 |
Nawet nie wiesz jak żałośnie czuję się pisząc te wszystkie bzdety poniżej, wiedząc że Tobie przez głowę nie przechodzą żadne myśli związane ze mną.
|
|
 |
Wiesz co jest najgorsze? Że nawet po tym wszystkim wiem, że przyjęłabym Cię z otwartymi ramionami. Z jednej strony chcę żebyś wiedział, że możesz mi ufać, możesz na mnie liczyć, przede wszystkim chciałam być Twoją przyjaciółką. Z drugiej strony - nie chcę z Tobą rozmawiać, patrzeć na Ciebie, myśleć o Tobie - może duma mi nie pozwala. Zresztą dziwisz się? Jak Ty byś się zachował po tym, jak ktoś zostawiłby Cię pare razy, podczas gdy Ty mógłbyś za tą osobą wskoczyć w ogień? I to właśnie duma nie pozwala mi znów o to walczyć. Kurwa, ile można. Tym razem to już nie moja kolej, kochany.
|
|
 |
To tylko pare z tych wspomnień, które rozsadzają mi głowę. Wiesz, mogłoby ich być o wiele więcej, do cholery - są wakacje. I patrz, zmarnowaliśmy szansę, żeby przeżyć coś naprawdę wspaniałego. W każdym związku zdaża się kryzys, chwilowa nuda, niezrozumienie. Ale warto walczyć, kurwa, warto. Choćby dla takich małych chwil. Takich chwil, gdzie czujesz, że żyjesz i masz dla kogo się starać. Ty wolałeś kończyc to po każdej kłótni, ja wolałam naprawiać. Ale wiesz... Ja już nie chcę. Nie mam siły walczyć, skoro nie chcesz, żeby mi się udało.
|
|
 |
Pamiętam jak zamawialiśmy razem pizze i jak zwykle było "ty mówisz". Jedzenie... następny odrębny temat. Jak tylko do mnie przychodziłeś, pierwsze gdzie szedłeś to kuchnia. Pamiętam jak mi zjadłeś połowe obiadu, tego takiego dobrego kurczaka z patelni... Albo jak jedliśmy razem rosół i czułam się wtedy tak, jakbyśmy mieszkali ze sobą conajmniej 30 lat i właśnie ugotowałam Ci obiad.
|
|
 |
Pamiętam jak za pierwszym razem, kiedy przyjechałeś do Pleszewa, najebani szliśmy po środku ulicy co chwilę zatrzymując się, żeby się całować. Tak, to było wtedy kiedy Bizan zaliczył zgona a Kacha sikała ze mną w pokrzywy. Pamiętam jak za drugim razem bałam się o Ciebie, jak przyszli tamci. Wiesz, to tak jakbyś bał się, że stracisz wszystko
|
|
 |
Siedząc sobie na łóżku, patrzę przez okno. Wszędzie ciemno. W sumie nic w tym dziwnego, jest wpół do trzeciej w nocy. Od paru dni, tygodni nie zasypiam wcześniej niż o 5 rano. Patrzę przez to okno. Czuję się tak jak wtedy, kiedy nasłuchiwałam czy ojciec już śpi, żeby na palcach zejść po schodach i wybiec do Ciebie. Jak wychodziłam wtedy w nocy, czułam taką wolność. Szłam sama po ulicach, nie ważne czy padało, grzmiło, było zimno w pizdu - ja szłam, a chęć nadawała mi myśl, że zaraz pocałujesz moje zimne usta. Jak wracałam o piątej nad ranem, pamiętam, słychać było jak ptaki ćwierkają. Patrzyłam wtedy w niebo, zaciągałam się tym świeżym powietrzem i myślałam: jestem tak cholernie szczęśliwa. Pamiętam jak ciepło robiło mi się na sercu, jak martwiłeś się o to, czy bezpiecznie dojdę do domu. Tak, przy Tobie czułam się bezpiecznie.
