 |
'dlaczego nigdy nie mówisz o tym co Cię boli?' zapytał z lekką złością. 'znów mam stwarzać problemy i kłótnie ? znów mam się trudzić? wysłuchiwać, jak po raz kolejny obiecujesz, że będzie inaczej, że zaczniesz się starać tak jak kiedyś, a tak naprawdę, będzie to trwało jeden dzień? przecież to za każdym razem jeszcze bardziej boli, a wiesz dlaczego ? bo Ty obiecując, robisz nadzieję, że chcesz naprawić nasz związek, a tak naprawdę nic nie robisz. ' - odpowiedziałam, wygarniając Mu wszystko. widząc ból w Jego oczach, nie żałowałam wypowiedzianych słów, w końcu łzy w moich były codziennością.
|
|
 |
Powiedz mi, gdzie jest Twój uśmiech, gdzie te oczy, w których wypisane było szczęście, gdzie ten głośny śmiech, gdzie szaleństwo, gdzie radość z każdej minuty życia ? Pytam się, gdzie ?
|
|
 |
Wtuliłam się w ramiona kumpla, którego nie widziałam trzy miesiące, na którym opierały się praktycznie całe moje wakacje. Wrócił wtedy sens życia, cholerna radość, że mam Go teraz przy sobie, choć tylko na chwilę, choć tylko na godzinę, ale mam. Patrząc na Niego i rozmawiając z Nim przypominały mi się najlepsze akcje i największe melanże z naszym udziałem w roli głównej, a usłyszana odpowiedź od chłopaka 'to przecież On, to tylko On' na pytanie czy jest zazdrosny, dawały do zrozumienia, że jest między Nami przyjaźń, że po prostu Ją widzi i nie ma mi tego za złe, że zwracałam uwagę tylko na Niego. Przy Nim, mogłam odreagować, pośmiać się tak naprawdę jak przy nikim innym. Tak tęskniłam za Nim i to, że zobaczę Go może na ferie zimowe za niecałe dwa miesiące, daje mi ogromnego powera. Boże, dziękuję Ci za takich ludzi !
|
|
 |
Znów kłótnia, znów o to samo, znów złość i milczenie, znów udawanie obojętności, znów obiecywanie, że będzie inaczej, że będzie lepiej. A jaka jest prawda ? że gówno robisz, a zmiana jest tylko na jeden dzień.
|
|
 |
siedzieli w kawiarni. Ona zamówiła waniliowe lody. On, nie odrywając wzroku od Jej spojrzenia, poprosił o podanie ich w jednej porcji i posypanie dużą ilością miłości.
|
|
 |
chyba chcę wyznań, ciepła, przedłużonych całusów, pogryzionych warg. chyba mam dość pustych wieczorów, przypadkowych wyznań i pocałunków. wystarczy mi już tej niezależności, bo chcę odpocząć. stracić kontrolę nad swoim życiem, przestać uważać, zapomnieć o odpowiedzialności. na trochę się zatracić - na tą zimę, może do wiosny, ewentualnie na rok, dwa, na zawsze. znów zatrudnić serce na pełen etat, dla Niego.
|
|
 |
- uparta, dumna, honorowa, często wścibska i bezustannie narzekająca. - wymienił po pytaniu o to, jakie cechy lubi we mnie najbardziej. zrobiłam wielkie oczy, omal co nie nalewając wody obok szklanki, a nie do jej środka. westchnął wstając od stołu. zabierając dwa kubki, z krótkim 'chodź' ruszył do mojego pokoju. - kocham te cechy, bo inni ich nie znoszą. kocham je, bo Cię charakteryzują, a faceci zapoznając się z nimi, dają sobie spokój. prawie byłem jednym z nich, gdybym nie wyszedł wtedy po pierwszej kłótni. gdybym wkurwiony nie spalił szluga i nie uświadomił sobie pewnej kwestii. tamtego dnia serce krzyczało do mnie przeraźliwie. cholerne 'nie spierdol, bo to skarb!'. teraz wiem, że pod tymi cechami kryje się brylant, Twoja dusza. wiesz, co mnie w tym jara najbardziej? - mruknął zaczepnie, na co posłałam Mu uważniejsze spojrzenie. pocałował mnie lekko w usta, a nie oddalając się, szepnął: - jesteś moja, w końcu.
|
|
 |
przyszedł ten czas, kiedy któregoś ranka możesz obudzić się i ujrzeć za oknem biały puch. okres, kiedy wieczorami sięgasz po koc, ciepłą herbatę z sokiem malinowym oraz ulubioną książkę. głowa pełna myśli, bieganie po sklepach w poszukiwaniu prezentów świątecznych i zupełny chaos w uczuciach. obok zaczerwienionego czubka nosa, zmarzniętych dłoni, klapiących butów i wyciszonego świata, Ty wciąż tęsknisz.
|
|
 |
mam wrażenie, że tamtej jesieni wystawiłam szczęście na allegro, a tryb w którym się obecnie znajduję to cholernie staranie o unieważnienie sprzedaży, do której doszło.
|
|
 |
kumpel, który ogarnął, że drugi ziomek stoi nad Nim, na schodach = podniesie się, odwrócenie się ku tamtemu i darcie mordy na cały korytarz: 'KAAŚKA, KAAŚKA!'
|
|
 |
znajoma? zapyta, jak nam się układa, ile to już jesteśmy ze sobą, ewentualnie poruszy rozkminę o tym, jak koleś całuje. mama wygłosi tradycyjną formułkę o zabezpieczeniu. a przyjaciółka - po prostu zapewni, że gdyby coś się spieprzyło, cokolwiek, zawsze będzie.
|
|
 |
Był, choć tak naprawdę nie odczuwałam Jego obecności, po prostu był, raz na jakiś czas, gdy sobie o mnie przypomniał, gdy był pijany, czy dobrze spalony, stał pod moim oknem. Po co ? szukał jedynie miejsca, żeby się ogrzać i to nie chodziło o moje ramiona, tylko o ciepłe pomieszczenie. Gdy chciałam z Nim rozmawiać na ten temat całował namiętnie i tulił tak, że brakowało tchu, kiedy ja byłam niemal pewna, że tego nie powtórzy, znów wszystko zaczynało się od nowa. Skubany, uzależniał, a ja byłam naiwna, bo cały czas, każdego dnia, od nowa, wierzyłam w Jego jak to nazywał 'miłość'.
|
|
|
|