|
sosicksosad.moblo.pl
Źrenice
|
|
|
Pozostaw we mnie pustkę, która wypełni moje serce w taki sposób, by dostatecznie zająć Twoje miejsce. Zostaw smutek, który będzie otulał mnie do snu co wieczór. Pozostaw mi łzy, które zmywać będą trudności każdego dnia. Pozostaw obojętność na ludzi, spraw bym stała się aspołeczną jednostką, która nie czuje współczucia, bym po prostu oddychała i stąpała po ziemi, niczym zabawka, którą ktoś steruje. Tylko proszę, nie pozostawiaj mi złamanego serca, nie zostawiaj jego w małych kawałkach, rujnujących wszystko wewnątrz. Odejdź ode mnie tak, bym nie musiała cierpieć, bym z czasem przyzwyczaiła się do samotności, możesz mnie nawet pozbawić godności ludzkiej, ale nie pozbawiaj mnie serca, proszę.
|
|
|
Twoja obojętność rujnowała mój spokojny świat. Moje ciało przechodząc katorgę, większą niż sobie wyobrażasz, powoli traciło na wartości. Tak samo jak moja słabiutka psychika, którą posłałeś na zatracenie. Gnębiąc każdy kawałek mojego serca, gwałcąc je i poniżając, rzuciłeś mnie w ramiona śmierci, pamiętając by przy tym obnażyć mnie z ludzkiej godności i szacunku do samej siebie. Zakompleksiona i okaleczona własną ręką udałam się w Twoją stronę, by na Twoich oczach zdradzić Cię ze śmiercią.
|
|
|
Powoli tracąc wiarę we wszystko, nawet w samego Boga, spojrzała mu w błękitne oczy. Spodziewała się, że znajdzie w nich nadzieję, że on jeszcze daje im szansę, że to co ich łączyło nie zniknęło, razem z przemijającą jesienią. Tymczasem ujrzała w nich pustkę. Przerażającą, nikczemną, bolącą pustkę. On już ich skreślił, wymazał z pamięci każde wspomnienie, jej oczy, zapach, jej imię. Wyrzekł się każdego pocałunku, każdego dotknięcia jej delikatnego ciała. Wyrzucił jej miłość z serca i zostawił w nim puste miejsce. Spowodował paraliż jej małych kończyn, wylew krwi duszy, pękniecie mięśnia sercowego, które już nie jest tym samym sercem, które potrafi kochać. Brutalnie pozbawił ją uczuć, tylko dlatego, że była zbyt idealna. Była po prostu jego idealną miłością, a on - nie chciał ideału.
|
|
|
Otulił jej twarz subtelnym pocałunkiem. Spojrzał w jej oczy i uświadomił sobie, że warunkiem jego egzystencji jest jej subtelna woń, blask jej oczu i ten delikatny uśmiech, którym witała go każdego dnia. Wiedział, że odda za nią wszystko. Szóstego dnia tygodnia wyszedł po nią, jak zawsze na ich wspólny mostek. Czekał, ale nie ujrzał nawet cienia jej postaci. Poszedł do jej domu. Kiedy dowiedział się co się stało sparaliżowało jego każdą kończynę. "Jest w szpitalu, umiera..." - te bolesne słowa krążyły w jego myślach. Choroba zaskoczyła ją niespodziewanie, zabierając powoli tchnienie życia, z każdą minutą skracając nić jej bytu. Gasła mu w oczach, ale on wierzył. Wciąż wierzył i nie przestanie, będzie walczył o nią do końca, do chwili kiedy jego serce nie stanie będzie ją kochał, dopóki mu jej nie zabiorą będzie dbał by była szczęśliwa, nawet jeśli śni już, bo dopóki on oddycha, każdy oddech odda jej.
|
|
|
Szczęście zawsze wiążę się z cierpieniem. Kiedy ręką nie dotkniesz cierpienia, nie poczujesz smaku słonych łez, nie zaznasz bólu nigdy nie będzie prawdziwie szczęśliwy do końca.
|
|
|
mieniąca się każdym kolorem tęczy łza spływająca po wyschniętym policzku z gracją wytaczała ścieżkę bólu. wciąż jeszcze zwilżone oczy z nadzieją patrzyły na wschodzące słońce, które miało jej przynieść nowy, lepszy dzień, pozbawiony niepotrzebnych złudzeń, bez bólu porażki i rozczarowania. stąpając po suchej ziemi wiedziała, że każdy następny krok wprowadza ją na nową ścieżkę. echo jej kroków niosło się ponad granice nieba, tak, żeby każde nawet najmniejsze stworzenie wiedziało, że ona, mimo że rozerwana na strzępy, mimo że doprowadzona do obumarcia młodziutkiej duszy wchodzi w nowe życie. w powietrzu rozmył się odgłos pustego śmiechu - tak, teraz to ona szydzi każdym dniem spędzonym z Tobą.
|
|
|
za wcześnie by powiedzieć kocham, za późno by tylko lubić.
|
|
|
Zawsze żyłam pełnią zycia, znana byłam z uśmiechu na twarzy, zarażałam ludzi nadzieją, wiarą, szczęściem. Dziś wszyscy zastanawiają sie, gdzie się podziała ta dziewczyna, gdzie jest wiecznie radosna, śmiejąca się osóbka, kto ją zabrał? Zamiast niej widzą zapłakaną dziewczynę w totalnej rozsypce, która na swojej drodze szuka dziury, szuka miejsca, gdzie popełniła błąd.
|
|
|
Szkoda, że nie wiesz jak boli mnie każda łza, spływająca mi po policzku, rozrywająca duszę na strzępy, rozdzierająca serce, tak małe i słabe, tak kruche i bezsilne. Szkoda, że nie możesz zrozumieć, że to przez Ciebie ranię sama siebie.
|
|
|
|