 |
|
przesadzacie. cały ten cyrk zaczyna wywoływać u mnie odruchy wymiotne.
|
|
 |
|
- jesteś taka nierealna. cudowna... - mówił przesuwając palcem po Jej policzku. - czemu? - szepnęła, kładąc swoją dłoń na Jego. - kiedyś ktoś mi powiedział, że ideały nie istnieją... a Ty jesteś genialnym dowodem na obalenie tej teorii. - odpowiedział z czułym uśmiechem. mocno się w Niego wtuliła.
|
|
 |
|
kiedy był blisko powietrze przepełniała dzika namiętność.
|
|
 |
|
nie chcę grzecznego i porządnego chłopaka, który będzie mnie zajebiście mocno kochał do śmierci, będzie o mnie dbał i kupował drogie prezenty. moją przyszłość wyobrażam sobie wyłącznie przy Tobie, wszystko ciągle pod znakiem zapytania, każde spotkanie. będziemy się pieprzyć co noc, a najdroższym prezentem jaki od Ciebie dostanę będzie przywieszka na rzemyku. dziwne, ale właśnie tego pragnę. nie jestem materialistką, nie kręci mnie również Twoje cwaniakowanie. a jednak zostawię wszystko, by za dziesięć lat stanąć z Tobą na ślubnym kobiercu. a to dlatego, że darzę Cię takim dziwnym uczuciem, ogarniasz?
|
|
 |
|
nienawidzę zdrobnień od mojego imienia. nienawidzę komplementów typu, 'jesteś śliczna', czy tam słodka. nienawidzę, kiedy ktoś mówi, że mnie kocha, czy ogólnie o miłości. a to wszystko przez Ciebie, łobuzie. pozostawiłeś w mojej duszy taki chory sentyment. a pamiętasz, kiedyś obiecywałeś, że będziesz po sobie sprzątać.
|
|
 |
|
nie kochała Go. kochała świadomość, że ma kogoś, kto w razie potrzeby Ją przytuli, pomoże w każdej sprawie, będzie całować i zapewniać o swoim ogromnym uczuciu. nie myślała o Nim. kierowała się tylko swoim szczęściem.
|
|
 |
|
zakończmy teraz, kiedy jeszcze się nie przywiązałam, aż tak bardzo.
|
|
 |
|
mówicie to samo, w tym samym czasie. bez problemu rozumiecie swoje spojrzenia. wspieracie się duchowo, nawet na odległość. zawsze czujecie tą drugą blisko. macie w zanadrzu niekończącą się listę tematów do rozmów. cisza nie jest niezręczna. znacie wszystkie swoje tajemnice. wspólnie jedziecie po Jego nowej lasce. wiesz co to? przyjaźń.
|
|
 |
|
wiedziała, że to koniec. wybrała Jego, odrzucając przyjaciół, a teraz i On odszedł. przyszedł lek, wyzwolenie. garść tabletek nasennych i tanie wino, śmiało zapukały do drzwi. miało się skończyć. odrodziło się na nowo, w zimnym szpitalu.
|
|
 |
|
odpaliłam szluga roztrzęsiona. podniosłam wzrok na kumpelę. - jakim On jest chujem! wiesz, wszystko zajebiście, nie? szczęśliwi byliśmy. szwendanie się wieczorami, wspólne noce, niezapomniane pocałunki. ta, nawet mi powiedział, że mnie kocha. uwierzyłabyś? widzisz, a ja się nabrałam. naiwna byłam, wiem, wiem. tylko to jest chore, rozumiesz? cała ta pieprzona miłość! ta blondyna zrobiła jedno ahh i już się przyczepił do Jej biustu. ale chuj, mam wylane... a właściwie, chciałabym mieć. wciąż mi na Nim zależy tak bardzo. - wyrzuciłam z siebie, wściekła, płacząc już na dobre. drgnęłam czując ramiona obejmujące mnie w talii. - mi też zależy. - usłyszałam.
|
|
 |
|
usłyszałam dźwięk sms'a. 'brawo za to wpadnięcie dziś na słup, mała. :D', napisał. zaśmiałam się na wspomnienie tego zdarzenia. 'widziałeś? haha, porażka, wiem. pierdoła ze mnie.', odpisałam. 'przestań. stałem z kumplem. byłem odwrócony tyłem, ale kiedy usłyszałem Twój pisk... bałem się o Ciebie. potem On mi powiedział, co zrobiłaś. i na przyszłość, zabraniam Ci, takiej paniki, jeżeli nie chcesz, żebym padł za serce.', dostałam kolejnego sms'a. obudziła się nadzieja, że może jednak... zależy Mu... tak, chociaż trochę. malutko. tyci tyci.
|
|
 |
|
pamiętam, kochał zimę. lubił moje czerwone z zimna policzki, nos i uszy. rozgrzewanie moich zmarzniętych dłoni sprawiało Mu niebywałą przyjemność. z tym cudownym uśmiechem rzucał we mnie śnieżkami, a potem klękał i przepraszał, że przez Niego jest mi coraz zimniej. brał mnie na ręce, zanosił do siebie. przebierał z mokrych ubrań w swoją dużą koszulkę, i przykrywał mnie kocem. całował w policzek, przy okazji szepcząc na ucho, że zaraz przyniesie mi gorącą herbatę z cytryną. dręczy mnie przeczucie, że tej zimy właśnie tego będzie mi najbardziej brakowało.
|
|
|
|