 |
|
."Piękne ciało, jak każde inne, gdy rozłożone."
|
|
 |
|
i wmawiaj sobie ,że nigdy nie będzie źle.
|
|
 |
|
Zastanawialiście się kiedyś nad tym, kto tworzy słowa? Kto to wszystko wymyślił? I dlaczego litery d, o , m - tworzą dom a nie np. k, e i p? Dlaczego łóżko to łóżko a nie stół. Po co mówimy 'nudy' kiedy nie ma co robić i dlaczego krzyczymy 'tak` kiedy się na coś zgadzamy . Narzucono nam alfabet, słowa. Powiedziano co, kiedy i jak. Nauczono chodzić tak jak wszyscy inni. Spać w nocy i uśmiechać się kiedy jest dobrze. Śmiać z dowcipów i płakać kiedy stłuczemy kolano. Nie moi drodzy, to nie są odruchy bezwarunkowe jak starano się nam wmówić. To wszystko kwestia wyuczenia. Najpierw powiedzieli nam jacy mamy być, a potem kazali być sobą. / i.need.you
|
|
 |
|
Największa rozpusta, wsadzić język w jego usta
|
|
 |
|
...gdy bez obietnic się żegnamy,
gdy umieramy z tęsknoty,
robimy niewytłumaczalne rzeczy.
Umieranie przed śmiercią przecież nie ma sensu.
Spakowałam walizkę. Obudziłam w Gdyni.
Powietrze było rześkie. A facet... marzenie.
Piliśmy cappucino. Mewy. Morze. Molo.
Skończyło się - wiadomo. Lazurowe niebo.
Słońce wzeszło, jak co dnia. Trochę za wysoko.
Było wietrzno i chłodno. Tulił mnie do siebie
jakbym była kimś ważnym "jesteś tylko dziwką,
którą lubią wiersze, oszustką... jeszcze jesteś..."
Co dobre mija szybko. Wróciłam do domu.
Trochę seksem zmęczona, a trochę podróżą.
Zasnęłam przed dwudziestą drugą. Ktoś dzwoni.
Budzi ze snu. Odbieram "Kochanie, umieram.
Bez Ciebie nie ma sensu. Wracam dziś do Bielska."
Pijemy capucinno. Gwar, Gołębie. Deptak.
Kto by Gdynię pamiętał..."jesteś tylko dziwką,
którą lubią wiersze, oszustką... jeszcze jesteś..."
Czasami niemo zadrży telefon w torebce,
z zapytaniem " Joasiu, czy odbierzesz wreszcie?
Pamiętasz? Mewy? Morze? I rześkie powietrze?
|
|
 |
|
Uderzyło go jak strasznie musiała być samotna. Jak rozpaczliwie poszukiwała akceptacji. Jak bardzo potrzebowała drugiego człowieka. A co on zrobił? Oskarżał, jak wszyscy, nie starając się nawet zrozumieć.
- Przepraszam. – Nie wiedział co jeszcze mógłby powiedzieć, jak dodać otuchy.
|
|
 |
|
- Tak, kurwię się! Idę do łóżka z prawie każdym, który tego chce, a wiesz czemu? – Krzyczała, dławiąc się szlochem. – Bo wtedy przynajmniej przez chwilę ktoś okazuje mi czułość, ciepło. Mogę stworzyć chwilową iluzję szczęścia. – Podciągnęła nogi do góry, oplotła kolana ramionami.
Maciej spojrzał na dziewczynę osłupiały, nie widział jej jeszcze w takim wzburzeniu. Co powiedzieć, co zrobić z rękoma? Chciałby objąć Alicję, pocieszyć, ale bał się, że go odtrąci. Płakała, ramiona jej drżały, słyszał urywany oddech.
