Pamiętam jak powtarzał mi, że jestem wyjątkowa, niesamowita, że mam w sobie to "coś". Mówił, że wierzę w ludzi, że widzę w nich dobro. Powtarzał, że rozumiem innych.. Że mam w sobie iskierkę, część siebie, którą oddaję innym i nic nie oczekuje w zamian.. Mówił, że nie ma lepszych.. I wiesz.. Wierzyłam w to.. A potem odszedł jak inni. Zostawił mnie i moje światełko w oczach. Przestał się mną przejmować, a ja przestałam być wyjątkowa..
|