Obfitości działają na skrajności, rzecz niewyjaśniona
brakiem poczciwości zachowań, sen mży w pigułkach,
spojrzenie nadal to samo, chwytaj oddech jeden za
drugim nie zwracając uwagi na barykady i ciernie
którymi jesteś otoczony, nie trzymaj się z
dala od pokus, kochaj to co kochałeś, walcz nie
poddając tchu, zapędy odstaw w każdy możliwy dół,
czekanie morduje świadomość... wciąż czekam i
czekam i kurwa czekam... organizm wycieńczony do granic
możliwości, szpital się już powoli kłania, nie
wchodź w umysł bo z niego nie wyjdziesz już nigdy,
czas na kolejny nocny narkotrip, pływające muzyki
fale otaczające i unoszące mnie ponad skurwiałość
naszego świata, czas znów coś namalować...
może namaluje Ciebie. znów.
|