|
(cz1.) szłam przez park i rozmyślałam o tym co właśnie mi powiedział. nagle usłyszałam czyjeś kroki, rozejrzałam się dookoła. przez mgłę nie mogłam nic dojrzeć, nawet uliczna lampa była rozmazana. przyśpieszyłam kroku, moje serce zabiło szybciej. 'nie powinnam była tu przychodzić sama' - pomyślałam i chciałam wyciągnąć telefon, żeby po kogoś zadzwonić. ledwo otworzyłam torbę, a ktoś złapał mnie za ramię. odskoczyłam od niego i zaczęłam biec. - zaczekaj! - krzyknął. - odwróciłam głowę i poślizgnęłam się na śniegu. podbiegł do mnie. - to tylko ja. nie bój się. - powiedział spokojnym głosem - Kuba.. co ty tu robisz? - zapytałam z niedowierzaniem. - byłem u ciebie w domu, Anka powiedziała mi, że wyszłaś, więc od razu pomyślałem gdzie mogę cię znaleźć.. i nie myliłem się. po co u niego byłaś? - w jego głosie dało się usłyszeć panikę i.. gniew? - przepraszam. to nie to o czym myślisz. musieliśmy wyjaśnić sobie parę spraw.. nie gniewaj się na mnie.
|
|
|
(cz2.) - nie gniewam się. oczywiście, że nie.. po prostu idąc tu myślałem tylko o tym czy zobaczę cię.. żywą. - nie był pijany, nie uderzyłby mnie. - ile razy to od ciebie słyszałem, kotku? ile? - kilka.. ale to były wyjątki.. - nieprawda! - przerwał mi - to nie były wyjątki i dobrze o tym wiesz. dlaczego ciągle sobie to wmawiasz? on bił cię bez powodu! to była codzienność.. - musiał dojrzeć jak moje oczy się zaszkliły gdy to mówił, gdyż jego głos nieco się uspokoił. - przepraszam.. nie chciałem ci tego powiedzieć. - otarłam rękawem łzy, które spływały mi po policzkach. - wiem, że chciałeś to powiedzieć.. i dobrze, że to powiedziałeś.. masz rację, nie chciałam tego do siebie dopuścić, ale masz rację.. - przytulił mnie. - ja nigdy cię nie skrzywdzę.. obiecuję. - wierzyłam mu. pierwszy raz od niepamiętnych czasów naprawdę poczułam się bezpieczna. tak strasznie go kocham.
|
|
|
jestem trochę jak małe dziecko.. śpię przy włączonej lampce, lubię pić ciepłe kakao, uwielbiam słodycze, nadal mam kilka misiów. ale nie tylko to sprawia, że mogę porównać się do małego dziecka. jest coś jeszcze. miłość.. miłość jaką darzę drugą osobę. bezgraniczna i bezwarunkowa.
|
|
|
"kochany Święty Mikołaju. w tym roku nie proszę o wiele. chcę tylko.." zaczęłam swój list i zastanawiałam się jak sformułować to zdanie. chcę tylko..? czego chcę? wiem czego pragnę najmocniej na świecie, ale przecież nikt nie spełni mojej prośby - chcę żeby On wrócił. "przecież to niemożliwe!" - upomniałam się w duchu. nie można prosić o coś czego się nie dostanie na 100 procent. nie można prosić o to, żeby kogoś przywrócić do życia.. patrzyłam tempo na kartkę. skapywały na nią moje łzy, gdy wspominałam dzień w którym odszedł na zawsze. kiedy przypomniało mi się wieko zamykanej trumny łzy zaczęły lecieć ze zdwojoną siłą. dlaczego byłeś taki zażarty? dlaczego ten raz nie mogłeś odpuścić? do mojej głowy nasuwały się pytania na które mogłaby odpowiedzieć tylko jedna osoba.. jednak gdyby żyła odpowiedzi na te pytania nie byłby mi potrzebne.
|
|
|
znów zbudziłam się zlana potem, a z moich oczu leciały łzy. usiadłam i zapaliłam lampkę stojącą koło łóżka. spojrzałam w lustro. byłam blada jak ściana. znów ten sam sen. chociaż jednak nie sen.. raczej wspomnienie. wspomnienie tego okropnego dnia.. tor, dwa motory, Ty i On. znów wszystko jakby w zwolnionym tempie. patrzyłam tylko na Ciebie. nie mogłam się doczekać końca tego głupiego wyścigu. tak strasznie się o Ciebie bałam kiedy wsiadałeś na motor. nie bez powodu jak się okazało. przez ten idiotyczny wyścig już nigdy się nie spotkamy.. już nigdy nie powiem Ci jak strasznie Cię kocham. już nigdy nie zasnę bez myśli, że może jednak mogłam Ci jakoś pomóc, nawet jeśli lekarz stwierdził, że nie było szansy..
|
|
|
uczyłam się na sprawdzian. nagle usłyszałam sygnał przychodzącej wiadomości. znudzona podniosłam telefon oczekując kolejnej wiadomości z sieci. nawet nie wiesz jak bardzo się zdziwiłam widząc "nowa wiadomość od: Bartek." nie byłam pewna czy chcę ją zobaczyć. myślałam, że może się pomyliłeś, przecież nie gadaliśmy od kiedy ze mną zerwałeś. nacisnęłam "pokaż". wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na wyświetlacz "hej Mała. co robisz? masz dzisiaj wieczorem czas? Łysy robi imprezę i szukam podwózki. jesteś moją ostatnią deską ratunku." roześmiałam się. a więc tym dla ciebie teraz jestem, tak? szoferem? osobą, którą można wykorzystywać gdy wszyscy inni zawiodą? o nie! nacisnęłam "więcej", wybrałam "usuń" i wróciłam do nauki. wybacz kotku, dorosłam, już się w to nie będę bawić..
|
|
|
|