|
wchodząc do sklepu ze słodyczami przed oczami miała jego czekoladowe oczy. przed nią na półkach porozkładane były ciastka, cukierki, czekolady, co dusza zapragnie. a ona ze smutnym wyrazem oczu podeszła do lady i chciała powiedzieć "nie dziękuje, jego słodycz okazała się trucizną". zamiast tego obróciła sięna pięcie, wyszła ze sklepu, zostawiając za sobą zapach przepełniony słodyczą i wspomnienie jego oczu. zostawiła to w tyle, ruszyła przed siebie szarą, krętą ulicą. /skinny-love
|
|
|
łamie mi się serce kiedy widzę smutne dziecko. nie ważne, czy je kocham, znam, lubię, szanuję.. to dziecko, powinno się bezgranicznie cieszyć swoim dzieciństwem, swoją codzienną kreatywną bajką, by później mieć szczęśliwe wspomnienia, które będzie opowiadać młodszym pokoleniom. dzieci z "problemami w rodzinie", takich żal mi najbardziej. /skinny-love
|
|
|
zupełnie przypadkiem spojrzała w lustro. jej wzrok się zatrzymał i perfidnie zmierzył dziewczynę w nim odbitą. była młoda, miała potargane włosy i smutne oczy, które były bliskie płaczu. usta zaciśnięte w kreskę. zero uczuć, jakiś ból w postawie ciała. zamrugała kilka razy. nie mogła uwierzyć w to co widzi. kiedyś naokrągło się śmiała, włosy czesała w nienaganną kitkę, teraz była cieniem dawnej siebie. tak to widziała. odwróciła wzrok. wróciła do przerwanych czynności, jednak nie przestawała myśleć, o tym jak bardzo życie ją złamało. /skinny-love
|
|
|
A moje serce prowadzi trening z kamieniami . | hope_
|
|
|
wstała rano z łóżka i poszła do kuchni. pierwsze co zrobiła to wstawiła wodę na kawę. capuccino, odrywające ją od myślenia. nie przejmowała się potarganymi włosami, ani lekkim nie-wyspaniem. zalała kawę wodą i stanęła przy oknie. upiła mały łyczek, głównie dla posmakowania pianki. spojrzała przez szybę na zewnątrz. białe płatki opadały w dół, w zwolnionym tempie. widziała coś nadzwyczajnego w padającym śniegu. oparła się o parapet, filiżankę trzymając w ręku i popijając w spokoju napój. nie myślała o bólu ani o pustce, która od dawna ją otaczała. była szczęśliwa, chyba naprawdę była przez tą krótką chwilę, nie myślać wiele, oglądając opadanie śnieżnego pierza na ziemie, mróżąc oczy od jasnego światła dnia, uśmiechała się. była. naprawdę była. /skinny-love
|
|
|
była w niej taka dziwna pustka, której nie potrafiła wypełnić. starała się każdego pierdolonego dnia coś z tym zrobić, ale jej wysiłki na nic się zdawały. naokrągło coś w niej pękało, kruszyło się, dech z piersi wyrywało i do lania się łez przyzwyczajało. będąc w samotności dużo myślała, nad tym co tą pustkę wywołało.. /skinny-love
|
|
|
szła już od dobrej godziny, bez celu wodząc wzrokiem. stąpała lekkim krokiem, słuchając muzyki włączonej nie na full, a na najcichsze dźwięki. cicho grająca piosenka wprawiła ja w dziwny nastrój. nawet nie zauważyła co robi. w pewnym momencie usiadła na krawężniku i zaczęła płakać. szlochała, spoglądając w przeszłość. przypominała sobie nie złe, a dobre chwile. brakowało jej ich. tych magicznych, prostych chwil. czas przestał coś dla niej znaczyć. do uszu nie docierały inne dżwięki poza cichymi nutami melancholijnej melodi. do oczu napływały nowe łzy. i siedziała tak w mroku nocy, dopóki telefon nie przypomniał jej o czymś poza pustym egzystowaniu. zaczął pikać "bateria rozładowana". po chwili się wyłaczył, a ona jakby nigdy nic odeszła z powrotem w stronę z której przyszła. wiatr muskał ją po twarzy, mróz dreptał po piętach. /skinny-love
|
|
|
oglądała dym unoszący się z papierosa, którego ktoś odłożył do popielniczki w taki sposób, że sam się spalał. dym ulatywał w magicznej agoni mieszając się z powietrzem. patrzyła jak tworzy się szara mgiełka, po chwili rozpływająca się tak po prostu w tle. dym papierosowy. najpierw cienkim prostym strużkim gnał jaknajdalej od papierosa, by później zatańczyć w kółko, stworzyć mglisty obraz. następnie znikał. a ona patrzyła na te krótkie piękne chwile. wspominała ojca. zamykając oczy pełne łez, widziała go - siedzącego w warsztacie z papierosem w ręku, robiącego sobie przerwe w pracy, zatracającego się w jednym ze swoich nałogów. /skinny-love
|
|
|
|