|
|
 |
to smutne, a zarazem tak bardzo frustrujące - że poświęcałaś mu każdą wolną minutę swojego czasu. byłaś na każde Jego zawołanie, gdy było mu źle. martwiłaś się o Jego życie, mając gdzieś swoje własne. byłaś dla Niego zawsze, i wszędzie - a On odchodząc nie poświęcił Ci nawet dwóch minut, by wyjaśnić swoją decyzję. / veriolla
|
|
 |
nie tęsknisz tak do końca za Nim samym. tęsknisz bardziej za tym jak było. tęsknisz za sms'ami na dobranoc, do których się przyzwyczaiłaś. tęsknisz za tym by ktoś zapytał jak minął Ci dzień. tęsknisz za tym, że zawsze starał się wywołać na Twojej twarzy uśmiech. przytakujesz, prawda? to dodam jeszcze jedno - tęsknisz za tym by być komuś potrzebna, za tym by Twoja osoba zajmowała myśli kogoś, za tym by w końcu być dla kogoś ważna. skąd wiem? kurwa, też za tym tęsknię. / veriolla
|
|
 |
nie potrafię wydobyć z siebie słowa. siedzę, spoglądając przez okno, na krople deszczu rozbijające się na dachach. milczę, bo nie stać mnie na nic więcej. co chwila spoglądam w górę, by łzy nie mogły lecieć po policzku. czuję bezwład - nóg, i rąk. nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu. nie wiem co mam myśleć, bo czuję się jak pies. brudny kundel, który tak bardzo był wierny swojemu właścicielowi, i tak wiele dla Niego zrobił , by ten go porzucił, kiedy tylko mu się znudzi.. / veriolla
|
|
 |
pamiętasz, jak obiecałam Ci, że się nie poddam? jak obiecałam walczyć, nawet jeśli nie będzie Cię tutaj? jak mówiłam, że jestem silna i wytrzymam? kłamałam. jestem nikim. nędznym skrawkiem człowieka wyniszczonego przez setki wspomnień, z mnóstwem ran zadawanych na przestrzeni lat. nie dałam rady. wcale się nie trzymam. na dobrą sprawę nie potrafię pójść nawet na Twój grób. ja to wszystko oddalam od siebie, bo jeszcze, mimo jedenastu minionych lat, nadal nie wierzę, że już nigdy Cię tu nie będzie. zamykam oczy, gdy przez przypadek wpadnie mi w ręce Twoje zdjęcie. odkładam je najgłębiej jak tylko można, by nie patrzeć, by nie wbijać sobie kolejnego sztyletu, w to podziurawione dość mocno serce. umieram, każdego dnia na nowo - bo bez Ciebie, bez Twojego wsparcia i bez Twojej dłoni, która miała prowadzić mnie przez całe życie - nie ma mnie. po prostu nie istnieję. / veriolla
|
|
 |
za każdym razem, gdy siedziałam obok Niego, mimo tego, że był mi bliski,czułam chłód. spoglądałam wtedy w Jego oczy, widząc w nich mnóstwo żalu i ukrytych emocji.bałam się Jego słów,bo najczęściej uderzał nimi , z taką siłą, że trudno było cokolwiek odpowiedzieć.był silny,bardzo. był najsilniejszym człowiekiem jakiego znałam,bo pomimo koszmaru jaki przechodził codziennie w domu,trzymał się. nawet słowa 'znów ją uderzył' wypowiadał ze spokojem,i nigdy nie uronił łzy. dziś widuję Go rzadko, bardzo. od czasu do czasu przychodzę do tego budynku z czerwonej cegły,siadam przy stoliku, i czekam - wchodzi - całkiem inny,odmieniony, ale nadal tak samo uśmiechający się. siada na przeciwko mnie,i pyta 'jak tam' - zawsze zadaje tylko pytania, nigdy nie odpowiada, ani nic nie opowiada. ostatnim zdaniem jakie wypowiedział w moim kierunku,było to półtora roku temu: ' znów ją uderzył. w końcu byłem na tyle silny by ją obronić, i chyba go zabiłem' , po którym wszystko tak bardzo się zmieniło./veriolla
|
|
 |
spójrz mi w oczy, i powiedz, że to wszystko się nie wydarzyło na serio. spójrz mi w oczy, i powiedz, że nic kompletnie nie znaczyłam. spójrz mi w oczy, i powiedz, że nie obchodził Cię mój uśmiech, który za każdym razem starałeś się wywołać. spójrz mi w oczy, i powiedz, że byłam nikim. spójrz mi w oczy, i powiedz, że te wszystkie słowa były kłamstwami. spójrz mi w oczy, i powiedz, że wogóle mnie nie potrzebowałeś. spojrzał, odpalił szluga i dmuchając mi dymem w twarz dodał:' byłaś nikim', po czym odszedł, łapiąc za rękę inną./ veriolla
|
|
|
|