|
gdzieś z daleka, nie wiem, skąd, inność rodzi złość. /Myslovitz
|
|
|
Staram się jak mogę bo wiem że warto.
Zaufanie, zrozumienie- dzięki Tobie znam To.
Szczera jedna miłość- dzięki Tobie mam To
|
|
|
pierwszy chłopak , pierwsza miłość , pierwsze prawdziwe uczucie , pierwszy wspólny spacer , pierwszy pocałunek , pierwsze rozstanie , pierwsze złamane serce. taa.. pierwszych razów się nie zapomina.
|
|
|
zastanawia mnie tylko, czy kochałbyś mnie tak samo mocno bez przyjaźni, a traktował jak przyjaciółkę bez miłości.
|
|
|
powoli uciekam z Twoich objęć, o których mówiłeś jak o nieskruszonych i niezłomnych na moją dziewczęcą siłę. uwalniam się z tony spojrzeń i miliony uśmiechów, które posyłałeś przy każdej rozmowie. wyzwalam się ze słów, które dane mi było słyszeć co wieczór na upojne zwieńczenie dnia. ratuję się, bo nie ma już żadnej części Ciebie, w której mogłabym pogrążyć się jeszcze bardziej.
|
|
|
a nasze szczęście rozpłynęło się tak, jak dym tytoniowy ulatuje na wietrze.
|
|
|
i choć to słowa najwyższej wagi, zapewniałeś, że kochasz, a w rzeczywistości uczucia twoje ulotne jak sekundy.
|
|
|
nie mówię, że teraz płaczę. Twoje łzy już dawno wyprałam ze swetrami. nie mówię też, że przez Ciebie cały świat legł mi w gruzach-raczej nie widzę na nim tak urokliwych i miłych mojemu oku barw, jakie zawsze mnie cieszyły. nie mówię, że tęskno mi, a pusto. nie mówię, że nic nie ma sensu, ale że ubyło na nim sporej części, może nawet i czołowej. nie mówię, że nie wierzę już w przeznaczenie, ale wiem, że go nie ma. nie narzekam teraz na swoje życie, ale zobacz, ile straciłam.
|
|
|
uderzenie. jedno, drugie. boli. ale co to za cudowny ból. najpierw ogarnia Cię uczucie obijanego ciała, w podświadomości zaś wciąż snują się nieustanne myśli. w tym połączeniu fizyczność zdaje się wszystko załagadzać, a na ciele pojawia się uczucie ciepła, miłego dreszczu, lekkości. przechodzi, a więc znowu. trzecie, czwarte, piąte. tu ból zaczyna przeważać, o słodkie wybawienie! a gdybym tak skoczyła z paru, może parunastu metrów. to dopiero byłoby zapomnienie...
|
|
|
byłeś zawsze, kiedy chciałam. słuchałeś wszystkiego, o czym mówiłam.zawsze pocieszałeś, gdy tego było mi trzeba. zawsze oferowałeś siebie i swój czas, gdy tego potrzebowałam. zawsze mogłam liczyć na Twoją obecność, gdy miałam zostać sama. Twoja opiekuńczość stała się niemalże porównywalną z tą matczyną, troska przerastała moje wyobrażenia. wypalając swoją miłość do mnie, zburzyłeś tak silną podstawę, jak przyjaźń, że nie mogę się Tobie nadziwić.
|
|
|
nie dziw się, że tyle czasu wypierałam się Twojej miłości. powtarzałam stale, że boję się końca. no i proszę, zostałam, z pustymi rękoma i pełnym, poćwiartkowanym sercem.
|
|
|
nie twierdzę, abym zanadto za Tobą tęskniła, jedynie to przytłacza mnie do granic wyczerpania częsta Twoja nieobecność.
|
|
|
|