 |
Otwieram żagle, niech ta burza pochłonie mnie, niech gna, byle tylko nie napotkać znanych lądów.
|
|
 |
Nic nie wiesz, nie znasz, ciągle dostajesz rykoszetem mojego tajemnego ja. Codzienność jest tylko teatrem, w którym gram drugoplanową rolę. Jest świat, jest we mnie ktoś tak inny, tak niepasujący do twojego dnia. I wiesz, uśmiecham się tylko przez radości ukrytych żyć, gdy myślisz, że zostało nam coś ze szczęścia które spalił czas. Dajesz mi myśli, które wieszają na gałęziach niedaleko domu, po kilku krokach dalej bujam się w rytmie nadziei, o których nie masz pojęcia, nie zrozumiesz. Kiedy odwracam się w twoją stronę pachnie bólem, ołowianym chłodem dlatego będę latał najdalej jak mogę, szukał oczu, które śmieją się na mój widok, uszu pragnacych moich słów, ramion szczęśliwych że je schwytałem. Czy to marzenia czy prawda, nie znajdziesz mnie już, jestem zbyt daleko choć jutro będę obok, oglądasz sztukę nagraną dla świętego spokoju, kiedy ja bawię się już za horyzontem twoich oczekiwań.
|
|
 |
Muszę się czegoś uchwycić, czuję jak rozczarowania ciągną mnie na dno, każda z motywacji, nadziei zmyta falami rzeczywiści. Mogę się poddać, mogę być martwy wewnątrz ale nie chcę, chcę walczyć, wierzyć ale nie mi nic czego mógłbym się uchwycić. Już nie czekam na cud gdy ktoś w ostatniej chwili rzuca linę, na szczęście została mi złość, w gniewie odszukam siły aż znajdę brzeg, o który się nie rozbiję.
|
|
 |
Może szczęśliwi są tylko młodzi, tak młodzi aby być naiwnymi, tak młodzi aby być przed błędami.
|
|
 |
Kiedyś wierzyłem, że poskładasz mi duszę, dziś nie wierzę w miłość, dawniej dryfowałem, teraz potrafię płynąć między pęknięciami, kiedyś miałem wiarę, dziś doświadczenie.
|
|
 |
Coś błysneło, nie nadzieją, nie radością, białą flagą. Przez jedną chwilę, przez jedną myśl przeleciał wiatr niosących szepty. Kłamał o wiecznym lecie, uniesieniach nadmorskich, dłoniach pragnacych. Cisza, stare plany, równie naiwne nadzieje, kolejne stopnie codzienności.
|
|
 |
Wszędzie uśmiechnięci ludzie, a ja czuję się jak jedyny, który nie pije na imprezie.
|
|
 |
Powody by łapać kolejny oddech opadają jak liście. Boję się że jesienią usnę jak te drzewa a wiosną nie obudzi żaden promyk.
|
|
 |
Biegnę ślepą uliczką, przede mną twarda prawda, a wszedłem do niej zbyt dawno.
|
|
 |
Ile gwiazd trzeba zliczyć, ile zachodów musi zaprzeć dech, zapachów palet letnich tańczyć w nozdrzach aby poczuć że uderzeń serca jest zbyt mało, połowę mało aby szczęścia cód utrzymać.
|
|
 |
Czy zasługuję na szczęście? U kogo miałbym sobie zasłużyć? Kto miałby mi je wypłacić? Jaką pracę trzeba wykonać aby je otrzymać? Może jest za darmo, za samo istnie?
Szczęście znika w czeluściach braku. Czego brakuje, co zrobić aby to było? Co zrobić, co zrobić? Więc można coś zrobić, można wypracować szczęście. "ten kto nie pracuje, niech nie je", ten kto nie działa niech będzie nieszczęśliwy.
|
|
 |
Chyba jeszcze na coś czekam, może na cód, sam już nie wiem. Biegam, ćwiczę, staram się być lepszy, zaskakujący, więc może nie czekam, tylko się skradam.
|
|
|
|