Minął dzień,skończył się tydzień ciężkiej szkoły.. A ja? zmarnowana i zmęczona psychicznie. Chce mi się płakać ale nie mam sił.. Za jednym razem chce się poddać i walczyć. Nigdy nie wierzyłam w to jak mogę być silna,a za chwile moge się rozpaść. Jestem jak szklanka,upuścisz ją na ziemie i cała się rozleci. Tak jest ze mną,małe potknięcie,porażka a ja się rozpadam i potrzebuje duzo czasu by sie pozbierać ale za każdym razem jakiś kawałek się zgubi i nie sklei.. Tak jest z człowiekiem. Bynajmniej ja tak uważam.. Co mnie męczy najbardziej? To ,że skłonności do myśli samobójczych pojawiaja się w mej głowie a ja wrażliwa dziewczyna musze walczyć z własnymi myślami i jeszcze "żyć". Dla człowieka normalnego to jest nic specjalnego a nawet wyolbrzymienie,osoba chora wie ile trudu i wysiłku trzeba włożyć w to by było lepiej. Staram się ciągle, lekarz mówi,że dla siebie powinnam ale na ten etap jeszcze nie doszłam na razie wszystko co robie to dla kogoś,nic dla siebie.Jestem dobrym człowiekiem..
|