Siedział obok mnie milcząc od kilku minut. 'Co jest?' złapałam Go za rękę chcąc zwrócić na siebie Jego uwagę. 'Patrzyłem jak umierasz.. Patrzyłem na tą cholerną poziomą kreskę i po raz pierwszy od kilku lat zacząłem się modlić.. Błagałem Boga żeby Cię nie zabierał.. Żeby dał Ci siły do walki.. Jesteś dla mnie ważna. Przecież wiesz..' przyciągnął mnie do siebie mocno przytulając. 'Obiecaj mi, że nigdy się nie poddasz.. Jakkolwiek źle by było, obiecaj, że będziesz walczyć do końca..' poprosił. 'Ja nie składam obietnic. Przecież wiesz..' użyłam Jego wcześniejszych słów. 'Muszę to usłyszeć rozumiesz? Wiem, że w każdej chwili mogę Cię stracić i muszę wiedzieć, że nie odpuścisz..' w Jego oczach dostrzegłam ból. 'Obiecuję' szepnęłam jednocześnie wiedząc, że jeszcze jeden taki kryzys i żadna obietnica ani próba walki mnie nie ocalą..
|