uwielbiałam, kiedy nawet po kilkugodzinnej rozłące podbiegał do mnie i z najpiękniejszym uśmiechem na twarzy, tulił mnie z całych sił, kołysząc w swoich ramionach. za każdym razem powtarzał jak mantrę "tęskniłem, tęskniłem, tęskniłem, strasznie tęskniłem", a potem wybuchał cudownym śmiechem, kiedy szeptałam "zaraz połamiesz mi żebra".
|