Opowiadanie 3. cz.3. Z nudów i złości, w myślach przywołuję obraz dnia wczorajszego, dzisiejszego, jutrzejszego, piątku, który będzie za tydzień, za miesiąc, w grudniu. Dni zlewają się w jedną, spójną, jakże nudną całość.
Po pracy leniwie i apatycznie zaglądam do osiedlowego sklepu, który jak co dzień pachnie jabłkami i zbyt wyperfumowaną ekspedientką. Wiem, że nie wydarzy się nic, co mogłoby poprawić mój humor, albo przynajmniej wnieść do mojego życia odrobinę odmienności.
Pani Helenka jak zawsze na moją prośbę: "Kilo ziemniaków poproszę", odpowie 3,2 zł i ze swą dobrocią w oczach pożyczy mi miłego dnia. Za każdym razem mam ochotę powiedzieć jej, że wolę wyjątkowo nie usłyszeć tego przesłodzonego zdania, niż co dzień odczuwać każdym zmysłem monotonię dnia powszedniego.
|