 |
`Złap płatek śniegu na usta i pokaż mi jak smakuje.
|
|
 |
`Jest ucieleśnieniem moich marzeń i kocham te dni jakie Pan Bóg nam daję. Nie patrzę na swoje potrzeby, jakoś mało mnie to interesuje. Chodzi o to by Tobie zapewnić niesłychane szczęście. Czasami wnieść Cię po schodach, przepuścić pierwszą w drzwiach, objąć jakby to miało być ostatni raz a na koniec dnia bezpiecznie patrzeć jak zasypiasz.
|
|
 |
`Znowu upadam i wstaję, noc mi daje moc by iść dalej?
|
|
 |
`bo nie wszystko to złoto co się świeci.
|
|
 |
`znów goję rany przez te Twoje plamy.. Nie mogę przestać myśleć, nie potrafię sprać twojej obecności na mojej skórze ukochana. Po tylu praniach nadal dokładnie wiem gdzie wiedzie odcisk twojej dłoni..
Nie potrafię ciebie tak po prostu wymazać. Chodź próbuję to jest trudniejsze niż sądziłem. Wszystko przypomina mi Ciebie. Kiedy w jednej chwili mijam te miejsca np. tą ławkę na której przesiadywaliśmy całe dnie aż zapadł nastrój zmierzchu, czule wracam wstecz myślami i widzę nas ucieszonych jak małe dzieci, które bardziej cieszyły się z dostania czekoladki niż dzisiaj niektórzy ludzie od posiadania góry pieniędzy. Było nam tak dobrze a jednak coś poszło nie tak. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Po prostu jest mi żal a smutek ogarnia mnie jak ciemność słabą i kruchą duszę..
|
|
 |
`stąpaj czujnie, bo stąpasz po tafli czyichś marzeń.
|
|
 |
mój świat po Twoim dotyku osiągał nieznaną dotąd lekkość..
|
|
 |
spadające łzy z policzka osiągały tonę.. były tak silne, że pozostawiały dziurę w podłożu.
|
|
 |
spadające łzy z policzka osiały tonę.. były tak silne, że pozostawiały dziurę w podłożu.
|
|
 |
Widywałem Ją w tym klubie, panowala na parkiecie, miała takie świecące szpilki, obcisłą sukienkę.
Bass grzmiał nam w uszach, krew coraz bardziej upajała się chmielem i wysoką zawartością alkoholu. Oczy niczym zwierciadło duszy mrugały niczym robiąc fotografie chciałem ja zatrzymać w tej własnie pozycji, w tym własnie stanie.
|
|
 |
Najcięższe jest patrzenie z boku jak widzę ją szczęśliwą. Ona śmieje się do rozpuku z tym, że z kimś innym. Robię porównania choć nie mam prawa porównywać, że na miejscu tego oto zawodnika zrobiłbym to i tamto lepiej. Wmawiam sobie, że nie dałbym jej już powodów do łez, by strugi słonych kropelek nie musiały już ociekać po jej policzku, jednak kiedy tak do siebie wrtacaliśmy znów następowało to samo.
|
|
 |
i słowo 'koniec' było jak gwóźdź do trumny przeszywające i milczące, coś w rodzaju wieczności.
|
|
|
|