 |
Przyszłość, przyszłość, przyszłość... Jebana przyszłość. Dlaczego tak mnie dobijasz? Dlaczego kiedy spojrzę w Ciebie to to nie chce żyć? Dlaczego jesteś taka przewidywalna? Dlaczego nie zaskakujesz pozytywnie? Dlaczego mnie dobijasz tak bardzo? Dlaczego tak często myślę o Tobie? Dlaczego jesteś taka trudna? Dlaczego taka surowa? Dlaczego w ogóle jesteś? Jak mam podołać zadaniom, które mi stawiać będziesz? Jak mam to uczynić? Przecież wiesz, że nie dam rady. Zbłaźnię się, wyśmieją mnie, będą się cały czas wyśmiewać, będę sam, wszyscy mnie zostawią, bo jestem taki a nie inny, że jestem kimś, kto jest wyśmiewany w dzisiejszych czasach? Przyszłość, proszę Cię, bądź dla mnie łaskawa. Niech teraźniejszość, w którą się powoli zmieniasz nie będzie dla mnie zbyt wymagająca. Niech przeszłość, którą się kiedyś staniesz będzie przeszłością, która będę mógł z uśmiechem na twarzy i dumą w sercu przypominać sobie będąc pewnym iż nie znajdę tam żadnej sytuacji, która wywoła u mnie wstyd. cdn
|
|
 |
Pół godziny później... To idziemy? ; wybuchnął śmiechem ; 'Jeszcze jeden ostatni proszę' ; powiedziała uśmiechnęła się do niego i pocałowała go namiętnie ;
|
|
 |
Tak często Cię okłamuje. Nie potrafię inaczej. Ja przepraszam, że to robię. No, ale ale no muszę no. 'Jak to mnie okłamujesz?!' No po prostu no. Okłamuje i tyle. 'Ale ja Ci ufałam! Kiedy mnie okłamałeś?' No eee no na przykład kiedy podajesz mi piwo żebym tylko trzymał i karzesz mi obiecać, że nie zrobię łyka a jednak go robię albo ; na twarzy jej pojawiał się mimowolny uśmiech ; eee kiedy kiedy zaciągnę Cię pod drzewo i całuje namiętnie i mówię, że ostatni już pocałunek, ale naprawdę ostatni i potem znowu Cię całuje i znowu obiecuje, że pocałuje Cię ostatni raz no już naprawdę, no albo eee ; nie wytrzymała już, rzuciła się na niego, zaczęła go namiętnie całować ; 'Jak ja Cię kocham Ty mój głupolu kochany!' Spróbowałabyś mnie nie kochać ; spojrzał na nią tym swoim mrocznym wzrokiem po czym oboje wybuchnęli gromkim śmiechem, potem zaczęli się całować, tak, tak namiętnie, po każdym pocałunku obiecali sobie jedno 'jeszcze jeden i kończymy ok? ok.' ; cdn
|
|
 |
Bardziej niż wczoraj, mniej niż jutro. Tak mnie kochasz? Nie... Taki jestem opalony. ; zrobiła smutną minę ; Ale kochana nie smuć się. Ciebie już bardziej kochać nie mogę. Naprawdę? Naprawdę ; spojrzał jej prosto w oczy i pocałował namiętnie ;
|
|
 |
Nienawidzę siebie za to, że nie potrafię znieść bólu, który mi zadajesz.
|
|
 |
To co niszczy Twojego ojca pomaga Tobie. I dobrze, niech pomaga. Jest mi dobrze. Nic mi przecież nie jest. Po prostu jest mi dobrze. Nie chcesz tego? Chce, ale... Ale jest mi dobrze i niech tak zostanie! To Cię zniszczy! Przestań dramatyzować! Na razie mi pomaga. A jak zacznie niszczyć to przestanę pić. Nie wiesz w co się pakujesz. Wiem lepiej niż Ty. Ty nie wiesz. Ty się nie znasz. Idź stąd lepiej. Idę. I bardzo dobrze.
