|
landriina.moblo.pl
♥
|
|
|
DZIEŃ1 - A kiedy wspomnieniami wracam do tamtych chwil, kiedy kumpel nie pozwalał mi zasnąć do czwartej nad ranem, bo sam nie mógł spać, uśmiech sam ciśnie mi się na usta. Kiedy przypomnę sobie jego mordkę i twarz jego dziecka - te dwie krople wody - w sercu robi mi się cieplej. Kiedy ogarnę te wszystkie słowa, które wypowiedział, automatycznie sikam ze śmiechu i leżę na ziemi. Jego dłonie, codziennie łapiące mnie, gdy uciekałam od jego dziwnego poczucia humoru. Jego silne ręce, kiedy niósł mnie na rękach, gdy coś dla niego zrobiłam. Jego silne nerwy, które trzymały nie tylko swoje problemy, ale i innych. Jego łysa głowa, która codziennie drażniła mnie swoją szorstkością - tego nie ma, przynajmniej na razie. Kiedy wspomnę o nim, moje ciało przeszywa dziwne, przyjemne, ale nieznane mi dotąd uczucie, którego nie chcę się pozbyć. Przypomina mi o nim i tylko o nim - o moim najlepszym przyjacielu, którego kocham ponad życie i na zawsze. I będę czekać na Niego, mimo, że nie wiem kiedy wróci.
|
|
|
[ CZ4 ] 'Nie zostawię, obiecuję. Nie wracajmy do tego, proszę.' Spojrzałam Ci w oczy. 'Nie mogę. Znowu mnie nie będzie, znowu się zacznie.' Spojrzałam w ziemie. 'Każdy zasługuje na drugą szansę.' Usłyszałam. 'Nie każdy. Uwierz. Jeśli znów mam płakać po nocach, nie spać, nie jeść, nie pić, nie żyć, to wolę nie. A jeśli na prawdę kochasz, to się postaraj. Od tak nie wrócę, nie ma opcji.' Powiedziałam, nabierając powietrza do płuc. 'Nie skrzywdzę Cię, obiecuję!' Pokręciłam przecząco głową. 'Nie obiecuj, jak wiesz, że tego nie spełnisz. Musisz zapracować na zaufanie, musisz odbudować to, co zepsułeś ostatnim razem.' Byłam pewna swoich słów. 'Dobrze. Poczekam. Cierpliwie poczekam.' Powiedziałeś, całując mnie w czoło i odchodząc. 'Czekaj.' Zawołałam. 'Co?' Zatrzymałeś się w progu. 'Widziałam, że masz moją ulubioną bluzę. Weź mi ją daj, stęskniłam się za nią.' Powiedziałam z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
|
|
|
[ CZ3 ] 'A dlaczego tego nie zrobisz?' Zapytałam, przerywając swą czynność i patrząc na Ciebie. 'Bo wiem, że Cię skrzywdzę.' Powiedziałeś, patrząc mi prosto w oczy. 'Cały czas to robisz.' Wypaliłam. Spuściłeś wzrok, ubrałeś kurtkę. 'To wtedy pójdę. Trzymaj się, cześć.' Omotał mną jakiś szał, bałam się, że jak odejdziesz, to już nigdy nie wrócisz. 'Nie!' Krzyknęłam, rzucając się za Tobą. 'Co nie?' Zapytałeś z nadzieją w oczach. 'Nie odchodź, zostań. Na zawsze, błagam. Już nigdy nie odchodź, bo ja na prawdę nie daję sobie rady bez Ciebie. Nie umiem normalnie funkcjonować. Wszystko mi z początku wypadało z rąk, czułam się niepotrzebna, niechciana. Jakby Bóg pomylił się przy stworzeniu mnie. Nie wiedziałam...' Zakryłeś mi usta dłonią. 'Nie mów nic już. Chwilo, trwaj.' Powiedziałeś z uśmiechem na ustach, przytulając mnie. 'Moment. A co, jak znów mnie zostawisz? Znów polecisz do innej i zabierzesz całą mnie, zostawiając tylko ciało?' Zapytałam, odpychając Cię.
