Czuję się jakbym tonęła. Tonęła w otchłani swoich własnych myśli. Codziennie. Każdego dnia na nowo. Znowu. Znowu. I znowu. Tak w kółko. Gdzieś w górze widzę promyk światła. Wyciągam dłoń, chcąc go dotknąć, chociaż musnąć, ale nie potrafię. Pragnę wypłynąć na powierzchnie, poczuć powietrze i zacząć nowe życie. Jednak, kiedy odbijam się od dna i chcę płynąć ku promykowi, jakaś silna moc znów ciągnie mnie w dół, a ja znów zaczynam tonąć. Jestem bezsilna. Do mojej nogi ktoś przywiązał wielki kamień, a ja mam związane ręce.
|