|
rozpierdalacz_852.moblo.pl
Spłonęły jak świece resztki ich romansu .
|
|
|
Spłonęły , jak świece , resztki ich romansu .
|
|
|
Była ideałem , ale w porę wytrzeźwiałem .
|
|
|
Nie liczę straconych lat, lata zrobiły swoje,
i nadal stoję na podium ubrany w rymy jak w zbroję,
tak uzbrojony w mikrofon niezwykły dzieciak z tych nizin,
przywykłem już do miłości, kilku też nienawidzi.
I czasem szydzi gdy przyjdzie chodź pogrążony w modlitwie,
za ziomków i za rodzinę myślę o wrogach przez chwilę,
|
|
|
Co będzie dalej zaraz powiem ci ziom,
jak każdy chce żyć godnie mieć własny dom,
w piwnicy studio, nagrywać dobre rapy,
mieć siano by dawać co dzień dziewczynie kwiaty.
|
|
|
Tu gdzie funt kręci młynem a w życiu leci na opak
Pozdrawia swą rodzinę i koleżków dobry chłopak
Pozdrawia dobrych ludzi, tych których trzeba witam
Pochodzę z kraju nielegalnie płonącego szczyta
Przybita wita i czuję się jak u siebie
Bo tam gdzie dobrzy ludzie i prawdziwi jest najlepiej
Idziemy w stronę słońca, podążamy przed siebie
Przeprawa do Nizioła lotem wysoko na niebie
Nie ważne gdzie to słowo dopłynie wszędzie
Szajka, RPK, ZDR na kolędzie
Z daleka leci ten przekaz twardo na glebie
Posłuchaj prawdy głosu on nawiązany do ciebie
Koleżko nie zmieniaj się bądź zawsze sobą
Uważaj na szczury, bo mogą być za tobą
Nie podawaj ręki wrogom, trzymaj fason tu i tam
Najwyższy czas na to byś zrozumiał to sam / DDK RPK
|
|
|
Chylę czoła, niefart, inaczej to nietakt
Dla każdego tego co juz raz coś w życiu zjebał
Nie ma przebacz, rozmyślasz w spodzie
Wasze wyjścia, po cichutku liczysz też na rewanż
Twoja wiedza, twierdza nie do zdobycia, posesja
Coraz bardziej wkręca, w wersach tworzy się finezja
Tysiąc pytań i sto wizystaków już nie zliczysz
Poza wyzbyć się goryczy, to twój czas najwyższy
Amnezja dziękówęcja za to plany przedsięwzięcia
W różnych miejscach na projektach Szajka się udziela
Nie ma że go nie ma, taka cena tego brzmienia
Reprezentant podziemia tak wychodzę z założenia
Bez cienia wątpliwości w sercu kawał Polski
Nie zmienia się ten nośnik, rozkminiajcie wnioski
Wywiera bez przestera, Nizioł napierdalał teraz
To najwyższy czas, czas najwyższy się pozbierać / Nizioł
|
|
|
Jak umre, nie zapomnij, że był tu kiedyś Michał
i miał swój mały talent, więc systematycznie pisał
i jaka kurwa cisza, jak umre to ma być głośno
cała moja twórczość ma przetoczyć się nad Polską
skreślasz mnie, bo wolno, to patrz co ja z tym robie
wszystkich co mnie skreślili wrzucam w tym momencie w ogien
dziś uświadamiam sobie człowieku, że jestem Bogiem
nie wróż mojej przeszłości , bo sam ją właśnie tworze
choć żaden zawodowiec czuje sie tu teraz dobry
hejterów te wersy wpadają celnie jak bomby
skreślają mnie chłopcy, co mają ze mną kompleks
wciąż nagrywam tracki i wciąż są wszystkie dobre
skreślają mnie za mode, za ciuchy, za wiare
oceniasz mnie powierzchownie, Ty mnie skreślisz, ja cie spale
skreślają mnie za talent, ze w końcu coś ugrałem
mogą sobie mnie skreślać , mam na to wyjebane .
|
|
|
Witam cię w Polsce, ludzie cię tu zabiją za forsę,
wbiją ci w plecy nóż wcześniej częstując cię tortem,
częstując kielonkiem, tradycyjną zagryzką,
tu żeby popić wódkę czasem kupuje się piwko.
Tutaj masz wszystko od dziwek po dragi świata,
możesz ćpać, pić, ruchać, bakać potem wracasz,
żyjesz jak na wczasach gdy masz zagraniczną pensję,
jak pracujesz gdzie żyjesz masz jedynie depresję.
Witam cię w mieście każde miasto ma klimat,
w Polsce w żadnym mieście radze ci się nie zaczynać,
chodź nikt tu nie zabija jak gangi El Salvadore,
wkurwisz tych co nie trzeba i masz tu załatwione.