|
|
|
[ CZ2 ] 'Żarty sobie stroisz?' Zapytałam, prychając. 'Siostra, mogę iść?' Zapytał brat. 'Idź, poradzę sobie.' Powiedziałam, spoglądając na niego. On posłusznie wyszedł, zostawiając nas samych. 'Żadne żarty. Ja po prostu nie umiem dłużej żyć bez Ciebie.' Powiedziałeś od razu. W tym momencie nie wiedziałam, co czuję. Wszystko we mnie skakało, ale miałam ochotę się rozryczeć, rzucić na Ciebie i pobić, zostawiając uszczerbek na zdrowiu.'Po co tu przyszedłeś?' Zapytałam w końcu. 'Chciałem zobaczyć, czy da się jeszcze jakoś naprawić nas, nasz związek.' Mówiłeś wszystko nie zastanawiając się nad niczym, jakbyś mówił to, co Ci ślina na język przyniesie. 'Nasz związek? Nie wiem, czy to dla Ciebie był związek, skoro poleciałeś do innej.' Teraz to ja powiedziałam to, co mi przyszło na myśl. 'Nie mów tak. To nie było tak. Gdybym mógł Ci to jakoś wynagrodzić.. Mam ochotę Cię przytulić.' Powiedziałeś, nie ruszając się z miejsca.
|
|
|
[ CZ1 ] Puściłam sobie najgłośniej muzykę w głośnikach i poszłam zmywać naczynia do kuchni. Po chwili brat usiadł na jednym krześle. 'Co?' Zapytałam, nie przerywając. 'Co Ci?' Zapytał. Spojrzałam na niego. Wybierał się gdzieś, miał już buty na nogach. 'Nic. Po prostu tak mnie jakoś wzięło.' pokręcił z niedowierzaniem głową i odszedł, ubierając kurtkę. 'Ej, masz gościa! Wpuścić?' Krzyknął z przedpokoju. 'Tak!' Odpowiedziałam, biorąc ręcznik do ręki i wycierając się. 'Cześć.' Nogi ugięły się pode mną, serce stanęło, zadając wielki ból, a rozum umarł. 'To Ty?' Zapytałam, opamiętując się. 'No ja.' Powiedziałeś, zdejmując kurtkę. 'Czego chcesz?' Warknęłam, znów zabierając się za mycie naczyń. Poszedłeś do mojego pokoju, włączyłeś jakąś piosenkę i wróciłeś do mnie. Wysłuchałam jej do końca. Koleś śpiewał o tym, jak to bardzo tęskni, żałuje i kocha. 'I co to ma niby być?' Zapytałam, kończąc zmywanie. 'To jest jakby... No wiesz... To samo chciałbym Ci powiedzieć ja.' Zamurowało mnie.
|
|
|
Kiedy już wszystko zaczyna się układać, kiedy już wiem na czym stoję, to jeszcze więcej niż jest możliwe, zaczyna się komplikować. Czy, do cholery, nie mogę być choć raz na prostej? Nie mogę, choć raz, mieć wszystko poukładane i żyć z tym chociażby parę chwil? Czy to wszystko musi się od razu tak walić?
|
|
|
Słuchając trzech najlepszych kawałków na dziś, paląc fajkę i pijąc jakiś alkohol brata, dochodzę do wniosku, że mam taki okres w życiu, że gdyby mi puścili Biebera, słuchałabym.
