(cz2.) - nie gniewam się. oczywiście, że nie.. po prostu idąc tu myślałem tylko o tym czy zobaczę cię.. żywą. - nie był pijany, nie uderzyłby mnie. - ile razy to od ciebie słyszałem, kotku? ile? - kilka.. ale to były wyjątki.. - nieprawda! - przerwał mi - to nie były wyjątki i dobrze o tym wiesz. dlaczego ciągle sobie to wmawiasz? on bił cię bez powodu! to była codzienność.. - musiał dojrzeć jak moje oczy się zaszkliły gdy to mówił, gdyż jego głos nieco się uspokoił. - przepraszam.. nie chciałem ci tego powiedzieć. - otarłam rękawem łzy, które spływały mi po policzkach. - wiem, że chciałeś to powiedzieć.. i dobrze, że to powiedziałeś.. masz rację, nie chciałam tego do siebie dopuścić, ale masz rację.. - przytulił mnie. - ja nigdy cię nie skrzywdzę.. obiecuję. - wierzyłam mu. pierwszy raz od niepamiętnych czasów naprawdę poczułam się bezpieczna. tak strasznie go kocham.
|