Nie wiem, czemu wszyscy jarają się tym Greyem. Bohaterka tej książki sprawia wrażenie upośledzonej, a facet zachowuje się jak tyran. Bije ją - super, och, kurwa, dochodzę. Klapsy klapsami, ale szpicruty i przemoc za bardzo skojarzyły mi się z żonami maltretowanymi przez najebanych mężów. Sprawdza jej skrzynkę, rozkazuje jej, manipuluje ją, a ona jej nim zachwycona, choć podpisywanie kontraktu przed pójściem do łóżka to nic innego jak głupota. Nie ma nic przyjemniejszego niż spontaniczny seks, ale ten chuj chyba cierpiał na jakąś nerwicę natręctw i chciał wszystko kontrolować. Miałam ochotę mu niejeden raz przypierdolić. Argh... A gdybym poszła z nim do łóżka, pokazałabym mu, czym jest prawdziwa dominacja. Bez wcześniejszego ustalania zasad. Jedno spojrzenie. Parę słów. Nie wiem, czemu wszyscy się nim jarają, ale może to dlatego, że kobiety potrzebują w cudzysłowie męskich facetów, a te pseudopedałki w rurkach nie dają im satysfakcji.
|