Tu każdy dobry ziomek i każda dobra dziewczyna,
wie co, gdzie i jak i z kim trzeba trzymać,
ej, Z.B.U.K.U zaczyna witam cię teraz w Polsce,
zamiast chlebem i solą witam tym trackiem i jointem. / Z.B.U.K.U
|
|
|
nie ma was, nie ma mnie nie ma nic. świat jest zły, nie ma dokąd iść świat to my, póki sił starczy mi będę tym, co walczy by nie brakowało nic wam, życie to bitwa, prawdziwa wojna, prawdziwa miłość my, nasz syn bądź spokojna! Nie damy się, trzymajmy się razem uczciwość i wierność niech będą drogowskazem Pełni pokory, do świata wokół a zarazem konsekwentnie idźmy do przodu Kwestie wrogów zostawmy Bogu i róbmy swoje idźmy ze zdrowiem wiesz co jest zdrowe. Jebać pieniądze, niech tyle ich będzie, by nie zepsuły w nas tego co bezcenne. Jesli ktokolwiek skrzywdzić was byłby gotów to co zostawiłem Bogu odebrałbym znowu. Trzeba coś stracić, by coś docenić, żeby odzyskać, trzeba się zmienić, trzeba przebaczyć, choć czasem nie jest jak być powinno i zrozumieć jak ważne jest - być rodziną!
|
|
|
Historia jak setki innych, pewnej dziewczynki.
Właśnie chowała na ogródku zabawki do skrzynki.
Tata smarował gwinty, mama jak zwykle w kuchni,
jeszcze nie wiedziała, że nie zobaczy już córki.
Tuż obok furtki, stał szanowny sąsiad,
patrzył na małą Kasię, i kręcił cwel swego wąsa.
I wszedł kurwa do środka, i nikt nie wie dlaczego,
ten pierdolony sąsiad dopuścił się najgorszego.
Od lat był ojca kolegą, widział już Kasię nie raz
i nie raz pewnie już myślał jakby się do niej dobierał.
I co mi powiesz teraz? Że nadal świat jest piękny?
Jak stare chłopy gwałcą kurwa kilkuletnie dzieci.
Nieważne jak rym leci ziom, wsłuchaj się w przekaz.
Sam powiesiłbym z chęcią tą kurwę, a nie człowieka.
Powiedz na co teraz matka czekać ma, ojciec się zabił
niestety - tego nie da się naprawić. / Z.B.U.K.U
|
|
|
Robię tu na pohybel tym, którzy kopią mi powoli grób
Szukają sensacji, bo od dawna im nie stoi fiut
Ja tu zostanę, nawet jak mi nie pozwoli lud
Mówisz: „Jestem gwiazdą”. A co to, kurwa, Hollywood?
I co Cię boli znów?
To, że w metropolii już
Znają moją ksywkę, bo zdążyłem rozpierdolić? Cóż
Daj mi uzbroić w tusz
Długopis to dla mnie nóż
W rapie jestem draniem, co Cię z dmucha jak pieprzony kurz
Dam Ci miliony róż, w postaci szalonych słów
Dranie grają rap i zgarniają za to plony, znów
Nie szukamy łatwych dróg, drogi te szukają nas
Prawda płynie z naszych ust i to zawsze proste w twarz
Twarz? My mamy tylko jedną
I nie szukamy drogi, bo w tym to całe sedno tkwi
Powiem jeszcze jedno Ci, jak kasa Cię kręci
Że przyjaźń to dla nas sprawa życia i śmierci / B.R.O
|
|
|
Ej, mamo. Przypał. Niosę łzy, a nie radość
Dranie tak mają, wita flaszka pita rano
Pół litra. Chciałaś prawnika, co zarabia siano (sorry)
Masz typa. Zryta psycha. Wątpliwa moralność
Lubię upić się na Himilsbacha i Maklaka
Drogę do domu zgubić, po paru dniach wracać
Tak często fizjologia wygrywa z człowieczeństwem
Nie kłam, że lubisz tańczyć, w klubach myślisz o seksie
Dziewczyny wolą róż, brąz zostawią dla ćpunów
Zabawy na Piesiewicza, ślepota od świateł klubów
Tu chłopaki nie płaczą, czasem za nich płacze wódka
Gada się o polityce, o biznesach i o dupach
Pieprzyć głupie maniury, podróby Louis Vuitton
Na kacu przenoszę góry, choć mogę kurwić na los
Z reguły nie ma kultury, gdy w kluby idziemy sztos
Kurwy niech patrzą z góry, z natury taki nasz lot / HUKOS
|
|
|
|