Wierzyli w nas wszyscy bez wyjątku, każdy przywyknął do jej obecności i tego ze towarzyszyła mi każdego dnia. Na ulicy słyszeliśmy szepty ludzi, który mówili jak nam zazdroszczą tej miłości. Zabierałem ją na obiad do rodziców, którzy ją uwielbiali. Pamiętam każdy śmiech przy stole gdy moja mama opowiadała beznadziejne historyjki z dzieciństwa, które i tak wszystkich bawiły. Każde spojrzenie ojca, które zawierało dumę z syna, chociaż nigdy nie dawałem żadnych powodów do tego by mogli wypowiadać w moją stronę tak wielkie słowa. Po obiedzie standardowy wypad na miasto i do mojego mieszkania. Siadałaś we fotelu okrywając się kocem bez względu na to czy był upał czy mróz. To należało do tradycji. Ja włączałem film, który ty i tak uparcie wyłączałaś i wolałaś puścić jakąś płytę z muzyką, oczywiście sam rap. Ja stawałem przy oknie ze szlugiem w ręce i wpatrywałem się w ten piękny cud, który pozornie był tylko mój. Ty, mała, krucha i tak wspaniała.
|