|
|
|
Wzięłam jakiś pierwszy lepszy sweterek i wybiegłam z domu, cała szczęśliwa. Poszłam w to miejsce, w którym mieliśmy się spotkać. Wiatr schładzał moje ciało, ale słońce dalej ogrzewało każdą część mojego ciała. Nie przychodziłeś, nie odbierałeś telefonu. Zaczęłam się martwić. Ruszyłam w stronę Twojego domu. Z daleka zauważyłam tłum ludzi, pełno policji i odjeżdżającą karetkę. 'To niemożliwe!' Krzyknęłam i zaczęłam biec. Naszła mnie myśl, że to Ty uległeś wypadkowi. Podbiegłam do tłumu, bałam się zapytać, co się stało. 'Słońce, jesteś!' Usłyszałam Ciebie, wyłaniającego się z tłumu. 'Zabiję Cię!' Krzyknęłam, rzucając się na Ciebie i okładając pięściami. 'Nigdy więcej nie rób takiego czegoś!' Krzyczałam, gdy złapałeś mnie za nadgarstki. 'Co Ty? Ja tu się bałem, że to Ty. Dziewczynę tak zmiażdżyli, że nikt jej nie mógł rozpoznać.' Powiedziałeś, przytulając mnie do siebie. 'Odbieraj telefony, pedale!' Powiedziałam jak najgłośniej mogłam, gdy Twoja klatka piersiowa uniemożliwiała mi to.
|
|
|
Siedzieliśmy całą paczką u kolegi na działce, bawiąc się znakomicie. 'Ty nie pijesz.' Usłyszałam Ciebie, gdy brałam jedno piwo. 'Spadaj.' Warknęłam, szybko je otwierając i przystawiając sobie do ust. 'Słońce, nie pijesz.' Odebrałeś mi je i jednym haustem wypiłeś je. Wkurzona, odeszłam, porywając jedno piwo. Nie odstępowałeś mnie na krok. 'Chcesz być tak jak my zepsuta?' Zapytałeś, gdy nie odzywałam się do Ciebie. 'Już jestem tak zepsuta, zadając się z wami i będąc z Tobą.' Powiedziałam, śmiejąc się. 'Jaka odważna, nie ma co' Objąłeś mnie. 'O nie, nie przesadzaj. I tak masz przejebane.' Powiedziałam, odpychając Cię ode mnie. 'Chciałabyś.' Powiedziałeś, sadząc mnie sobie na kolanach i całując.
|
|
|
|
Są takie dni kiedy mam niezmierną ochotę wysłać Ci te durne ` co tam ? ` ale rozum mi na to nie pozwala. Tak w końcu przestał się opierdalać i wziął górę nad sercem ! / ciamciaramciaa
|
|
|
Wchodzę do domu. 'Przecież nie powiem mu, że go widziałam. On jemu wyrządził więcej szkód, bólu i cierpienia, niż mnie.' Pomyślałam, odwieszając kurtkę. Rozbeczałam się. 'Siostra, co jest?' Zapytał brat, wychodząc ze swojego pokoju. 'Nic.' Powiedziałam, ocierając łzy. 'Nie pierdol, że nic. Przecież widzę.' Spojrzałam na niego, a łzy spływały mi po policzkach. 'Siostra, no mów!' Krzyknął. 'Widziałam..' Zaczęłam. 'Kogo? Tego Twojego? Mówił coś? Zaraz będzie po nim..' Rozkręcał się, wchodząc do swojego pokoju. 'Nie jego! Ojca widziałam' Krzyknęłam za nim. On stanął w miejscu. 'My nie mamy ojca, pamiętaj.' Usłyszałam i jeszcze bardziej się popłakałam. 'On mnie nie poznał. Nie poznał własnej córki, rozumiesz?' Powtarzałam ciągle. Brat kucnął obok mnie. 'Nie mamy ojca, ale mamy siebie, rozumiesz? Nikt tego nie zepsuje. Mnie nie stracisz, ja Ciebie nie stracę. Będzie dobrze. Kocham Cię.' Usłyszałam. 'Zawsze byłam dla niego najważniejsza.' Wyszeptałam. 'Nie. To dla mnie byłaś najważniejsza.'
|
|
|
|