 |
Przyjaciółka, która znaczyła naprawdę wiele, która znała Twoje największe tajemnice, małe marzenia, problemy, która była kimś za kogo mogłaś pobić, zabić, czy też wskoczyć w ogień - nagle okazuje się nikim, gdy po paru miesiącach czy też latach przyjaźni, dowiadujesz się jaka była naprawdę.
|
|
 |
Tak bardzo chciałabym mieć Cię teraz obok, móc zanudzać swoimi opowieściami. Tak bardzo chciałabym, żebyś moje durne gadnanie uciszył swoim namiętnym pocałunkiem, chciałabym też mieć pewność, że mogę na Tobie polegać, że mogę polegać na Nas. Chciałabym, żebyś trzymał mnie za rękę i mocno wtulał w swoje ramiona - i móc choć przez chwilę czuć, że jesteś tylko Mój i mieć choć przez chwile pewność, że będziesz już na zawsze. Nie trzeba mi wiele, trzeba mi tylko, a może i aż odrobinę nadziei, aby mieć świadomość, że mam o kogo i o co walczyć.
|
|
 |
Zbieram się godzinę, żeby w końcu wstać do łazienki, po drodze robię sobie cappucino, czekając w kuchni chwilę, żeby chociaż trochę ostygło, po ciemku płaczę i śmieję się się na przemian z bezsilności. Biorąc ogromny, kolorowy, pól litrowy kubek z postaciami z bajek do ręki, rozlewam jego zawartość na blat. Gdy mam już wracać do pokoju, w końcu przypominam sobie po co tak naprawdę wstałam, idę, wracam, znów rozlewam zawartość kubka dookoła, znów płacze, znów się śmieję. To nie z powodu przeszłości, tak naprawdę to dzięki niej nadal jestem na tym świecie, to ona motywuje mnie do działania, do dalszej walki o Nas. To dzięki Niej nadal jesteśmy razem. Jedyne czego boję się to przyszłość, bo tak naprawdę to tylko ona może nas rozdzielić i chcąc nie chcąc jest ku temu na dobrej drodze.
|
|
 |
Przecież to nie tak miało wyglądać. Ta miłość miała być tą jedyną i już na zawsze. Przecież mieliśmy się wspierać, dbać o siebie, kochać do bólu. Teraz 'razem na zawsze' zmieniło się 'w nigdy już nie będziemy razem'.
|
|
 |
miłość, level 12, poziom hard.
|
|
 |
23:23, cztery zera - niedorzeczne, przecież Ty z pewnością dawno już śpisz.
|
|
 |
imię zapisane podczas przerwy na moim nadgarstku. niebieski odcień odznaczający się na tle skóry. Jego wyczekujące spojrzenie, lekki uśmiech i cichy szept, że uwielbia mieć mnie przy sobie. świadomość, że wkrótce, któregoś wieczoru to wszystko pryśnie.
|
|
 |
nie znoszę delikatności i ustępstw. nie potrzebuję wiadomości na dobranoc. rodzice? powoli zwątpili, bo jedyną wersję mnie, jaką chcą znać to ta dziewczynka w sukience bawiąca się lalkami. nikt nie chciał ogarnąć, jak stopniowo z warkoczy przeszłam na rozpuszczone włosy, z powrotów prosto do domu na włóczenie się po okolicy i powrót o kilka godzin później. nie chcieli tego słuchać - moich chorych słowotoków oraz rapu, który coraz częściej sączył się z głośników. stopniowo zmieniłam swoją garderobę, sposób patrzenia na świat, zasady i uczucia. często się mądrzę, udaję, że dużo wiem, a wymiękam przy prostym pytaniu, więc ułatw - na chuj chcesz mnie mieć?
|
|
 |
zabroń mi narzekać. zabroń mi wykurwiać na wszystko, kiedy coś mi nie przypasuje, zabroń mi się wkurzać, zabroń mi być taką jaką jestem. zabroń mi złego zachowania, pyskowania, nawyków, gdy mimowolnie wyskakuję do kogoś z pięściami. pozwól mi tylko robić to, co kocham - latać po boisku rzucając się do odbioru, siedzieć po ciemku wsłuchując się w wersy chady, czy piha. lecz nade wszystko pozwól mi być przy sobie.
|
|
 |
na pytanie czy boi się jutra odwrócił wzrok. bez słowa odpalił wyjętą z kieszeni fajkę i wziął do płuc pierwszego bucha. odchrząknął. - niby czemu? niżej już nie upadnę.
|
|
 |
przykucnął przede mną wyjmując mi z rąk podręcznik od niemca. - Ty, fajki, rap, pół litra... i ja? wieczorem? - zagadnął odnajdując moją dłoń równocześnie zaczynając ją rozgrzewać. stopniowo było mi coraz cieplej, przestałam zwijać się w kłębek na środku szkolnego korytarza, a na usta wpełznął uśmiech. - czemu nie. - mruknęłam nachylając się w Jego stronę. podczas krótkiego buziaka w Jego policzek pierwszy raz zaczęłam żałować, że nie cofnę czasu, nie odzyskam swojego serca. po prostu to wyczekujące, czułe spojrzenie skierowane wprost na mnie oznaczało jedynie plan awaryjny.
|
|
 |
jutro znów wrócę do rzeczywistości - z samego rana obejrzę mecz naszych siatkarzy z Iranem, potem ruszę na pierwszą lekcję ówcześnie ogarniając się niezdarnie i wsuwając miskę płatków. kolejny świetny dzień, bezcenne zastępstwa, godzinne powroty do domu, zajawki na coraz to głupsze akcje. jutro będzie tak samo, jak było tydzień, czy miesiąc temu. tylko dziś jest inaczej, bo tęsknię jakoś bardziej i rozpruwa mi się serce.
|
|
|
|