 |
Słowa nie oddają tego, ile waży strata. Kocham Cię najmocniej, zaraz wracam.
|
|
 |
[..]wiesz, kochając dziewczynę, nauczyłam się, jak być sarkastyczną dziwką, żeby czuć się normalnie. Pieprzyłam się z chłopakami, żeby to zniknęło, ale się nie udało. Kiedy się zeszłyśmy, cholernie się przeraziłam, bo... byłaś jedyną osobą, która mogła zrujnować mi życie. Odepchnęłam cię i udawałam, że to twoja wina, ale tak naprawdę panicznie bałam się bólu. [..] ale nie mogłam znieść... nie chciałam być niewolnicą moich uczuć do ciebie. Możesz to zrozumieć? Próbowałaś ukarać mnie w odpowiedzi i to było straszne. To było straszne, bo... naprawdę, zginęłabym za ciebie. Kocham cię. Kocham cię tak mocno, że to mnie dobija. /skins
|
|
 |
każdy może mieć złą minutę. złą godzinę. zły dzień. miesiąc. rok. / simplel
|
|
 |
|
Pogramy w coś? Chcesz, wiem, że chcesz. Ja zamknę oczy i policzę do 10. Wtedy je otworzę, a w prawym dolnym rogu ujrzę wiadomość od Ciebie. To zaczynam: 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1. Akuku. To nie tak miało być. Dlaczego nie piszesz? Nie daj mi tęsknić. Może policzę jeszcze raz, co? No dobra. 10, 9... /pierdolisz.
|
|
 |
|
"coraz ciężej jest nazwać kogoś mianem przyjaciela."
|
|
 |
Stałyśmy przytulone. Przymknęłam oczy i napajałam się Twoim zapachem, obecnością, dotykiem, po prostu Tobą. Panowała cisza, którą nagle przerwał głos pracowniczki kolei, która zapowiedziała, że mój pociąg podstawi się na peron 3. Było jeszcze trochę czasu do odjazdu, lecz ten czas uciekał jak szalony. Wtuliłam się wtedy w Ciebie mocniej, bo znów czekała nas rozłąka, a do moich oczu napłynęły momentalnie łzy, nie chciałam jechać. Zacisnęłam mocno powieki, lecz łzy wypłynęły. Czułaś, że coś nie tak. Od razu zaczęłaś mnie gładzić po plecach i mocno do siebie tulić, mówić do mnie i prosić bym nie płakała. Po chwili otarłaś mi łzy i uśmiechnęłaś się. To mi wystarczyło. Uśmiech sam namalował się na mojej twarzy mimo tych łez w oczach.
|
|
 |
A teraz pójdę do miejsca bez którego nie mogłam żyć, spotkam się z przyjaciółmi. Pomalowana, uczesana, z wielkim uśmiechem na ustach. Przeżyje z nimi dwie godziny, nie wspominając o zajebiście złym humorze i nocnych koszmarach, a potem wsiądę do autobusu, łzy pociekną mi po policzkach i znowu będę mogła powiedzieć "kurwa, co z tobą? to nie ty! ty się tak nie zachowujesz" / simplel
|
|
 |
Czujesz ten dystans? Tą momentalną barierę, przed którą chciałabyś tylko i wyłącznie uciec.. bo brak Ci siły by ją zburzyć. /improwizacyjna
|
|
 |
Chciałbym ci pomóc serdecznie z serca, ale to tak jakby ślepiec chciał prowadzić ślepca. /Pih.
|
|
 |
Zjeżdżając na pobocze wjebał sie do tego koszyka razem ze mną, przypalając mi koszulkę. Nie potrafiłam zwrócić na to uwagi, leżałam w połowie na nim, z ledwością dosięgając jego ust. Zdecydowanie nie liczyło się wtedy nic więcej, świat się zatrzymał. /improwizacyjna [cz.2]
|
|
 |
Wakacyjny wieczór, siedziałam sama w domu, gdy zaczął krzyczeć pod oknem znienawidzone przeze mnie 'Sandi'. Ubierając w pośpiechu najki, szybko zbiegłam po schodach, rzucając mu się na szyję. Kręciliśmy się, nie mogąc oderwać ust. Postawił mnie lekko na ziemi, a moim oczom ukazał się sklepowy wózek, mimo faktu, że po przećpaniu miał różne dziwne pomysły ten należał do jednego z dziwniejszych. Nawet nie pytając po chuj, wziął mnie na ręce i śmiejąc się jak dziecko wrzucił do środka. Chyba nawet śmiałam się głośniej gdy zaczął mnie wieźć, prawie rozpierdalając na krzywym parkingu. Jak dwójka psychopatów, śmialiśmy sie na całe osiedle, gdy biegał z koszykiem ze mną w środku, wzdłuż całej ulicy. Sąsiadki patrzyły karcącym nas wzrokiem, który zmienił się w jeszcze ostrzejszy gdy zaczęłam palić skręta. /improwizacyjna [cz.1]
|
|
 |
Znaleźliśmy miłość w beznadziejnym miejscu, tak, to małe osiedle na obrzeżach miasta było złe. Szare, zniszczone bloki, wybrakowane chodniki. Powietrze tu było zimne, a ławki obdrapane. Domówki kręciły się tu dzień w dzień, pamiętasz? To na jednej z nich się poznaliśmy. Właśnie te popsute ławki były głównym miejscem naszych spotkań. Litry wypitej wódki, niezliczona ilość fajek, skrętów. Każdego dnia, z każdym łykiem stawaliśmy się sobie bardziej bliscy, aż w końcu byliśmy, razem dla siebie. Wszystkie noce na trawie, godziny wpatrywania się w siebie przećpanymi oczyma. Niszczyliśmy się nawzajem, ale brnęliśmy w to, tańcząc w nocy boso na mokrym chodniku. Śmiech był głośny, a uczucia szczere, do czasu.. /improwizacyjna
|
|
|
|