|
uczucie do Ciebie pozwoliło mi w końcu żyć. tak naprawdę. nie na niby.
|
|
|
pozwól mi się dzisiaj uśmiechnąć. dzisiaj tylko Ty możesz to sprawić.
|
|
|
"ja to jestem optymistką. trzeba być. co się będziemy martwić na zapas. wszystko przeżyjemy. póki jesteśmy razem. póki mamy siebie." - powiedziała z uśmiechem na twarzy. "ja to jestem raczej taki optymistyczny realista" - odpowiedziałem, a na salwę jej śmiechu dodałem "no tak, czemu się śmiejesz? no tak jest. ja się będę wciąż śmiał i cieszył, ale rzeczywistość wciąż będzie taka sama."
|
|
|
nadszedł dzień ostateczny. poniedziałek. dzień wniosków. dzień wyjaśnień. dzień decyzji. czekam. a to czekanie mnie rozwala na kawałki.
|
|
|
zakochałem się. to coś złego? nie? tak? nie wiem? no zakochałem się. i nie chcę przestać.
|
|
|
przyjedź. przytul się. pocałuj. spójrz w oczy. mów miłe słowa. tęsknij. pisz. czekaj. dotykaj. ucz się mnie. poprawiaj. każ przestać. namawiaj. kłóć się. krzycz. obrażaj. szantażuj. nienawidź. stękaj. PO PROSTU BĄDŹ ZAWSZE!
|
|
|
jestem perfekcyjnym kłamcą! gdy pyta się co się dzieje, ja potrafię tylko odpowiedzieć, że nic takiego, że mam gorszy dzień, że kolejna kłótnia z ojcem, że nieszczęśliwa miłość, że jestem beznadziejny, że przynoszę pecha, że...., że...., że.... nie mówię tylko o jednym. o tym, jak fajnie byłoby wziąć garść tabletek, popić whiskaczem, przedawkować, nie cierpieć, odpocząć.
|
|
|
dzisiejszy dzień był taki słodko-gorzki. spełniłem małe marzenie. może nie do końca tak jak chciałem, ale jednak. z drugiej jednak strony łzy lecące po policzku nie pozwalały zapomnieć o tym jak spieprzyłem. było w tym dniu ogromnie szczęście. ale był też ogromny smutek. z jednej strony śmiech w głos, uśmiech na twarzy, relaks, z drugiej tęsknota, głupie myśli w głowie i strach.
|
|
|
zapalmy wspólnie świeczkę. spoglądajmy w jej płomień. zapomnijmy. opiekujmy się tym ogniem. tym żarem. niech świeci jasno. wiecznie. niech trwa. niech nic nie ma znaczenia. poza nami i tym płomieniem. naszym płomieniem - uosobieniem naszych uczuć, pragnień, nadziei, obaw, smutków, dni bardziej i mniej szczęśliwych. niech to będzie nasze. tylko nasze.
|
|
|
Mamo. Sprawiłaś, że potrafię kochać. Potrafisz też sprawić, by ból zniknął? Głupie pytanie. Nie masz takiej mocy. Nie możesz mi tego obiecać. Przecież nawet po Tobie wciąż czuję ból, złość, smutek. A minęło tyle czasu. Pokazałaś mi tylko, jak z tym żyć. A ja nie chcę. Jak małe dziecko, po prostu nie chcę. To szczypie. Pali w sercu. A ja ciągle rozdrapuje stare strupy. Rozcinam stare rany na nowo. Morduję się w myślach. Pragnę końca. Powiedziałaś mi w nocy, że tak nie wolno. Że życie jest cenne i warte bólu. Bo po każdym złamaniu, kości są silniejsze, po każdym poparzeniu, skóra jest twardsza, bo po każdym złym dniu przychodzi w końcu radość. Teraz spraw tylko, by ta radość wróciła. Jak najszybciej.
|
|
|
Nie masz powodów, by mnie kochać. To fakt. No bo niby jakie? Przystojny? Nope. Poukładany? Zdecydowanie nie. Zdrowy psychicznie? Coraz mniej. Z poczuciem humoru? Kwestia gustu. Kochany? Raczej zjebany. Wymieniać dalej? Mógłbym tak do momentu, aż zabrakło by mi przymiotników. Ale po co? Skoro nie naprawię swoich błędów. Skoro nie zmuszę Cię do uczuć. Nie zmuszę do kochania. Nie przywiążę Twojej dłoni do mojej. Jedyne co mogę Ci zaoferować, to miłość. Moją miłość. Z tego zdewastowanego serca.
|
|
|
najwspanialszy lipiec w moim życiu. a teraz wielki smutek. bo Ciebie mi brak. czuję się jak narkoman, który stracił dostęp do swojego dilera. uświadamiam sobie, że to co było wcześniej nie miało znaczenia. to co będzie, też nie ma. liczy się tylko wspomnienie o tym cudownym czasie. liczy się tylko to, by ten cudowny czas nie był tylko wspomnieniem. by był codziennością. na zawsze. na wieki. po kres moich dni.
|
|
|
|