 |
Mówisz mi co dzień ,że zasmucam się na siłę, że moja Werterowska dusza jest przeze mnie wyimaginowana, wykreowana, stworzona. Sądze jednak ,że byłabym najbardziej kłamliwą suką, mówiąc ,że to wszystko wokół mnie sprawia mi jakąkolwiek radość. Może mam zbyt wielkie wymagania, może robię z siebie Bóg wie co. Niestety, nie potrafię cieszyć się z tego banalnego, tandetnego gówna.
|
|
 |
Psychologowie nie próbują pomóc, pytają tylko o daty, by upewnić się w którym czasie należy zamknąć Cię w plastikowym
, białym pokoju i odebrać wszelkie ostre rzeczy. Dziękuję za współpracę, było mi niezmiernie miło.
|
|
 |
|
Chciałabym być Twoją ulubioną dziewczyną, chciałabym byś myślał, że jestem powodem, dla którego żyjesz tutaj, na tym świecie i chciałabym, aby mój uśmiech był Twoim ulubionym rodzajem uśmiechu, a sposób w jaki się ubieram, najbardziej Ci się podobał. Chciałabym, abyś mnie nie pojmował, a jednak wiedział doskonale, jaka jestem. Chciałabym, byś trzymał mnie za rękę, kiedy jestem zdenerwowana i zła i chciałabym, abyś zawsze pamiętał jak wyglądałam, kiedy pierwszy raz na Ciebie spojrzałam, ale przede wszystkim chciałabym, abyś mnie kochał, abyś mnie potrzebował i chcę, abyś beze mnie czuł się niekompletny i żeby beze mnie Twoje serce było złamane i abyś beze mnie spędził wszystkie noce bezsennie, abyś beze mnie nie mógł jeść i żeby myśl o mnie była ostatnią myślą przed Twoim snem.
|
|
 |
Zgubiłam gdzieś na zakręcie ulic wiarę. Straciłam stabilny grunt, nie ma już poziomu- wszystko się kolebie.
Wciąż wchodzisz we mnie drgawką, a serce więzione w przyciasnej klatce żeber, martwieje.
Znów ostrzem twardej mowy , ćwiartuję bezmyślnie ,w afekcie Twą wrażliwość, boleśnie.
Zamykając rolety powiek, nie potrafię wyobrazić sobie przyszłości. To co od tak dawna trzymało mnie za stopy przy ziemi, nie udźwignęło ciężaru.
Odlatuję coraz wyżej, dalej. To ostatnia szansa ,by chwycić się cieniutkiej niteczki pewności ,że to minie.
Staram się być subtelna, choć nie do końca leży to w mojej naturze.
Staram się być subtelna i dlatego Ci nie mówię, choć dobrze widzisz, bo źrenice tak pełne żywej mgły.
Nie odzyskam, nie cofnę surowych zegarów, muszę odpuścić, najwyższy czas.
Umieram dziennie miliard razy mając tę świadomość. Chce się jej pozbyć, krzyczę ostatkiem sił, przygryzam wargi do krwi, doprowadzasz mnie do szaleństwa.
tik, tak, tak, tak. Nienawidzę Cię.
|
|
 |
Śpiewałabym Ci piosenki ,wesołe melodie, pod gwieździstym niebem, na kocu, wśród ziarenek delikatnie łaskoczących nasze zmysły. Haczykowaty księżyc uśmiechałby się magicznie, ciesząc się naszym szczęściem. Słońce witałoby nas kawowym porankiem, na piaskowym tarasie, z muzyką fal w uszach. Wytłumacz mi więc przyczynę minimalistycznych zabaw, powiedz dlaczego podróże w labiryntach blokowisk są nam bliższe, niż dotykanie stopami traw ,wody i ziemi?
|
|
|
|