|
definicjamiloscii.moblo.pl
zrozumiałam. kazałeś mi spierdalać. wszystko stało się jasne oczywiste. powiedz mi tylko dlaczego po miesiącu zapytałeś czy nie spróbujemy jeszcze raz?
|
|
|
zrozumiałam. kazałeś mi spierdalać. wszystko stało się jasne, oczywiste. powiedz mi tylko, dlaczego po miesiącu zapytałeś czy nie spróbujemy jeszcze raz?
|
|
|
'na zawsze'. według mnie to do czegoś zobowiązywało.
|
|
|
i zrobiło mi się tak cholernie żal uświadamiając sobie, że moje konto na gadu się uszkodziło i nie mam w archiwum żadnej rozmowy z Tobą.
|
|
|
bezczelność. mówiła, że jest skończonym frajerem, głupi. mówiła, że nie dobrze jej na Jego widok. jednakże perfidnie mi Go odebrała. a potem, niby to niespecjalnie, opowiadała jaki jest cudowny.
|
|
|
pogłaskał mnie po głowie. - obiecaj, że już nigdy mnie nie zostawisz. - szepnęłam bezradnie, patrząc na Niego z nadzieją. - nie obiecam. nie chcę złamać łamać danej Ci obietnicy. - odparł. - czyli, że.. zamierzasz mnie.. zostawić? - spytałam ze łzami w oczach. - nie, kochanie. po prostu nie wiem czy potrafię być Ci wierny całą wieczność. nie obiecuję, że Cię nie zostawię. obiecuję jednak, że się postaram. - powiedział i nareszcie na mnie spojrzał. - nie smuć Cię już. - dodał i delikatnie pocałował moje włosy.
|
|
|
przed każdym pocałunkiem powtarzał mi szeptem: nie zapomnij o oddychaniu. - telepatia.
|
|
|
piękne uczucie wychodzić z obojętnością ze szkoły czując na swoich lśniących włosach spojrzenie Jego szmaragdowych oczu. bezcenne. nie do opisania.
|
|
|
zobaczyłam Go z daleka. siedział sam na łące. nie wyglądał jakby na kogoś czekał. myślał. nie potrafiłam ulec pokusie. delikatnie stąpając po trawie w czarnych balerinach ruszyłam w Jego kierunku. tęskniłam za Nim. chciałam porozmawiać. sam na sam. nadarzyła się idealna okazja, którą po prostu musiałam wykorzystać. przeszłam prawie całą trasę. byłam na tyle blisko by móc poczuć Jego zapach. głęboko wciągnęłam nosem powietrze. usłyszał. obrócił się delikatnie. popatrzył na mnie z zaskoczeniem, które po chwili mimowolnie zamieniło się w smutek. usiadłam obok Niego. przytulił mnie. - tak bardzo tęskniłem. - szepnął mi we włosy. poczułam na policzku Jego łzy. nie mogłam nic powiedzieć. - przepraszam za wszystko. - dodał cicho, nieco zachrypniętym głosem. nadal nie otrzymał żadnej odpowiedzi. odsunął się ode mnie trzymając mojej dłonie w swoich. spojrzał mi prosto w oczy. - kocham Cię. - rzekł szeptem pełen przekonania.
|
|
|
chcę być szczęśliwa równocześnie pragnąc Twojego szczęścia. mam przeczucie, że to się nie pokrywa. dobrze, mimo tej cholernej pokusy wolę, żebyś to Ty zabrał ten niesamowity dar. w imię tego co dawniej nas łączyło.
|
|
|
znów rysuję serduszka w zeszycie. z tą różnicą, że w dwóch połowach.
|
|
|
dobra. będę z Tobą szczera. nie potrafię. nie daję sobie rady gdy widzę jak dotykasz inną. język mi się plączę, nie mogę dokończyć przed chwilą zaczętego zdania. przestaję myśleć. w głowie pojawiają się wspomnienia naszych chwil. ciało przestaje współpracować. pragnie Cię. chce podejść. odepchnąć tamtą barbie i się w Ciebie wtulić. poczuć się beztrosko, jak dawniej.
|
|
|
a ja za każdym razem umieram na Twój widok. zapominam oddychać. moje serce przestaje bić. stan przejściowy. po chwili uświadamiam sobie, że już nie wypada mi podbiec do Ciebie i wtulić w Twoje ramiona. oddałam tą przyjemność jakiś czas temu tej plastikowej barbie. nie wykorzystałam swojej szansy. nie do końca świadomie zrezygnowałam ze szczęścia.
|
|
|
|