|
rozpierdalacz_852.moblo.pl
Przeważnie przy Tobie zachowuję się poważnie przypadkiem przy Tobie rzucam kurwą nierozważnie mój charakter jest wróżbą w której nic nie jest jasne jest szlakiem p
|
|
|
Przeważnie przy Tobie zachowuję się poważnie, przypadkiem przy Tobie rzucam kurwą nierozważnie, mój charakter jest wróżbą, w której nic nie jest jasne, jest szlakiem pełnym barier, traktuj go z dystansem.
|
|
|
I powiedz mi czy wciąż go kochasz, gdy wiesz, że nic nie jest tak jak chcesz? I nie będzie już jak chcesz by było, i teraz gdy już wiesz, że on nie jest tym kim chcesz. Czy wierzysz w miłość?
|
|
|
Ciebie tam nie ma i nie będziesz się uśmiechać już do mnie i te myśli sprawiają, że mi się nie chce żyć, bo myślę ciągle przebyliśmy tyle serpentyn we dwoje wyłącznie po to, żeby ujrzeć koniec.
|
|
|
Ciebie tam nie ma i nie będziesz się uśmiechać już do mnie i te myśli sprawiają, że mi się nie chce żyć, bo myślę ciągle przebyliśmy tyle serpentyn we dwoje wyłącznie po to, żeby ujrzeć koniec.
|
|
|
Pragniemy rzeczy, których nie będziemy mieli i mamy to, czego w zasadzie nie chcemy.
|
|
|
Niestety tak już jest, ja Cię kocham, Ty mnie nie
Odchodzisz gdzieś daleko, nie pytam Cię o drogę
Może Ci się przypomnę, o ile nie będzie za późno
Bo kiedyś moje serce może być zamknięte furtką
Nie jest tak, że możesz mieć mnie na jakiś czas
Na jakiś czas porzucić, po czasie znowu mnie brać
Jak zabawkę, sorry, ale nie myśl nad nami
Czy przyjaźń, czy miłość ? Bo to bardzo rani
Nie wytrzymam dłużej, patrząc się w Twoje piękne oczka
Siedząc obok Ciebie i nie móc Cię pocałować
To się nazywa Kochać ? Bez znaczenia na resztę
Sorry, ale nie chcę więcej, nie chce więcej cierpieć
Ja to pieprzę, spójrz w kalendarz, przypomnij sobie
Zakreślanie dni, kiedy byłem przy Tobie
Kiedy było nam dobrze, kiedy mówiłaś, że Kochasz
Że będzie tak zawsze, że nie będzie końca.
|
|
|
Wszystko przemija nagle jak jeden dzień
Rano poznałem ją a w nocy spełniam sen
Odrzucam gniew lęk odchodzi gdzieś
Mam lekki ciężki bagaż i z uśmiechem chcę go nieść
Wiesz jak to jest jak zdobycz po ciężkiej walce
I nie wypuścisz tego choćby łamali Ci palce
Dni odbite na kalce przyśpieszają czasu tempo
Reguluje życia tętno by za szybko nie przebiegło
Jeśli masz pewność to zaufaj bez reszty
Jak po czasie wszystko jebło to ziomek nie będziesz pierwszy
Zapamiętaj błędy by nie było powtórki
My z ostatniej ławki nie mamy czasu by się uczyć
Na jednym z kluczy mamy miliardy drzwi
I raczej się nie zdarza żeby ktoś nie domknął ich
Często życie z nas drwi bo daje złudzenie szczęścia
Nie ma drugich szans na błędy nie ma miejsca.
|
|
|
Jak Tony Halik zwiedzam strony tego świata,
przybywam w pokoju, Kali, przynoszę Wam trochę światła.
Nie jeden mur zburzyłem, aby był mi nowym mostem
i nie jeden raz upadłem, raniony ciernistym kolcem.
Nie jestem aniołem chociaż czuwam, leczę słowem,
mam marzenia kolorowe jak polany w dni majowe,
za tamte dni hardcorowe zapłaciłem już frycowe,
Paluch znalazł swoje niebo ja na drodze doń stoję.
