 |
moja miłość jest tak silna, ale nie jest skierowana do ciebie.
|
|
 |
są błędnym translatorem spraw, których niekiedy ja nie potrafię pojąć.
|
|
 |
suka suką pozostanie, więc nie łudź się, że jeszcze kiedyś będziesz inna.
|
|
 |
a to, że jesteś zwykłą kurwą trzeba nagłaśniać, abyś w końcu zrozumiała?
|
|
 |
no spoko, już zauważyłam, że podobają ci się wszystkie wokół tylko jakoś nie ja.
|
|
 |
pewnie nigdy się nie dowiesz, na jaki kolor świecą się jej oczy, gdy myśli o tobie, jaki kształt przybierają jej usta, gdy o tobie mówi i jak ciepłe ma dłonie, gdy dotyka twojej fotografii.
|
|
 |
Powiedz coś, odezwij się. Tak wiele ciszy, tak mało ludzi w tym tłumie niewidzialnych. Wszyscy mijają się z daleka tęskniąc za dotykiem, wszyscy milczą chcąc porozmawiać, pragnąć bliskości podczas ucieczki od ludzi. Tak bardzo męczą nas rozczarowania ale cięgle tworzymy oczekiwania. Tęsknimy za tym co przepadło i pragniemy tego czego nie dogonimy, mieszkając w popieprzonym świecie dziwmy się popieprzonym ludziom uważając się za zdrowych. Codziennie jemy, mówimy, robimy by jutro znowu jeść, ale co robimy by żyć. By żyć.
|
|
 |
Jest taki moment kiedy brakuje słów, kiedy brakuje nut, wstaję i tańczę do muzyki, która dociera przez uszy do duszy jak promienie świtu, świtu który budzi oddechem ukochanej, odpoczywającej po upojnej ciepłej nocy, jej zaspana dłoń dociera do mojego karku jak delikatny wiatr z otwartego okna, niosący zapach rozegrzanych teopików przyprawionych solą oceanu. Tańczę z uczuciami dnia który nie powinien się kończyć choć nigdy nie zaczął, w zapomnieniu wczoraj otwieram tysiące dni tak nasyconych radością jak każdy z dźwięków które słyszę, każdym ruchem łowię fale wzbudzone przez chwile ulotne, wdycham ich echo jak narkoman, odrzucam codzienność jak wariat. Tylko ja i świat, jakby cały dla mnie grał.
|
|
 |
Otwieram żagle, niech ta burza pochłonie mnie, niech gna, byle tylko nie napotkać znanych lądów.
|
|
 |
Nic nie wiesz, nie znasz, ciągle dostajesz rykoszetem mojego tajemnego ja. Codzienność jest tylko teatrem, w którym gram drugoplanową rolę. Jest świat, jest we mnie ktoś tak inny, tak niepasujący do twojego dnia. I wiesz, uśmiecham się tylko przez radości ukrytych żyć, gdy myślisz, że zostało nam coś ze szczęścia które spalił czas. Dajesz mi myśli, które wieszają na gałęziach niedaleko domu, po kilku krokach dalej bujam się w rytmie nadziei, o których nie masz pojęcia, nie zrozumiesz. Kiedy odwracam się w twoją stronę pachnie bólem, ołowianym chłodem dlatego będę latał najdalej jak mogę, szukał oczu, które śmieją się na mój widok, uszu pragnacych moich słów, ramion szczęśliwych że je schwytałem. Czy to marzenia czy prawda, nie znajdziesz mnie już, jestem zbyt daleko choć jutro będę obok, oglądasz sztukę nagraną dla świętego spokoju, kiedy ja bawię się już za horyzontem twoich oczekiwań.
|
|
 |
Muszę się czegoś uchwycić, czuję jak rozczarowania ciągną mnie na dno, każda z motywacji, nadziei zmyta falami rzeczywiści. Mogę się poddać, mogę być martwy wewnątrz ale nie chcę, chcę walczyć, wierzyć ale nie mi nic czego mógłbym się uchwycić. Już nie czekam na cud gdy ktoś w ostatniej chwili rzuca linę, na szczęście została mi złość, w gniewie odszukam siły aż znajdę brzeg, o który się nie rozbiję.
|
|
 |
Może szczęśliwi są tylko młodzi, tak młodzi aby być naiwnymi, tak młodzi aby być przed błędami.
|
|
|
|