 |
|
kiedyś gadaliśmy godzinami o niczym, teraz trudno o kilka minut rozmowy.
|
|
 |
|
mam rozumieć, że czekasz aż będzie za późno?
|
|
 |
|
kiedy cię olewam to znaczy, że chcę żebyś się teraz ty postarał, a nie żebyś sobie odpuścił.
|
|
 |
|
komplikujesz mi życie ale ciesze się, że jesteś.
|
|
 |
|
- dobra ide sobie. i nie próbuj mnie zatrzymać. i tak pójdę. nie zatrzymuj mnie! sio z łapami! nie zostane! ide i już! no sio! naprawdę idę! nie myśl, że nie. ejjjj nooo!! a czekaj... ty mnie nie trzymasz... dlaczego ty mnie nie trzymasz? czemu ty mnie chcesz puścić od tak o? czemu ty mnie nie zatrzymujesz? co to jest? co Ty sobie wyobrażasz? obraziłam się! idę sobie. i nie próbuj mnie zatrzymać bo i tak pójdę... - wiesz co. ja może pójdę pierwszy. bo Ty chyba chcesz stworzyć perpetuum mobile. /katajiina
|
|
 |
|
Wyrwana ze snu wyłączyła budzik dzwoniący już od dłuższego czasu i na bosaka podreptała do łazienki.Spojrzała w swoje lustrzane odbicie i przeraziła się widokiem,który zobaczyła.Jej twarz była blada,a oczy czerwone i opuchnięte.Ogarnęła się szybko i wybiegła z domu.W pośpiechu zbiegła ze schodów wpadając przypadkiem na chłopaka wchodzącego na górę.Podniosła wzrok widząc twarz,którą jeszcze kilka tygodni chciała oglądać codziennie.Dziś nie chciała jej pamiętać.Nie chciała jej znać.Stała jak zahipnotyzowana czując łzy napływające do jej oczu-Odejdz-szepnęła próbując go ominąć,jednak on zachodził jej drogę-to nic nie znaczyło-zaczął.Jednak ona nie chciała go słuchać.Odepchnęła go i wyleciała na ulicę.Biegła ile sił w nogach,potykając się o liście leżące na chodniku i przechodniów zachodzących jej drogę,mimo to nie zwalniała.Chciała zniknąć,rozpłynąć się w powietrzu,umrzeć.Jednak życie nie napisało jej takiego scenariusza.Musiała żyć ze świadomościa,że on nigdy się nie zmieni..|| pozorna
|
|
 |
|
uderzył ją w twarz. raz. potem drugi. za trzecim razem odskoczyła na bok i kucnęła w kącie - przestań - krzyknęła - to boli!. nie reagował. podszedł do niej i zaczął zdejmować pas. zwinął go w pół i zamachnął się mocno by zadać kolejny cios. dziewczyna zaczęła płakać. wiedziała co ją czeka. następnego dnia rano poszła do przyjaciółki. nie chciała iść do szkoły. nie w takim stanie. przyjaciółka zaparzyła jej gorące kakao, które tak bardzo obie uwielbiały i otuliła ją kocem - zdrzemnij się. - rzekła - z pewnością nie spałaś. - masz rację. nie spałam całą noc. bałam się, że wejdzie i coś mi zrobi. - nie płacz już proszę. jesteś bezpieczna. posiedzę z Tobą. - ale dziś jest sprawdzian z fizyki - to co. nie zależy mi na ocenach. zostanę tu i zaopiekuję się Tobą. - wiesz. chciałabym móc zostać w domu i nie martwić się o oceny. bo widzisz. tym razem dostałam za ten wczorajszy referat - jak to za referat!? przecież dostałyśmy 4! - wiem. ale mówił, że stać mnie na więcej. /katajiina
|
|
 |
|
tamtego poranka kiedy otworzyła okno a wiatr wtargnął na siłę do jej mieszkania wywiane zostało niema wszystko - czarne firany odrzucone zostały do tyłu, spadł z kolumny biały kwiat, ziemia wysypała się na podłogę, a jej drobinki wiatr przegonił na środek pokoju, kurze spod szafy ujrzały światło dzienne, a pajęczyna pod sufitem lekko zadrżała zrzucając z swej sieci zmarzniętego pajączka. wywiane zostało niemal wszystko, z wyjątkiem jednego. miała o to żal do wiatru, że nie wywiał go z jej myśli i miłości do niego z jej serca. /katajiina
|
|
|
|