Ścieżka do nieba labiryntem prób i testów
Boga jak chleba trzeba nam i pozytywnych gestów.
W mroku czają się potwory ja przed nimi nie uklęknę,
dobro dotrzyma kroku mi, zła się nie ulęknę dziś.
|
|
|
Wiele rzeczy bym chciał, jednak nic proste nie jest.
Strzał w dychę. Byłby szał. Kiedy wyjdzie mi, to nie wiem.
Za to wiem, ze idąc w zgodzie z sobą i z Bogiem prędzej będę życia
przyjacielem niż wrogiem.
Narzekać nie mogę, mimo wszystko chce więcej.
Lecz przy tym przy sobie trzymam swoje ręce,
a w głowie myśli które dyktuje mi serce..
Wiec powiem szczerze, nie w kręcę mam dobre intencje
Tez byś chciał ominąć konsekwencje losu.
I znaleźć sposób w tłumie, szumie dojść do głosów.
Też byś chciał mieć zdrową rodzinę w chuj sosu.
Być z dala od kurew, tych nie życzliwych osób, złych.
W czasach owych nie brakuje siwych włosów, lub wypadających.
Brawura rozjaśnia rozum. Tu jak nie upadniesz to nie wstaniesz
na froncie co dzień, przekrój zdarzeń, mocnych wrażeń znasz to Kocie.Historie masz w każdej zwrocie, czujesz dreszcz na sobie to znaczy że po części też mówię o Tobie.
|
|
|
Znali się od małolata oboje głodni świata
Co by się nie działo będziesz mieć we mnie brata
Klnę się na te krople krwi i dłoń do dłoni
Ja i ty towarzyszu broni
Uderzyli w miasto gdzie światła nie gasną
Na pełnej kurwie niedopuszczalne fiasco
Ostrzy jak tabasco, cięli jak nóż masło
Czy już wiesz który z nich jak Doni Brasco
Póki co ciągle razem ramie w ramie
Lajla lajla
Jumanie spierdalanie
Siupanie i bakanie
Kiranie i jebanie
Szampanem polewane na żetony panie
Zdali sobie sprawę że to już nie małolaci
Szacunek poważanie na ulicy kumaci
Wielka siła w oczach tych dwojga braci
Ta sama siła już wkrótce ich zatraci
Zaczęli lecieć troszkę za ostro
Nie chcieli liczyć z lokalną cosanostrą
Kosy się ostrzą, przeładowują gnaty
Płytki dół czeka zimny jak Apallachy
Strachy na lachy niech się bratku pierdolą.
|
|
|
Znali się od małolata, on ciągle za nią latał
Żywiła go uczuciem, lecz nie trawił go jej tata
Niedostępna jak śnieg tego lata
Padał deszcz gdy kłamała że kocha go jak brata
Niespełniona miłość w jego oczu toni
Słona przelana kropla pocałunkiem dla jej dłoni
Zrozumiała że nie umie się już bronić
Oddali się sobie pośród suchej trawy woni.
|
|
|
Mogliśmy wszystko, te słowa do was kierować
Dla was i o was rapować, urazów w głowach nie chować
I gorzkie cargo przyjmować, gdy lądował tu towar
Nie jeden chłopak zwariował, jebana woda sodowa
Nikt się w domach nie chował, bo trwała wojna domowa
Przekaz w nas eksplodował, niczym bomba jądrowa
Był czas by bogactw skosztować, a potem się co sił w nogach ratować
Znaczona krwią i potem droga życiowa
Bracia w wierze byli ostoją Hip-Hopu
Dziś własnych cieni się boją, albo stoją gdzieś z boku
Wszyscy zbroją się wokół, ćpają, pierdolą w opór
Słodka, gorzka prawda, wielu solą jest w oku
Inni wolą mieć spokój, wspomnienia bolą ich w środku
Życie biorą na serio, bo się boją półśrodków
Wychowani w ośrodku, eR.A.Pe
Daleko od szosy wczasy
DGE koszą kosy, lasy!
|
|
|
|