|
stylimilion.moblo.pl
Tylko z Tobą mogę tu dalej iść. Nie mogę tu zostać. Cleo
|
|
|
Tylko z Tobą mogę tu dalej iść.
Nie mogę tu zostać. / Cleo
|
|
|
Słyszę głos w innym języku, jakby krzyku zadra,
wdarł się po cichu w cienie odbicia zwierciadła.
Ponaglam moje sumienie, pomoże mi zbić to lustro.
Zranione kamieniem serce, tłamszone poduszką.
Słyszę noc, a dla mnie i wybuchnie dzisiaj wszechświat.
Gwiazdy takie czujne, tylko czekają na klęskę.
Finezja otacza zenit, rzeczywistość stąpa w trwodze.
Pustką karmieni, mogą patrzeć, jak odchodzę. / Buka
|
|
|
Noc, a tętno eksploduje ku podstawom świata.
Piękno rujnuje, niszcząc ciepło chłodem stali kata.
Piekło mi brukuje, chyba wieczność mnie oplata.
Czuję, wiem to i dziękuję, bo nie zasługuję na to.
Nadal noc, a przez to chyba mi nie będzie przykro.
Niewidzialny cios kieruje serce me w urwisko.
Za rękę chwyta mnie przestrzeń, nie wiem ile jeszcze sekund,
trzymając powietrze w ręce, z ciszą na bezdechu. / Buka
|
|
|
Noc i między nami nie jest taka zwykła.
Patrząc oczami na nich, nie wiesz, czy jest przykra
gonitwa między myślami, gubię kroki w peletonie.
Vi sa Vi me zmiany, które są nieuniknione.
Noc i może spłonę dziś po raz ostatni,
a przyszłość mi zatonie, dawno odpłynęły statki.
Koniec jest martwy i ulepiony ślepą pustką,
skreślam wyrazy, ale nie wiem czy nie jest za późno. / Buka
|
|
|
Noc, a wskazówki na tarczy toczą walkę.
Tyle mam pytań, że nie wiem, czy wystarczy kartek.
Uparcie, sekundy płyną, świat chyba dzisiaj nie wstanie.
W mroku pod pierzyną, opatulony w niepamięć.
Noc, a słowa giną, ścieląc swoje łóżko.
W bieli, gdzie płyną łzami, nie zawrócą już stąd,
Powietrze targa stronami, jak żagle na maszcie,
skradając między słowami, dopytując o prawdę. / Buka
|
|
|
Zanim runie domek z kart, namaluję ten ostatni
obraz bez farb, zamorduję po nim kartki.
Odejdę wraz z nim, bez łez i bez krzyku,
po cichu, jak śmierć, która patrzy ze strychu.
Pisząc list do S, spojrzę ostatni raz w lustro,
gnając myśli wstecz, lecz wszystko na próżno.
Nim z losu zadrwi, napełni oszustwo,
światła zegarmistrz, co karmi nas pustką. / Buka
|
|
|
Noc, a oddech równomiernie mnie zaprasza
w taniec z instrumentem w piekle, które chcę ugaszać.
Pragnienie woła o pomoc, sumienie zadaje rany.
Pióro mam przed sobą, obok sięgam po pergamin.
Noc, a księżyc chyba płacze deszczem dzisiaj.
Stare przepowiednie tłamszę szelestem kieliszka.
Pióro mam w ręce, nie wiem czy ten dzień to dzisiaj,
Wreszcie tusz na papier spływa, gdy zaczynam pisać. / Buka
|
|
|
Dzisiaj noc, a gwiazdy jakoś tak złowieszczo milczą.
Chciałbym wyjść na zewnątrz, ale nie wiem jak mam wyjść stąd.
Coś jeszcze, to chyba wszystko, nic się tu nie zdarzy raczej. / Buka
|
|
|
Noc, a księżyc chyba dzisiaj płacze deszczem.
Chciałbym coś napisać, tajemnica dławi serce.
Powietrze coś chyba skrywa, cisza trawi myśli mętlik.
Chciałbym coś napisać lecz zgubiłem gdzieś pamiętnik. / Buka
|
|
|
A kiedy mówię: super, to znaczy: mam to w dupie.
I nikt mi nie tłumaczy nic, gdy leci bit na loopie.
A kiedy mówię: spoko, mam w dupie to głęboko.
I nikt mi tu nie raczy bić i bujać się szeroko. / Buka
|
|
|
Mimo, że namalowałem koszmar na przekór strachu,
by rozszarpał co w nas ubiera się na czarno,
tak bardzo podarł krajobrazy barw tu
i zostawił obraz powylewaną farbą.
I zdarte gardło, i wypalone płótno,
a ja sam na sam z kartką, idąc za rękę z wódką,
tu aleja kultu, brukowana mi w oszustwo,
idąc z pustką, a jeszcze chyba czasu mnóstwo, co? / Buka
|
|
|
Może umiem tylko ranić, dławić w sobie smutek,
nie mogąc go zabić i za nic stąd uciec,
próbując zabić tę próżność bez granic,
co cztery ściany zburzę w murze inicjały.
Chodź, pokażę Ci pergamin, zakopany pod stopami,
kiedyś między nami w górze, a dziś zapomniany.
Proszę, otwórz ten kufer utkany tajemnicą,
ja obiecuję, że spróbuję jeszcze raz, to wszystko. / Buka
|
|
|
|