|
Chcę znów zobaczyć uśmiech na Twoich ustach. Tak jak kiedyś, gdy widziałem Go codziennie. Chcę byś była szczęśliwa, nawet i beze mnie. Pragnę Twojego szczęścia najbardziej na świecie, wiesz? Ale nie zapominaj o mnie, nigdy. A gdybyś jednak chciała odejść, zniknąć , nie na dłuższy czas, lecz na zawsze , to proszę uprzedź mnie. I chociaż się pożegnaj. To chyba nie jest tak wiele, prawda?
|
|
|
Wierzyli w nas wszyscy bez wyjątku, każdy przywyknął do jej obecności i tego ze towarzyszyła mi każdego dnia. Na ulicy słyszeliśmy szepty ludzi, który mówili jak nam zazdroszczą tej miłości. Zabierałem ją na obiad do rodziców, którzy ją uwielbiali. Pamiętam każdy śmiech przy stole gdy moja mama opowiadała beznadziejne historyjki z dzieciństwa, które i tak wszystkich bawiły. Każde spojrzenie ojca, które zawierało dumę z syna, chociaż nigdy nie dawałem żadnych powodów do tego by mogli wypowiadać w moją stronę tak wielkie słowa. Po obiedzie standardowy wypad na miasto i do mojego mieszkania. Siadałaś we fotelu okrywając się kocem bez względu na to czy był upał czy mróz. To należało do tradycji. Ja włączałem film, który ty i tak uparcie wyłączałaś i wolałaś puścić jakąś płytę z muzyką, oczywiście sam rap. Ja stawałem przy oknie ze szlugiem w ręce i wpatrywałem się w ten piękny cud, który pozornie był tylko mój. Ty, mała, krucha i tak wspaniała.
|
|
|
Tak po prostu wyszłaś z mojego mieszkania, robiąc dokładnie to samo co ja zawsze robiłem przy zerwaniu. Najpierw długie wpatrywanie się w oczy następnie scenka z twoją niewinnością, chociaż wina leży po obu stronach. Stanęłaś przy drzwiach i rzuciłaś mi szybkie wymowne spojrzenie pełne bólu ale i troski i opanowania. Wiesz co wtedy czułem? Jak serce rozpierdala się na miliony części, bo odeszłaś z mojego życia bez planu powrotu. Przekreśliliśmy w tym dniu wszystkie wspólne plany na przyszłość a jak pewnie wiesz, było ich wiele. Spontaniczny wyjazd, ślub, dziecko, nowe życie za granicą. Tak bardzo pragnęłaś tego a ja tak bardzo chciałem ci to dać. Od kilku lat tłumaczyłem ci że nie zaoferuję ci nic prócz miłości, a ja głupi wierzyłem, że tobie naprawdę to wystarczy. Każde zapewnienie z twoich ust było niczym trwała deklaracja, która rozmyła się przy mocniejszej ulewie. To miało trwac wiecznie i miało być wyjątkowe. Dobrze ze było chociaż przez chwilę.
|
|
|
Chciałbym Cię przeprosić. W końcu szczerze i za wszystko co w życiu spieprzyłem, za wszystko co spieprzyłem pomiędzy nami. Przepraszam za kłamstwa, które wychodziły automatycznie jedynie dla Twojego dobra. Przepraszam za cały ból który sprawiałem Ci przez tyle lat, bo miałem sekrety których nie powinno pomiędzy nami być. Przepraszam, że nie ma mnie przy Tobie wtedy gdy mnie potrzebujesz. Przepraszam za wszystkie te chwile ciszy, bo chciałem, żebyś się ode mnie odzwyczaiła a tak naprawdę to ja Ciebie potrzebuję. Przepraszam za wszystkie te krzywe akcje w których miałem więcej nie brac udziału. Przepraszam za wszystkie złamane obietnice, za złe słowa, wypowiedziane w afekcie. Przepraszam za to, że byłem beznadziejnym przyjaciele ale kocham Cię, kocham Cie bo jesteś moją małą siostrą, dla której jestem w stanie zabić. Przepraszam za całe zło i dniw których pozwalałem Ci tęsknić. Przepraszam za dni w których zostawiłem Cię samą z tą chorą rzeczywistością. Przepraszam, wybacz mi mała.
