|
innenys.moblo.pl
Dziewczynie zawalił świat cały Łzy gorzkie po jej policzkach spływały W jej sercu teraz naprawdę ślady bolesne zostały. Nie umiała już żyć. Nie chciała już na tym
|
|
|
Dziewczynie zawalił świat cały,
Łzy gorzkie po jej policzkach spływały,
W jej sercu teraz naprawdę ślady bolesne zostały.
Nie umiała już żyć.
Nie chciała już na tym świecie być.
Do ręki nóż wzięła największy,
Wcisnęła go w serca żal najgłębszy.
O jej śmierci gdy dowiedział się łajdak ten,
Nie przeją w ogóle się.
Chłopak który naprawdę kochał ją, ujrzawszy martwe jej ciało,
Usta jej pocałował i wyszeptał jak bardzo kochał ją.
Wziął ten sam nóż,
I za rękę trzymając dziewczynę,
Przebił również serce swe...
Razem w niebie się złączyli,
I od teraz tam szczęśliwie żyli...
|
|
|
Razu pewnego spotkała go na ulicy,
Wiedziała że za raz w wniebogłosy żal swój wykrzyczy.
Widziała go z jakąś inną dziewczyną,
Obejmował ją, całował i wtedy czar miłości prysną.
Podeszła do niego i powiedziała:
Ja cię kochałam!
Ja ci świat oddałam!
Ja ci ufałam!
Ja ci wierzyłam!
Wykrzyknęła mu to w twarz,
A tamta też już nie chciała patrzeć na jego twarz.
Na koniec jej powiedział:
Tak głupiej laski jeszcze nie miałem.
Co chciałem wziąłem.
Nigdy cię nie kochałem.
Gdzieś cię zawsze miałem.
Pobiegł za tamtą nową,
A ją zostawił samą.
|
|
|
On odrzekł dziewczynie,
Przecież wiesz że jesteś kochanie me jedyne.
Nigdy bym cię nie zdradził,
Nigdy bym cię tak nie zranił.
Na jej twarz powrócił uśmiech...
Przytulił ją, pocałował,
I tak jak zawsze pójście do domu zaproponował.
Ona jak zawsze się zgodziła,
I znowu upojną noc z nim spędziła.
Oddawała mu się bo go kochała,
Choć na serca dnie tego nie chciała.
Dziewczyna chciała czułości, miłości,
A chłopakowi chodziło o cotygodniowe przyjemności.
Ona potrafiła mu oddać wszystko,
Żeby czuć że ma przy sobie osobę kochaną blisko.
On ją wykorzystywał jak tylko chciał,
Bo taki kaprys gówniarz miał.
Mijały kolejne dni,
Lecz w zachowaniu chłopak nic nie zmieniły te dni.
Jeszcze więcej ją okłamywał,
Jeszcze częściej ją zdradzał.
Mówił jej że jest jedyna,
A ona była naiwna dziewczyna.
|
|
|
Zebrał się na odwagę razu pewnego,
Powiedział jej wszystko jaki typ z niego.
Mówił jak ją zdradzał,
Co o niej opowiadał.
Ona stała łzy w oczach miała,
Lecz za bardzo go kochała.
Łudziła się że nie mógł by jej czegoś takiego zrobić,
Ale musiała coś z tym zrobić.
Spotkała się ze swym ukochanym,
W parku obojgu im dobrze znanym.
On jak zawsze uśmichniety przywitał się,
Lecz ujrzawszy jej oczy od razu zastanowił się.
Czy ona odkryc mogła prawdę?
Czy ona widziała jego zdradę?
Odrazu opowiedziała mu,
O spotkani z kolego bliskim mu.
Z oczu dziewczyny łzy spływały,
W jej sercu rany się wycinały.
|
|
|
Gdy mówiła "bardzo cię kocham",
On odpowiadał że ją też- bez słowa "kocham".
Bawił się nią, wiedział że naiwna była,
I we wszystko co jej powiedział mu wierzyła.
Był zakłamany,
I nigdy jej wierny.
Spotykał się z nią a póżniej z inną.
Opowiadał później kolegom swym,
Jak z pannami pogrywa w życiu swym.
Jeden z nich znał z widzenia ją,
I nie chciał patrzec jak dalej krzywdzi ją.
Żal mu jej było,
Bo jego serce na jej widok zawsze szybciej biło.
Pokochał on dziewczynę tą,
I nie potrafił patrzeć jak drań zagrywa z nią.
|
|
|
Gdy mówiła "bardzo cię kocham",
On odpowiadał że ją też- bez słowa "kocham".
Bawił się nią, wiedział że naiwna była,
I we wszystko co jej powiedział mu wierzyła.
|
|
|
Mówiła: nie dotykaj mnie nigdy więcej!
Oczy jej się zamykały...
Tylko usta te same słowa powtarzały...
Nigdy mnie nie kochałeś... Zbędne nadzieje mi dawałeś...
I coraz ciszej i wolniej mówiła...
Bo swoje ziemskie życie właśnie kończyła...
Patrząc na niego powiedziała:
Nie zapomnij mnie... I tak kocham Cię...
