 |
Zniknęła. / inspiration - my imagination.
|
|
 |
Dziewczyna zaczęła nawoływać imię chłopaka znajdującego się w trumnie. ‘P.!!! P.!!! Nieeeeeeeeee!!!!!!!!’ Potem zemdlała. Kiedy się obudziła była już w domu. Otwierając oczy miała nadzieję, że to tylko koszmar. Po kilki sekundach uświadomiła sobie, że jednak to jest rzeczywistość. Jego nie było. Łzy zaczęły ciurkiem lecieć z jej napuchniętych oczu, jęknęła cicho ‘nieeeee, P. nieee’, potem wykrzyknęła z całych sił jego imię, wybiegła z domu i pobiegła przed siebie. Była noc. Nie wiedziała gdzie biegnie. Wiedziała tylko, że bez niego jej nie ma. Chciała zniknąć. cdn
|
|
 |
Potem zwróciła się do osoby leżącej w trumnie ‘Nie odchodź, nie zostawiaj mnie samej, nie rób mi tego! P. proszę! Nie możesz mi tego zrobić! Kocham Cię!’ Zaczęła szlochać tak przeraźliwie głośno jakby jej serce kruszyło się na miliony kawałków, jakby jej dusza została rozrywana jak szmata. Jeden mężczyzna odciągnął ją od trumny. W tym czasie inni zajęli się tym co należało do ich obowiązków. Trumna powoli zaczynała topić się w czeluściach dołu wykopanego specjalnie dla niej. cdn
|
|
 |
Po dotarciu do celu orszak zatrzymał się. Słychać było tylko pojękiwania cierpiących ludzi. Był to ból nie do opisania. Strata tak bliskiej dla ich serca osoby. Minęło trochę czasu zanim ksiądz zakończył niezbędne ceremoniały. Potem nastąpił najcięższy dla wszystkich zebranych moment – moment usadzenia trumny w dole. Kiedy mężczyźni zaczęli to robić pewna dziewczyna rzuciła się na trumnę krzycząc ‘Nieeeeeee!! Nie! Zostawcie go! On jest mój! Nie!’. cdn
|
|
 |
Po zakończeniu mszy mężczyźni wynieśli trumnę z kościoła. Organy w tym czasie zaczęły grać najgłośniej jak tylko potrafiły. Melodia była taka mroczna, taka pełna tragizmu i smutku. Twarze zebranych na pogrzeb były takie zmęczone, oczy zalane łzami, czerwone, powieki spuchnięte. Za trumną potoczyła się rzeki ludzi zebranych na pogrzeb. Dźwięk organów stawał się coraz mniej intensywny. Było to spowodowane tym iż ludzie zaczęli się oddalać od kościoła. Szli w stronę cmentarza, do miejsca gdzie trumna miała zostać złożona na swoje miejsce. cdn
|
|
 |
Po dotarciu przed ołtarz położyli trumnę na specjalnym podeście. Dźwięk organów powoli cichł. Szlochy stawały się coraz głośniejsze. Ceremonia pogrzebowa rozpoczęła się. Szlochania nie ustawały. W homilii ksiądz zadał wiele pytań. Dlaczego to zrobił? Co go do tego zmusiło? Jak mógł tak zranić rodziców, rodzinę i przyjaciół? Dlaczego?! Ceremonia była piękna. Była uroczysta, miała patetyczny nastrój. cdn
|
|
 |
Powrót do początku. // Mroczny kościół. Zapach pogrzebowych kwiatów znajdujących się w pomieszczeniu przywoływał na myśl jedno słowo – tragedia. Organy zaczęły grać żałobną melodię. W tle słychać było przytłoczone szlochy. Po chwili do środka weszło sześciu mężczyzn ubranych na czarno niosących czarną lśniącą trumnę. Szli jak żołnierze. Równo. Sztywno. Powoli. cdn
|
|
 |
gdybym mogła cofnąć czas ... to i tak bym go nie cofnęła.
|
|
 |
niby wmawiam sobie, że to już koniec, że już nic do niego nie czuję. jednak wystarczy jego jeden czuły dotyk i wszystkie postanowienia giną gdzieś tam w tle.
|
|
 |
na trzeźwo nic nie jest łatwe.
|
|
 |
każda chwila to szansa, aby wszystko zmienić.
|
|
 |
A co Ty czujesz kiedy patrzysz na swoje sznyty? Strach. Ból. Czuję momentalnie woń alkoholu. Widzę twarz ojca. Widzę krew. Widzę żyletkę. Widzę swoje łzy. Hmm, czuję w sercu jeszcze coś. Coś dziwnego. Co takiego? Dumę. Dumę?! Czy Ty jesteś nienormalny?! No tak.
|
|
|
|