- Jestem dziwką. Sprzedaję ciało za odrobinę ludzkiego ciepła i czułości. Za chwilę sympatii.
|
|
 |
|
- Nie jestem dziwką. Nie tak jak ty to rozumiesz. – Powiedziała cicho, głos jej drżał. Ma powiedzieć Maciejowi o tym, co ukrywa najgłębiej? – Nie kurwię się na lewo i prawo po to, by odznaczyć kolejną pozycję na liście.
Nie dała rady. Z jasnych oczu popłynęły łzy. Leciały powoli, ale nieprzerwanie, pociągając ze sobą smugi szarości z rozmywającego się tuszu do rzęs.
- Więc po co to robisz? Żeby coś komuś udowodnić, czy co? – Spojrzał na nią. Zaraz jednak odwrócił wzrok, nie wiedział jak się zachować, nie chciał żeby płakała.
- I tak nie zrozumiesz. – Oparła się o zagłówek, ręce złożyła na kolanach, przymknęła oczy, pozwalając łzom płynąć.
- Nie skreślaj mnie. Może zrozumiem?
|
|
 |
|
Znali się niedługo. Spotkali przypadkiem, okoliczności nie mają tutaj większego znaczenia. Cicha, spokojna, delikatna. Uważał ją za osobę kruchą, czystą, za anioła prawie. Dużo czytała, pisała wiersze, grała na fortepianie. Wyglądała nawet jak anioł – jasna, drobna, ulotna. Tak myślał.
- Jesteś dziwką. – powiedział twardo, bez emocji. Usłyszał jak strzelają jej kostki w palcach, jak ze świstem wciągnęła powietrze. Nie spojrzał na dziewczynę, nie widział jak zaciska powieki, zagryza zęby, pochyla głowę.
- Nie rozumiesz. – Odwróciła się do niego gniewnie. Czy on mógł wiedzieć o tym, co Alicja przeżywa?
- Więc mi wytłumacz.
Wzięła głęboki oddech, splotła dłonie i zamrugała nerwowo. Nie chciała się rozpłakać
|
|
 |
|
Alicja siedziała na fotelu pasażera. Dłonie, zaciśnięte w pięści, spoczywały na pozór spokojnie na kolanach, oczy bez wyrazu patrzyły na przednią szybę. Albo trochę dalej. Usta, zaciśnięte do granic możliwości, nie układały się w podkówkę. Była blada i piękna. Tak przynajmniej uważał Maciej.
Siedział za kierownicą. Chciał krzyczeć, wyć. I chciał na nią patrzeć. Ale jechał skupiony na drodze, z rękoma na kole kierownicy. Gniewnie przerzucał biegi. Gwałtownie wciskał pedały. Jechali w całkowitym milczeniu, radio nie grało, nikt go przecież nie włączył.
Zamknęła oczy, przełknęła ślinę, odchrząknęła cicho, bojąc się, że głos odmówi jej posłuszeństwa.
- Zjedź tutaj, w tą drogę, proszę. – Powiedziała powoli, wskazując leśny parking. Maciej zwolnił, skręcił, zatrzymał samochód i wyłączył silnik. Ręce dalej trzymał na kierownicy, patrzył przed siebie, oddychał powoli, miarowo.
- No powiedz coś, dlaczego taki jesteś? – zapytała, chociaż doskonale przecież znała odpowiedź.
|
|
 |
|
Choć nikt nie wie jaka naprawdę jest,
to każdy wytknie ją palcami.
Każdy wyśmieje i powie jej, że
nie zadaje się z dziwkami.
Ludzie nie znają jej życia,
nie znają jej kłopotów,
nie wiedzą co ona czuje.
Wiedzą jedno: to po prostu dziwka.
I poza tym nic ich nie interesuje.
A ona po "pracy" często spaceruje
po parku zapłakana.
I nikomu na myśl nawet nie przyjdzie,
że może jest zastraszana..
|
|
 |
|
Prawdziwa kobieta jest damą w salonie, kucharką w kuchni, a dziwką w sypialni
|
|
|
|