Mimo że mnie skrzywdziłeś i życie moje w piekło zmieniłeś...
I on zapłakał nagle... słysząc jej wyznanie...
Odchodziła powoli... nie wiedząc co się stanie...
Czekała na chwilę... W której jej serce bić przestanie...
On chodził niespokojny, wyrzucając z siebie...
Że to przez niego ona chce być teraz w niebie
Opadło jej ciało... serce bić przestało...
On gdy to ujrzał rozpędził się, i skacząc ze skarpy zawołał: kocham
Cię!
A z jej martwego ciała, po policzku ostatnia łza poleciała...
|
|
|
Wierzyła gdy mówił: to musi być miłość...
Otworzyła oczy i zobaczyła ją...
Patrzyła na nią i pomyślała
Że to ta sama dziewczyna
Która jej ukochanego odebrała...
Zerwała się nagle i biegła przed siebie
Krzyczała: nienawidzę Cię! Nie wybaczę Ci tego!
Zabrałaś mi wszystko... mojego kochanego!
Więcej powiedzieć nie zdołała
Wyjęła tabletki...
I jedna za drugą łykała...
Krzyknęła tylko:
Boże wiesz jakie jest moje marzenie...
posiedzę, poczekam na jego
spełnienie...
Poczuła się senna... co chwilę upadała...
Zobaczyła tego, któremu cała się oddała...
Próbował wziąć ją na ręce...
|
|
|
Poszła na skarpę... miejsce które tak bardzo lubiła...
Miejsce... Gdzie wszystkie swe smutki i żale wylewała...
Myślała czy teraz jest z tą dziewczyną...
Czy do niej też mówi: jesteś tą jedyną
Zranił tak bardzo jej małe serce...
Przyrzekła, że nie da się zranić nikomu więcej...
Następnego dnia jego ujrzała
Uśmiechniętego z nią idącego i nagle się zaśmiała
Wszystkie wspomnienia szybko wracały...
I znowu do oczu jej łezki napływały...
Poszła do domu
Sięgnęła do szafki z lekarstwami...
Wzięła wszystkie tabletki
I uciekła trzaskając drzwiami
Chciała umrzeć w miejscu
Gdzie kiedyś z nim była...
Poszła na skarpę i własnym oczom nie wierzyła...
Słyszała jego piękne wyznania
Płakała i była już bliska skonania...
Mówił: jej naprawdę nigdy nie kochałem...
To na Ciebie jedyną całe życie czekałem...
Tak ją te słowo mocno zabolało
Upadła na ziemię, nie wiedząc co się stało
Wyrzucała sobie swoją naiwność...
|
|
|
Była to bardzo wspaniała dziewczyna
często powtarzał: Ty moja jedyna
bała się najgorszego, że kiedyś ją porzuci
Nie będzie chciał jej znać - ich czas nigdy nie wróci...
Wiedziała, że wtedy życia by nie miała
Nie dałaby rady... Za mocno kochała
Po jakimś czasie nie tak samo było...
Zero jego wyznań... Coś się w nim zmieniło...
Coraz rzadziej się z nią spotykał
Gdy mówił: Kocham, wzroku jej unikał
Czuła jakby była z obcą osobą
Czegoś się bała, nie była sobą
Przytuliła go mocno,
Mówiła: Kochanie...
Nie sadziła, że dziś nastąpi ich pożegnanie...
Zaczął mówić coś...: Wiesz, mam Cię dość
Ona milczała, tylko łza cichutko
Po jej policzku spływała
Mówił, że pokochał inną już
Nie wiedział, że dziewczynie
Właśnie wbijał w serce nóż
Siedziała sama myśląc o tym co się stało
Nie mogła uwierzyć... tak ją to zabolało
Do domu wracać nie chciała...
|
|
|
Ona: -Wiesz..my to tworzymy taki idealny związek..oparty na przyjaźni..hm..i nie tylko..;-D
On: - Hmm..no tak..jakby nie patrzeć..to tak..
Ona: - No dobra, przyznałbyś się w końcu, że mnie kochasz..
On: - No dobra, kocham.
Ona: - Wiedziałam.
On: - No coż..nie mogło być inaczej. To było wiadomo od samego początku. Kiedy mam przyjść z kwiatami..?
Ona: - A po co? Tylko mi się nie oświadczaj!!
On: -No dobra, jak nie chcesz to nie.
Ona: -No mozesz mnie kochać ale żeby tak od razu się oświadczać??
On: -hm..to się nie oświadczam.
Ona: -No..to i ja się przyznam. Kocham Cię.
On: -Co?? Nie słyszę!! (zakłócenia na linii, wiatr, szumy...)
Ona: -A bo jesteś stary i głuchy!!
On: - No jestem..ale i tak mnie kochasz.
Ona: -No kocham..
|
|
|
Poczuła SZCZĘŚCIE- czyste, proste szczęście, gdy ją obejmował, gdy przytulał ją do siebie, gdy gładził jej włosy. Kochała Go. Tak bardzo kochała. Ale nie mogła mu tego wyznać ani pokazać. Nie mogła przytulić się do Niego tak jak by chciała..
|
|
|
|