 |
|
a najbardziej boli to, że nie zraniłeś tylko mnie. ucierpieliśmy oboje.
|
|
 |
|
grasz mi na emocjach. wzbudzasz totalnie różnorodne emocje. jesteś terrorystą, wiesz? terrorystą mojego serca.
|
|
 |
|
nie zbliżałam się do Ciebie po to, żeby po dwóch miesiącach, tysiącu pocałunków i czułym tuleniu w deszczu, usłyszeć, że kochasz inną. wbrew pozorom - cierpienie nie jest moją pasją.
|
|
 |
|
to trochę jak rana, która nie chce się zagoić.
|
|
 |
|
nadszedł przełom listopad-grudzień. czas, który najdotkliwiej przypomina o Tobie. pomyślałbyś, że rok temu, wyznawałeś mi najczulsze uczucia, jakie istnieją? przyrzekałeś, ze na zawsze. do śmierci. to właśnie te ponad trzysta pięćdziesiąt dni temu mogłam z ręką na sercu oznajmić, że jestem najszczęśliwszą osobą na Ziemi. właśnie wtedy poprosiłeś mnie o coś innego, niż pożyczenie złotówki, czy długopisu. to z Twoich ust padła prośba o miłość.
|
|
 |
|
gramy w przeciwnych drużynach. bierzesz do rąk piłkę. zmierzamy się wzrokiem. Twój jasno mówi - 'nie odbierzesz', mój - 'no pokaż co potrafisz, skarbie'. zagrywasz z uśmiechem centralnie na moje pole. odbijam do kumpeli, która natychmiast wystawia pod siatkę. już przepełnia mnie niepowstrzymana radość. wyskakuję do przebicia, a wtedy Ty tworzysz blok. muskamy się rękoma, piłka wpada w moje boisko. - frajer. - rzucam. - suka. - odpowiadasz równie 'miło'. pomyśleć, że kiedyś mówiliśmy sobie 'kocham'.
|
|
 |
|
- jebana. - rzuciłam, siadając obok kumpeli. - tylko nie mów, że ma kolejną taką samą bluzę, jak Ty. - odpowiedziała, z wyczekującym spojrzeniem. - no co Ty... kolejną? niemożliwe! - odparłam sarkastycznie. zerwała się z ławki. - zajebię sukę! - krzyknęła, biegnąc korytarzem. pobiegłam za Nią, jednak była o wiele szybsza. zanim zdążyłam Ją powstrzymać, tamta trzymała się za policzek, patrząc jak Jej bluza zostaje rwana na strzępy.
|
|
 |
|
obudziła się rano przy Jego boku. - jest taki słodki kiedy śpi. - pomyślała, wstając bezszelestnie. zebrała z podłogi swoje porozrzucane ubrania. ubrała się w pośpiesznym tempie. przed wyjściem zostawiła Mu na poduszce kartkę z napisem 'tym razem Ci się nie udało, kotku. wciąż do Ciebie nie należę. ale, noc była świetna.'. opuściła Jego mieszkanie z niebywałą satysfakcją.
|
|
 |
|
leżała na łóżku czytając czwarty tom swojego ulubionego cyklu. tuż obok Jej głowy, rozbrzmiał dźwięk nadchodzącego połączenia. rzuciła okiem na ekran. a któż by inny, przeszło Jej przez myśl. - cześć? - rzuciła na powitanie niechętnie. - daj mi szansę. ostatnią. - powiedział, bez głębszych wstępów. westchnęła ciężko. - jesteś nieugięty. kiedy zrozumiesz, że ja jestem szczęśliwa i nie zamierzam nic zmieniać w swoim życiu? - tuż po tym słowach, rozłączyła się. nie chciała dawać Mu szansy, na popsucie tego, co już naprawiła.
|
|
 |
|
z czasem znienawidziłam Twoje bezczelne komentarze.
|
|
 |
|
przepełniał Ją totalny entuzjazm. właśnie odzyskała sens swojego życia. serce wciąż wykonywało radosne podskoki, a szeroki uśmiech nie mógł zejść z twarzy.
|
|
 |
|
to ze mną włóczy się wieczorami, przeprowadza kilkugodzinne rozmowy przez telefon w środku nocy, mi daje bluzę, kiedy trzęsę się z zimna. nie obchodzi mnie to, że Jej mówi, że kocha. mi to udowadnia. to jest istotniejsze.
|
|
|
|