|
Po fakcie wiesz, że zrobiłeś błąd. Że to, co brałeś za dobrą monetę, to normalny szajs. A nie widziałeś tego, co było pod nosem. Bo było za blisko, wydawało się takie oczywiste... Dopiero z pewnej odległości widzisz cały obraz, a nie zamazane plamki, te plamki zaczynają się układać w nieznany wzór... Tak bywa z miłością, jak ja tracisz, dopiero myślisz. -To ona mnie kochała? To ona z miłości to wszystko robiła? Nie pytała i nie krzyczała? To ona mnie kochała?- dziwisz się, jakbyś po raz pierwszy w życiu się o tym dowiedział. I jest za późno na wszystko. Dopiero wtedy, kiedy kogoś zabraknie... To jak z jedzeniem, dopóki jest, nie ma problemu, żresz sushi, chodzisz do knajpy, wybrzydzasz, ze twoja matka robi lepszą grzybową, ale niech cię wywiozą gdzieś w góry na trzy dni, to potem przejdź się po ulicy i zobacz, jak pachnie z piekarni. A tam jest tylko chleb, którego resztki zwykle wyrzucasz do kosza... Czy trzeba coś stracić, żeby to docenić? / i-co-ty-dajesz
|
|
|
Uśmiecham się, kiedy chce mi się płakać, milczę, kiedy chcę coś powiedzieć, zgadzam się, kiedy cała moja dusza krzyczy: nie! Już nic więcej nie powiem, bo musiałabym chyba poderżnąć sobie żyły... Pa, kochany../ i-co-ty-dajesz
|
|
|
Znowu... Znowu mi to powiedziałeś... Nie zależy ma na mnie. Jemu na mnie nie zależy. Wiedziałam, że tak będzie. / i-co-ty-dajesz
|
|
|
Nie rozmawiał z nią już... nie przytulił... zasnął. Kiedy przestali się rozumieć? Kiedy przestali ze sobą rozmawiać? Kiedy stali się sobie tak obcy? Czy on nie widział tego, jak bardzo ją rani? Przecież nie chodzi o to, żeby odbyć stosunek seksualny, bo tak należy, tylko żeby się kochać, być ze sobą.. / i-co-ty-dajesz
|
|
|
Każdego dnia żyjesz nadzieją... To jest tak, jakbyś trzymał rękę na rozpalonym żelazku, nastawionym na bawełnę... I trzymasz tę rękę, mimo że skóra już odchodzi, w nadziei, że się mylisz, że to nieprawda, że to może twój wymysł... Tak właśnie robię, to co wszyscy, udaję że jest w porządku, a tak bardzo mi źle.../ i-co-ty-dajesz
|
|
|
I nie pytaj mnie dziś jak się czuję... bo nigdy nie powiem Ci wprost, że właśnie umieram z tęsknoty za Nim... nie powiem Ci jak go kochałam, jak wierzyłam, że będziemy szczęśliwi... i że teraz dotykam jego obojętności.../ i-co-ty-dajesz
|
|
|
Po co czekać, aż coś się wydarzy, ktoś nam pomoże? Czy nie lepiej od razu powiedzieć prawdę, zamiast oszukiwać się w nieskończoność / i-co-ty-dajesz
|
|
|
Powtarzała, że wystarczy naprawdę dać dużo, żeby dużo otrzymać, że wystarczy cierpliwie kochać, żeby ta druga osoba odpowiedziała miłością./ i-co-ty-dajesz
|
|
|
Powiedział mi to tak spokojnie... tak łatwo... To normalne, że wolałam, żeby wszystko odbyło się bez awantur, awantur e w tym momencie trudno było mi nawet sonie wyobrazić, ale... no właśnie... czegoś mi zabrakło w jego zachowaniu, i to było nieprzyjemne uczucie. Uczucie pustki... Albo zraniona duma... Po prostu myślałam, że jestem jednak dla niego ważna... a okazało się, że jestem mu obojętna... Nie łatwo było się do tego przyznać, ale to właśnie zabolało... / i-co-ty-dajesz
|
|
|
Życie w kłamstwie nie jest dobre dla nikogo... Oszczędź sobie tego... Oszczędź tego nam.. / i-co-ty-dajesz
|
|
|
I nagle zabrakło jej tchu... Wciągnęła głęboko zimne powietrze. Oddychała głęboko, wolno, mimo to jej serce zaczęło przyspieszać. Zakręciło jej się w głowie, usiadła więc po prostu na krawężniku, nie zwracając uwagi na leżący śnieg i serdecznie się rozpłakała. / i-co-ty-dajesz
|
|
|
Nikt tak naprawdę nie wiedział co się z nią działo... dlaczego wciąż od kilku dni chodziła roztrzęsiona... Nikt nie wiedział, skąd ta rozpacz. -Umarł mi ktoś bliski- mówiła przez zaciśnięte zęby. -Proszę, zostawcie mnie, umarł ktoś bliski...-powtarzała w kółko, gdy ktoś tylko próbował zapytać jak się czuje... Nie miała siły tłumaczyć, że to On zwyczajnie ją zostawił.
/ i-co-ty-dajesz
|
|
|
|