|
|
 |
W końcu wstałem i ruszyłem w stronę literatki. Wziąłem ją i zacząłem pić to świństwo. Byłem taki zły, że wypiłem wszystko ‘na raz’. Proszę. Powiedziałem i wyszedłem. Potem zacząłem biec po schodach w stronę łazienki by wszystko co wypiłem wyrzygać. Kiedy już byłem u drzwi łazienki oparłem się o futrynę. Zachwiało mną. Byłem tak głodny, że wódka od razu uderzyła mi do głowy. Było mi tak dobrze. Nie obchodziło mnie nic. Uśmiechnąłem się do siebie i powiedziałem ‘Albo potem wyrzygam’. Poszedłem w stronę swojego pokoju i położyłem się na łóżku. Nic mnie nie bolało. Nic mnie nie obchodziło. Było tak fajnie. Tak spokojnie. Nie było już pijanego ojca. Nie było bólu. Nie było zmartwień i problemów. ‘Niech tak już zostanie’ powiedziałem do siebie. cdn
|
|
 |
Siedział tak na tym stołku i głośno myślał. Gadał do siebie chuj wie co. Kiedy zadawał mi jakieś pytanie odpowiadałem mu tylko ‘mhm’. Nagle uciszył się i przymknął oczy. Wstałem cicho i biegiem ruszyłem w stronę drzwi. Ten wstał i popchnął mnie na meble kuchenne. Uderzyłem głową w kant blatu. Upadłem. ‘Gdzie kurwa chciałeś co? No gdzie?!’ kopnął mnie. Wstałem szybko i usiadłem na ławce. Przepraszam tato. ‘Napij się to Cię wypuszczę.’ Ale ja nie chce. ‘No to siedź tu.’ Siedziałem tak z guzem na głowie. Czas tak wolno mijał. Byłem taki głodny. Taki zmęczony tym siedzeniem i patrzeniem na niego. cdn
|
|
 |
Znowu ta kuchnia, znowu pijany ojciec... 'Napij się ze mną synu.' W życiu! Nie będę pił, nie stanę się Tobą, nie chce! 'Pij kurwa!' powiedział ojciec nalewając mi pełną literatkę alkoholu. Nie chce tato. Łzy już zaczęły napływać mi do oczu. 'Masz się tego napić!' Ale dlaczego? 'Bo ja tak mówię!' Nie napiję się tego. 'Nie wypuszczę Cię stąd dopóki się nie napijesz' powiedział to i wypił to co mi nalał. Potem nalał następną i przesunął ją w moją stronę. Usiadłem przy stole i czekałem aż uśnie. On nie usypiał. cdn
|
|
 |
Ale... ale to serce do cholery jasnej! Kochany, serce to tylko kawał mięsa. / inspiration - happysad 'Nie ma nieba' ; ransiak.
|
|
 |
To co nas łączyło skończyło się. Byliśmy zmuszeni do zwrotu naszych serc. Nie mogłem w to uwierzyć, nie mogłem uwierzyć w to, że to koniec. Przecież tak mnie kochałaś. A teraz? Teraz chcesz to skończyć. Nie mogę Cię przecież zatrzymywać. Nadszedł dzień odbioru swych serc. Wyciągnąłem na dłoń to Twoje, było takie pełne energii, takie zadbane. Podałem je Tobie a Ty rzuciłaś mi moje pod nogi. Ledwo biło, było brudne, zmęczone, zaniedbane. Na pewien moment przestałem oddychać, potem zacząłem wstrzymywać łzy, które i tak leciały po moich policzkach. Co Ty kurwa z nim robiłaś?! Przecież to serce moje było! Jak mogłaś! Trzeba było mi go nie dawać. cdn
|
|
 |
Ty miałaś moje serce, ja Twoje. Kładłem je sobie na piedestale swego życia. Pielęgnowałem je, dbałem bardziej niż o swoje. Było takie piękne. Zawsze miałem je przy sobie. Zawsze się nim opiekowałem. Patrzyłem na nie i nadsłuchiwałem jego bicia. Było takie cudowne. Tak mi było z tym twoim sercem dobrze. Nigdy nie zostało same, nie biło samo nigdzie w kątku mojego pokoju, nigdy go nie upuściłem, nigdy na to serce nie byłem zły. Stało się częścią mnie, mojego życia. Byłem do niego bardziej przywiązany niż do swojego. cdn
|
|
|
|