Usuwam ich numery, a oni do mnie dzwonią i nie wiedzą, że byli wszystkim tylko na chwilę, a a wszystko oznacza tyle co nic. To jak zeszłoroczny śnieg, a raczej śnieg w czasach mojego dzieciństwa. Pamiętam, że zawsze na niego czekałam i czułam euforię, gdy jego płatki zaczynały wirować w powietrzu. Odrywaliśmy się wtedy ze szkolnymi kolegami od lekcji i nie zważając na marudzenie nauczycielki, biegliśmy do okna i patrzyliśmy. Potem rzucaliśmy się śnieżkami, lepiliśmy bałwany i chodziliśmy na pobliską górkę na sanki. Gdy przychodziła wiosna, śnieg nie miał już żadnego znaczenia i nie tęskniliśmy za nim, bo można było jeździć na rowerach, a do kanapek mama dodawała pyszne rzodkiewki. Teraz nie lubię śniegu i wcale na niego czekałam, choć kiedyś go uwielbiałam. To dobre porównanie, choć w dzieciństwie było prościej, bo wiele rzeczy było powodem do radości. Dorosłość jest chujowa, bo dorośli nie lubią zmian. Boją się ich, dlatego wpadają w rutynę i nie wiedzą, że to właśnie ich niszczy.
|