|
Tak , poddaliśmy się . Stoimy tu na skale obfitej w cierpienia . Dlaczego na mnie nie patrzysz Proszę spójrz na mnie . Nie patrz w przód , wiem że nie skoczysz. Ja wciąż stąpam dalej . Jestem już blisko zguby , a Ty dalej patrzysz monotonnie przed siebie . moje stopy zsuwają się . Co mam zrobić byś mnie zauważyła , co się stało z nami . ? Proszę skończ , to boli .
|
|
|
Nie widzisz mnie . Znikam , czy może już dawno Twoje oczy przeniknęła obojętność . Mgła , tak ona zawsze była między nami , ale wystarczył ruch ręką , może nawet lekki podmuch i znów byłaś mą myślą .
|
|
|
Obfitości działają na skrajności, rzecz niewyjaśniona
brakiem poczciwości zachowań, sen mży w pigułkach,
spojrzenie nadal to samo, chwytaj oddech jeden za
drugim nie zwracając uwagi na barykady i ciernie
którymi jesteś otoczony, nie trzymaj się z
dala od pokus, kochaj to co kochałeś, walcz nie
poddając tchu, zapędy odstaw w każdy możliwy dół,
czekanie morduje świadomość... wciąż czekam i
czekam i kurwa czekam... organizm wycieńczony do granic
możliwości, szpital się już powoli kłania, nie
wchodź w umysł bo z niego nie wyjdziesz już nigdy,
czas na kolejny nocny narkotrip, pływające muzyki
fale otaczające i unoszące mnie ponad skurwiałość
naszego świata, czas znów coś namalować...
może namaluje Ciebie. znów.
|
|
|
Dzień dobry z sensem istnienia walki,
brak sygnału z wiadomego powodu, powolny
brak sił i chęci, otaczające śmieci, cyftysz kiftysz
puftysz woda z dupy, ścierwo nie obraz, bajzel nie jutro,
jedno wielkie śmierdzące gówno, milion parafraz,
sarkazmu ironia, malbak do pyska, chwilowy czas na sen.
|
|
|
Noc i dzień, jebie się już jedno i drugie, zaburzenia
czasoprzestrzeni, brak sensu, poszukiwania nadal
trwają jak i oczekiwania niesplamionych ciemiężców,
w oddali słychać dzieci, ludzie przeciwko
ludziom, brak pojęcia strony, , ciągłe
słuchanie czekaj czekaj czekaj czekaj czekaj,
i czekam bo chcę, bo mogę, bo wiem że warto.
odpowiedź znam, ciekaw jestem czy wy
znacie odpowiedź na wasze najważniejsze pytanie.
|
|
|
Chodzisz po gównie pluskając się w śmieciach rzeczywistości,
oczy większości pozostają bardzo szeroko
zamknięte, nie widzisz masek, sztuczności zachowań
na potrzeby własne jak i korporacyjnych chwał
sukcesywności obłudy, przechodzę . Ludzie patrzą z boku i widzą wszystko,
... wybierasz własną drogę
chodząc tymi przeklętymi ulicami spojrzeń, przemocy,
gniewu by sięgnąć głęboko... głęboko w swoje
własne serce by zobaczyć to samo, albo
to czy jeszcze możesz nazwać siebie człowiekiem.
Człowiek nigdy nie wyzbędzie się z siebie
proporcjonalności zła dla owej równowagi bytu,
ale może nad jakąś ze stron zapanować, która będzie wasza?
|
|
|
Czas zleciał, klepsydra zatoczyłą swoje koło,
pora odstawić to co złe, spojrzenia tych dla których warto,
nie oglądaj się za siebie, masz wszystko, głowa do góry,
nie ma tego złęgo co by na dobre nie wyszło,
wszystko zaczyna sięi kończy,
koniec nie jest oznaką dziwactw,
perspektywiczne widzenie siebie,
obrazu jutra, biegnij do przodu z uśmiechem
podtrzymuje Ciebie wiara... wiara w samego siebie
w końcu Ty jeśli chcesz możesz wszystko.
|
|
|
Jeden sen wywołujący uśmiech na twarzy, gwałtowne przebudzenie i powrót do rzeczywistości, co przychodzi to znika, natura człowieka nieokiełznaną będzie po wsze czas, kurs
do raju , ciche głosy nocą, diametralnie nienormalne apogeum, ciągłe czekanie na
cokolwiek, noc jest nasza, innym daje sen, inni spoglądając na materializujące się iskry gwiazd
spacerują po nowo narodzonych czepkach śluzu dawnych lat, tak leci kolejny rok i kolejna historia
która ma początek lecz zakończenia jej brak.
"Rób teraz co możesz, zapomnij o tym czego nie zrobiono wtedy"
|
|
|
Wszystko zmierza ku temu co ma, Bogobojność pochwalonych zatraca ich własne przekonania,
cierpliwi czasu nie liczą, nagrodzenie sowite, i kiedy niby prowizoryczno hipotetycznie nie ma
już szans na nic, drogą oblany kwas wyrzutków kłamstw, dragów, ciągłych imprez , chlania seksu i
brutalności nie ma końca, zawsze jest wiara która daje siłę do noszenia głazów, niosę swoje brzemię
skurwiela, i niczym Jezus który upadał tak wiele razy człowiek zawsze podniesie się i mimo naiwności
swego dobrego serca, wyciągnie ręke w kierunku zmian. Ponieść również twój krzyż? mam silne barki i serce.
|
|
|
Dzień dobry, poczucie nowego zmienionego życia metaforycznym znakiem, przebudzone nowe
oczy, nowe spojrzenie, nowe obrazy jutra, skończyły się papierosy, siedząc na dupie w samych bokserkach i pisząc kolejne nieproporcjonalne słowa do treści, poczuj podmuch odległy i
wysoki, rewolucja kolorów niczym osobników szukających szczęścia, wszędzie demony wyuzdane kłamstwem błogosławie was, dobry pasterz. Powiedz mu cześć.
|
|
|
Narowistość zbiegów wydarzeń, chaosu zamienionego w zgodę harmonii, deszcz zalewa ulice niczym myśli ogarniające moją głowę, rodzicieli ma się jednych nie ważne jacy by nie byli,
naiwność wzmacnia siłę do walki, serce wciąż biję mocno niczym wykurwiony feniks z popiołów zła,
trzymaj poziom i czekaj będąc sobą nikim innym, idź przez drogę cierniową biorąc krzyże innych i zmierzaj się z ciemnością świata... Ratunek jest w nas samych, wystarczy chcieć. obłuda, kłamstwa, brutalność, wszystko zniknie... Z bagna przeznaczenia wyjdziesz na polanę swoich marzeń...
Wystarczy naiwnie wierzyć i czekać.
|
|
|
jestem powątpiewaniem w sens, formą ponad treść . Bywam protestem, planem B i wlepką w metrze.
|
|
|
|