Ej, mamo. Przypał. Niosę łzy, a nie radość
Dranie tak mają, wita flaszka pita rano
Pół litra. Chciałaś prawnika, co zarabia siano (sorry)
Masz typa. Zryta psycha. Wątpliwa moralność
Lubię upić się na Himilsbacha i Maklaka
Drogę do domu zgubić, po paru dniach wracać
Tak często fizjologia wygrywa z człowieczeństwem
Nie kłam, że lubisz tańczyć, w klubach myślisz o seksie
Dziewczyny wolą róż, brąz zostawią dla ćpunów
Zabawy na Piesiewicza, ślepota od świateł klubów
Tu chłopaki nie płaczą, czasem za nich płacze wódka
Gada się o polityce, o biznesach i o dupach
Pieprzyć głupie maniury, podróby Louis Vuitton
Na kacu przenoszę góry, choć mogę kurwić na los
Z reguły nie ma kultury, gdy w kluby idziemy sztos
Kurwy niech patrzą z góry, z natury taki nasz lot / HUKOS
|