|
|
|
Piątkowy wieczór a nawet i noc, telefon położony na blacie w barze zaczyna wibrować. Rzucam okiem na wyświetlacz i widzę jej imię. Waham się jednak po chwili biorę telefon i wychodzę. Odbieram i czekam na jej słowa, jednak jedyne co wyłapałem to ciszę, która nie była niezręczna, była wyrazem po wątpienia w to co uczyniliśmy, była wyrazem tęsknoty za bliskością naszych ciał i dusz. Nie wytrzymuję i znudzonym głosem pytam co chciała. Odpowiedziała, że tęskniła za barwą mojego głosu a ja już zacisnąłem dłoń w pięść. Kocham ją, ale każde z nas układa sobie powoli życie. Ona u boku dobrego, bogatego i dbającego o nią mężczyzny a ja w tym czasie lecze serce które jest na kacu miłosnym od czasu naszego rozstania. Lecze umysł z jej obrazów bo nadal się zabawia ze mną i ukazuje jej postać przed oczyma. Pytam czy jest szczęśliwa i czekam na jakiś znak bym mógł zainterweniować ona jednak spokojnym i radosnym głosem komunikuje mi, że takiego życia pragnęła. Spokojnego, bezpiecznego, stabilnego.
|
|
|
Czasami jest tak chujowo, że pozostaje mi przyjść z pracy, rzucić bluzą w kąt i otworzyć piwo kładąc się do łóżka. Czasami nie kończy się na piwie, bywa, że to nie wystarcza, wtedy wpada współlokator z butelką Bolsa i pijemy ją na dwóch z gwinta. Patrzę na niego i widzę to samo co u siebie. Ból duszy i serca, stracił swoją damę za którą był w stanie oddać swoje życie. Stracił sens, miłość, motywacje i wole walki. Stracił to co było mu najbliższe. Wtedy chwytam go za ramię, symbolicznie okazując swoje wsparcie i uśmiecham się szczerze tłumacząc mu, że nie jest sam a życie toczy się dalej i nie raz stanie na jego szczycie by sięgnąć po upragnione szczęście. Również chwyta mnie za ramię i czuję że mam kompana w odwiecznej walce o przetrwanie złych chwil. Patrzy na mnie i smutek zamienia się w śmiech, wie, że mówię szczerze ale sam w te słowa nie wierzę. Ma świadomość tego że upadłem i przegrałem, że przegrałem swoje istnienie bez chęci ruszenia na przód.
|
|
|
Znowu ją spotkałem. Piękna nieznajoma, która oczarowała mnie swoją wyjątkowością i innością. Oparłem się o framugę drzwi sklepu i spoglądałem na jej przemyślane ruchy, pewne, dynamiczne i precyzyjne. W mojej głowie przewijało się tysiące myśli i jedna główna: Jak rozpocząć rozmowę. Posłała mi długie spojrzenie wraz z ciepłym uśmiechem. Rozpoznała mnie, aż nie uwierzyłem. Stanąłem prosto w drzwiach tarasując jej przejście. Nie bała się bliskości, dzieliły nas centymetry, stanęła na palcach by móc wyrównać ze mną swój wzrok. Jej piękne zielone oczy błyszczały z radości jak i zaintrygowania. Zagryzła swoją dolną wargę i mrugnęła znacząco po czym zgrabnie przeszła obok mnie. Nie chciałem jej tracić, nie teraz. Złapałem ja za łokieć i zatrzymałem. Ostatni raz spojrzałem w głąb jej jasnych tęczówek by zapamiętać tą chwilę po czym ją puściłem. Zrobiła dwa kroki w tył i wyszeptała swoje imię, uśmiechnąłem się, Polka. Nie odpowiedziałem, czułem, że znów ją spotkam.
|
|
|
To takie dziwne i niezrozumiałe uczucie siedzieć obok kogoś całkowicie nieznanego i wyobrażać sobie wspólną przyszłość z nią. To uczucie że bycie obcym to tylko kwestia zewnętrzna, gdy tak naprawdę wnętrze aż wykrzykuje fakt posiadania podobnych dusz. Bywa tak ze wstydzę się własnych myśli bo sam ich nie jestem w stanie pojąć. Wstyd mi, że pozwalam sobie na wykreowanie przyszłości z kimś kogo nie poznałem, chyba kieruje mną pragnienie bycia razem, bo wydaje się być idealna na swój nieokiełznany sposób. Czasami wstyd mi za moje zachowanie bo nie zawsze jestem w stanie zahamować pewnych gestów i słów przy kobiecie na której mi zależy. Ona jest jak zamknięte pudełko. Dopóki nie otworzysz zawartości Twoje pragnienia nie zostaną zaspokojone. Chciałbym móc znów ją spotkać, chciałbym otworzyć pudełko i zajrzeć w jej niezwykłą duszyczkę. Ta krucha istota oczarowała mnie sobą w ciągu 10 minut bez niczego. Zero słów, zero bliskości. Sama świadomość oddychania tym samym powietrzem, obok siebie.
