Był, choć tak naprawdę nie odczuwałam Jego obecności, po prostu był, raz na jakiś czas, gdy sobie o mnie przypomniał, gdy był pijany, czy dobrze spalony, stał pod moim oknem. Po co ? szukał jedynie miejsca, żeby się ogrzać i to nie chodziło o moje ramiona, tylko o ciepłe pomieszczenie. Gdy chciałam z Nim rozmawiać na ten temat całował namiętnie i tulił tak, że brakowało tchu, kiedy ja byłam niemal pewna, że tego nie powtórzy, znów wszystko zaczynało się od nowa. Skubany, uzależniał, a ja byłam naiwna, bo cały czas, każdego dnia, od nowa, wierzyłam w Jego jak to nazywał 'miłość'.
|