Opowiadanie 2. cz. 1. Przemykam warszawską, na pamięć wyuczoną trasą. Zaraz, za rogiem spotkam wysoką brunetkę, która z wymuszonym uśmiechem wciśnie mi darmowe "Metro". Na przystanku usłyszę znajomy, nerwowy stukot obcasów dziewczyny w kolorowym płaszczu, tej której oczy zawierają w sobie tak wiele smutku. Pewnie ma jakiś problem, ba, to nie moja sprawa, pomyśli, że jestem wścibską babą węszącą za plotkami, wtykającą nos w nie swoje sprawy. Chcą znieczulicę? Będą ją mieli.
Denerwują mnie warszawskie tramwaje - pod ziemią co 3 minuty odjeżdża kolejny skład metra, a ja muszę tłuc się tymi rozsadzającymi bębenki pojazdami. Brrr? 3, 4, 5 przystanek, mijam zakład karny pełen ludzi, którzy mieli odwagę wziąć swój los we własne ręce - chociaż raz w życiu zrobili to, na co mieli ochotę, zapomnieli jednak o konsekwencjach, no cóż.
|