Spacerowali nieśpiesznie, a ona podziwiała widok świata przykrytego warstwą śnieżnego puchu. Rozmawiali swobodnie, żartowali i śmiali się, gdy nagle złapał ją i wywrócił wprost do śniegu. Pamiętała, jak ostatnio zarzekał się, że właśnie tak postąpi jeśli tylko spadnie pierwszy śnieg. Nie zaskoczyło jej to, jednak nie była zbyt silna by się obronić i pod naporem jego siły musiała cierpliwie znieść obrzucenie zimnym śniegiem, Gdy była już zupełnie mokra, a on uznał że dopiął swego, chciał pomóc jej wstać. Wyciągnął rękę, lecz ona zamiast skorzystać z pomocy pociągnęła go do siebie. Nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji dlatego powalenie go przyszło jej z łatwością. Nie przewidziała jednak że będąc w takiej pozycji wywróci go wprost na siebie. Więc leżeli tak oboje na zimnym, mokrym śniegu lecz jej było całkiem przyjemnie. Popatrzył jej w oczy. Byli tak blisko, a ona była taka piękna. Mokra, potargana ale szczęśliwa. Nie zastanawiał się nad tym co robi. Po prostu ją pocałował...
|