|
chce-cie-umiec.moblo.pl
Opowiadanie 2. cz. 5. A ja? Teraz mogę tylko zgadywać jak smakuje Musztarda Sarepska albo jaki kolor wyświetlacza będzie miał mój nowy telefon. Nigdy już nie będę zast
|
|
|
Opowiadanie 2. cz. 5. A ja? Teraz mogę tylko zgadywać, jak smakuje Musztarda Sarepska, albo jaki kolor wyświetlacza będzie miał mój nowy telefon. Nigdy już nie będę zastanawiać się czy po zamknięciu lodówki nadal pali się w niej światło, albo skąd św. Mikołaj wiedział, że zawsze marzyłam o lalce z długimi włosami. A przecież to było takie fascynujące, dawało tyle radości. Świat został już przeze mnie odkryty i chyba już niczym mnie nie zachwyci, szkoda. Przed zaśnięciem marzę, alby następny dzień był inny od poprzedniego, zapominając, że powinnam prosić Boga, aby był przynajmniej tak samo spokojny i dobry.
Czasami wymagamy od życia zbyt dużo, zapominając, że mamy już tak wiele. No tak, apetyt rośnie w miarę jedzenia?
Jutro wezmę się za siebie, zrobię najmniejszy krok mający zmienić mój osobisty bieg codziennych zdarzeń. Podejdę do zapłakanej pani w płaszczu, wyjątkowo pojadę metrem, obiecuję, ale jeszcze nie teraz, jutro?
|
|
|
Opowiadanie 2. cz.4 Czuję się jak bohater banalnie prostej gry, która nie daje dziecku ani odrobiny emocji, strachu - a może tym razem nie uda mi się przejść tej planszy, bo klawisz się zatnie i zostanę zjedzony przez smoka? Nie, ja wiem, że w drodze do domu jak zawsze spotkam na skrzyżowaniu pana Henryka, a w kiosku znowu zabraknie mojej ulubionej gumy, tej bez cukru, oczywiście.
Coraz częściej dosięga mnie przygnębienie, w głębi duszy wiem jednak, że nie tylko mnie. Jestem pewna, że następnego dnia nie przeżyję fascynującej przygody, nie ujrzę Morza Egejskiego, w którym chciałabym chociaż raz w życiu się wykąpać. Nic mnie już nie zaskoczy - wiem, czym jest stres, szczęście, złość. Teraz rozumiem, skąd tyle radości w dzieciach. Ich egzystencja nie jest monotonna. Każdy ruch, spojrzenie przedstawia im coś nowego, dotąd nieznanego. Maluchy z tak ogromnym zaangażowaniem oglądają nowo wzięty do ręki przedmiot, wytrzeszczają oczy widząc taaaaaaaki duży samochód.
|
|
|
Opowiadanie 3. cz.3. Z nudów i złości, w myślach przywołuję obraz dnia wczorajszego, dzisiejszego, jutrzejszego, piątku, który będzie za tydzień, za miesiąc, w grudniu. Dni zlewają się w jedną, spójną, jakże nudną całość.
Po pracy leniwie i apatycznie zaglądam do osiedlowego sklepu, który jak co dzień pachnie jabłkami i zbyt wyperfumowaną ekspedientką. Wiem, że nie wydarzy się nic, co mogłoby poprawić mój humor, albo przynajmniej wnieść do mojego życia odrobinę odmienności.
Pani Helenka jak zawsze na moją prośbę: "Kilo ziemniaków poproszę", odpowie 3,2 zł i ze swą dobrocią w oczach pożyczy mi miłego dnia. Za każdym razem mam ochotę powiedzieć jej, że wolę wyjątkowo nie usłyszeć tego przesłodzonego zdania, niż co dzień odczuwać każdym zmysłem monotonię dnia powszedniego.
|
|
|
Opowiadanie 2. cz. 2. Zazdroszczę im - chciałabym przynajmniej raz wyrwać się spod skrzydeł nakazów i praw. Rano otrzymaną gazetkę zaczynam oczywiście od pobieżnego sprawdzenia, co dziś w trawie piszczy. "Nirvana przyjeżdża w lutym do Polski", "Ukradł, bo chciał zaimponować". Strasznie trzęsie, ale pokuszę się o przeczytanie ulubionej rubryczki - sportowej. Uważam, że tygodniki o tej tematyce są strasznie drogie, dlatego muszę delektować się każdym słowem użytym w artykułach darmowych pras.
