"Co się z Tobą dzieje do cholery? Jak Ty wyglądasz?" złapał mnie za zabandażowaną dłoń i odwrócił w swoją stronę "Chcesz sobie udowodnić, że mimo wszystko dasz radę? Że nikogo nie potrzebujesz? Że Ci nie zależy? Ja wiem, że się zawiodłaś ale w ten sposób krzywdzisz siebie i innych" z początku mówił spokojnie na koniec podnosząc głos. "Tłumacz to sobie jak chcesz" mruknęłam "Mnie też krzywdzą i krzywdzili i nikt się nie przejmował" warknęłam wyrywając mu się "Nie chce sobie tłumaczyć. Chce zrozumieć" mruknął. "Za późno na zrozumienie" szepnęłam odchodząc.
|