|
|
|
Od niedawna znowu zacząłem chodzić do parku jeśli znajduję odrobinę czasu. Tej nocy spotkałem tam kobietę, która wczuwała się w rytm puszczonej muzyki. Była spokojna, lekka ale zarazem smutna, mówiła o nieszczęśliwej miłości. Uniosła wzrok na mnie i uśmiechnęła się zapraszając wyraźnie do siebie. Usiadłem obok dość niepewnie i poczułem radość, biła od niej niesamowita energia a jej płynne ruchy nadal współgrały z dźwiękiem muzyki. Obie strony milczały ale nie z nieśmiałości. Ja podziwiałem jej opanowanie a ona nie przerywała swojej czynności. Zaczęła śpiewać a we mnie uderzyła fala wspomnień. Ten uśmiech, pewność siebie, delikatność, wrażliwość ale i otwartość mieszana też z naiwnością, bo zaufała obcemu. Spojrzałem przed siebie zastanawiając się nad tym jakie emocje wywołała we mnie w obecnej chwili, bo poruszyła nawet te głębokie, które z czasem już zanikły. Wstała i uśmiechnęła się jeszcze szerzej kiwając w podziękowaniu a ja byłem jak sparaliżowany. Odeszła, bez słów, bez kontaktu.
|
|
|
Odgłosy w mieszkaniu nie zwiastują nic dobrego, jedynie poczucie bezsilności która wypełnia każdy kąt i całe moje ciało. Jedynie piętro niżej słychać jak kumpel przeklina, bo znowu spalił frytki. Za ścianą obok drugi, przyjaciel, krzyczy do telefonu próbując rozładować emocje aż w końcu komórka ląduje rozsypana na podłodze bo wpadła w kolizję ze ścianą, ta pieprzona nieszczęśliwa miłość. A co ze mną gdy dookoła taki bałagan? Ja w tym całym bajzlu odnajduję miejsce jako ostoja i oaza spokoju. Trzymam całe zło w sobie zamiast na wierzchu, nikomu nie pomoże kolejny widok rozsypanego człowieka, ktoś musi się trzymać by reszta miała motywacje do walki o przetrwanie. To jestem im winien bo gdy ja rozłożyłem się na dnie oni byli przy mnie, wyciągali na piwo lub wódkę, na ryby lub przypominali mi co tak naprawdę się liczyło, zabierali na boks który może i był moją zgubą patrząc kilka lat wstecz to był też tym co ceniłem najbardziej bo oddałem się temu całkowicie a oni mi o tym przypomnieli.
|
|
|
Zajrzeć do Twojego serca i zostać tam już do końca. - Bezcenne
|
|
|
Nasza miłość nie była idealna, choć ludzie tak ją dostrzegali. W ich oczach byliśmy cudownie zakochaną parą, bez kłótni, bez problemów. Przy ludziach staraliśmy się wyglądać dobrze, raczej staraliśmy się by to co nas łączy nie wyglądało tak źle. Choć nie było źle, zwykłe awantury, sprzeczki, zazdrość, a to sprawiało, że Kocham Cię, jeszcze bardziej. Uczucie do Ciebie , nasilało się. Jednak w pewnym momencie, zacząłem bać się, że Cię stracę. Bałem się, że przez moją głupotę, moje szczeniackie zachowanie, Ty odejdziesz, bo będziesz miała mnie dość. Dość moich wybryków, dość zapijania. Dość tego jaki się staje. Bałem się, że zostawisz mnie samego z tym wszystkim. Z problemami, z moją świadomością bliskiego końca. Bałem się i otóż tak się stało. Odeszłaś, bo nie chciałaś być z kimś takim. To ja zjebałem, wiem. Ale weź to do serca, że jesteś dla mnie jak ostatnia kropla wody na pustyni, jak tlen do ostatniego tchu. Pamiętaj, że zawsze zostaniesz w moim sercu, choćby nie wiem co się stało.
|
|
|
|