Znowu korek. Dlaczego dróg nie mogą remontować, kiedy ja akurat mam ochotę wybrać inną niż dotychczas trasę? Niech zrobią to, gdy jestem chora na grypę i nawet nie myślę o przemieszczaniu się po Warszawie. Los zawsze robi mi na złość. Spóźnię się, znowu spóźnię się do pracy. Nerwowo bębnię palcami o siedzenie przede mną. To taki mój osobisty, wrodzony nawyk.
|
|
|
Opowiadanie 2. cz. 1. Przemykam warszawską, na pamięć wyuczoną trasą. Zaraz, za rogiem spotkam wysoką brunetkę, która z wymuszonym uśmiechem wciśnie mi darmowe "Metro". Na przystanku usłyszę znajomy, nerwowy stukot obcasów dziewczyny w kolorowym płaszczu, tej której oczy zawierają w sobie tak wiele smutku. Pewnie ma jakiś problem, ba, to nie moja sprawa, pomyśli, że jestem wścibską babą węszącą za plotkami, wtykającą nos w nie swoje sprawy. Chcą znieczulicę? Będą ją mieli.
Denerwują mnie warszawskie tramwaje - pod ziemią co 3 minuty odjeżdża kolejny skład metra, a ja muszę tłuc się tymi rozsadzającymi bębenki pojazdami. Brrr? 3, 4, 5 przystanek, mijam zakład karny pełen ludzi, którzy mieli odwagę wziąć swój los we własne ręce - chociaż raz w życiu zrobili to, na co mieli ochotę, zapomnieli jednak o konsekwencjach, no cóż.
|
|
|
serce mnie doswiadcza. nie chce tak. wolalam byc tamtym dzieciakiem, udajacym ze zna sie na rzeczy...
|
|
|
nie chce milosnych zawirowan
|
|
|
po kilkunastu miesiacach wspolnych
|
|
|
Opowiadanie1. cz. 4. Zdecydowanym krokiem odeszła od okna. "Kocham Cię" - przeczytała po raz setny, po raz pierwszy smutnym, drżącym głosem.
Tak bardzo chciała, aby On raz jeszcze napisał to samo kruszącym się ołówkiem w jej życiu...
Ona znów jest czystą białą kartką, gotową do spisania na niej przepięknej miłości, mimo iż poprzedni rozdział już nigdy nie zostanie dokończony.
|
|
|
Opowiadanie 1.cz.3.Wie, że nie wleje w Jego uszy srebrnych kropelek głosu, które dałyby mu energię by żyć, przez cały słoneczny dzień. Każdym zmysłem odczuwa Jego nieobecność. Pokój już nie pachnie Nim, lustro nie ma Jego twarzy, a oczy na nią spoglądające należą jedynie do jej czworonożnego przyjaciela. Przyjaciel... On też obiecywał przyjaźń, tę prawdziwą, najpiękniejszą, dla której warto żyć i o którą warto walczyć.
Zegar stale powtarzał swe monotonne tykanie. Otworzyła okno. Delikatne krople pomieszane z letnią bryzą nieśmiało muskały jej twarz, której każdy fragment On znał na pamięć. Nie płakała, jej łzy jak oszalałe mieszały się z deszczem, który obecnie był dla jej jedynym pocieszycielem. Ukradkiem spojrzała w dół. 6 pięter wolności pętało jej duszę powodując mętlik umysłu.
W dłoni mocno ściskała wyblakniętą kartkę na której w dwóch słowach spisane było jej całe życie, a przynajmniej jego najważniejszy fragment. Zacisnęła powieki...
|
|
|
Opowiadanie 1. cz.2. Długo wpatrywała się w niebo śledząc niknący punkt odrażającej maszyny, która wyrwała kawałek Jej serca, tego z napisem "On". W powietrzu unosił się zapach wspomnień, z czasem coraz bardziej drażniących jej nozdrza. W tym momencie chciała umieć zamknąć wszystkie zmysły, tak jak zamyka oczy.
Teraz idzie betonową drogą życia obojętna na szczęście innych. Współgra, a przynajmniej próbuje, z palącą dłonie niemocą a za nimi głośno drepce Tęsknota - ta najgorsza jaką zna...
Nigdy nie dobijała się do drzwi z napisem "Szczęście" - dostała je gratis, miłość jej dała. Teraz patrzy na parę zamszowych trzewików z wyprzedaży i bezbronnie pyta, dlaczego to nie je los jej odebrał. Nie czuje swego ciała. Od dziś jej szkielet buduje tęsknota, która każdego ranka decyduje czy Ona ma siłę wstać z łóżka, czy nie. Dziś nie ma... Bo po co?
|
|
|
|