1. Nie przywitałam się z Nim. Stanęłam twardo dwa kroki od Niego ignorując Jego wyciągnięte dłonie i smutek na twarzy. Rzuciłam w Niego wszystkim, co zrobił w miniony weekend. Wyrzuciłam z siebie cały ból, całą gorycz, jaką wtedy czułam. Zapominając o oddychaniu ciągnęłam dalej. Nie krzyczałam. Mówiłam normalnym tonem, lecz bardzo stanowczym. Prezentowałam sobą wojownika, który broni zawzięcie czegoś drogocennego. W moim przypadku był to honor. Fala słów płynęła mi z ust bez zastanowienia. Chciałam, by bolało Go to, co mówiłam. Łzy niespodziewanie napłynęły mi do oczu, wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam. Nie zważałam na nic, nie zastanawiałam się nad mimiką swojej twarzy, nad ruchami moich rąk. Dotarło do Niego, że zrobił bardzo źle, ale uparcie ciągnęłam dalej. Zbliżył się do mnie, przytulił mocno i przeprosił kilka razy wyjaśniając mi wszystko. Nie chciałam słuchać. Wyrywałam się, ale przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej wiedząc, jak dobrze to na mnie działa.
|