatrzymuję się, nie odwracam. ocieram je, podnoszę głowę. lewa raz, prawa raz.
|
|
|
przecież, dopóki nie zrobimy żadnego kroku nie dowiemy się czy był zły, czy dobry. nie ma na to sposobu. czasem, biorąc pod uwagę wszystkie argumenty ten, który logicznie rzecz biorąc, byłby dobry - jest zły. nie powinniśmy zbytnio zastanawiać się nad naszym dalszym postępowaniem. improwizujmy.
|
|
|
|